XV

28 7 0
                                    

~Jinxx~

Obudziłem się z samego rana. Spojrzałem na Katt i uśmiechnąłem się delikatnie. Dobra trzeba by się jakoś ulotnić tak, żeby jej nie obudzić. Przyda jej się sen. Cicho wyszedłem z sypialni i ruszyłem do salonu.
- Cholera... - tylko na tyle mnie stać... Wczoraj nie zwracałem na to większej uwagi, ale w tym domu panuje totalny chaos. Trzeba tu ogarnąć... Spojrzałem na zegarek. Wow pobiłem własny rekord. Jest szósta rano. Wziąłem się za ogarnianie tego, delikatnie mówiąc, syfu. Jak kocham tą dziewczynę tak nie będę szczędził słów na późniejsze kazanie, które jej zafunduje.  Na sam salon zeszła mi trochę ponad godzina. Usłyszałem trzęsienie ziemi... głodny jestem. Kurs kuchnia. Hmm.. tu też trzeba najpierw wysprzątać. Katt ma szczęście, że śpi i słodko przy tym wygląda. W normalnych warunkach wypieprzyłbym na nią kubeł zimnej wody i sama by sprzątała, jak Ashley kiedy mnie wnerwi. Pół godziny wzięte z życiorysu, a ja dalej jestem głodny... Otworzyłem lodówkę i... nie. Po prostu nie. Zabiję ją. To wyjaśnia dlaczego prawie nic nie jadła. Dobra gdzie ja dałem portfel? Wiem! Koło wieży. Jeszcze wejdę tylko zobaczyć co z Katt. Dalej śpi jak aniołek. Wyszedłem z domu, wsiadłem do samochodu i ruszyłem do sklepu. Kiedy byłem na miejscu zacząłem robić zakupy jakbym się przygotowywał na wojnę. Usłyszałem sygnał telefonu. Myślałem, że to Katty... niestety nie. Ona nigdy tak wcześnie nie wstanie. Za to o dziwo Andy owszem.
- Co jest? - spytałem.
- Potrzebna mi pomoc mamy Jinxx. Do filharmonii mam ubrać garniak czy lepiej jakaś taka sportowa elegancja? - zapytał. Biersack i podróż do filharmonii? Co dziś za święto?
- Juliet nie może ci doradzić?
- Ogarnia się razem z Jane - odparł - No stary weź mi pomóż.
- Andy to zależy od ciebie. Jedni zakładają garnitur, inni twierdzą, że elegancko to znaczy dżinsy i marynarka.
- A ty jak chodzisz?
- Garnitur, tylko nie zakładam marynarki. Andy powiesz mi co planujecie, zazwyczaj jak idziesz do filharmonii to dlatego, że jest koncert muzyki filmowej - jeszcze nigdy nie poszedł na nic innego.
- Nie mogę, bo mnie zamordują. To jest misja tajne przez poufne. Dzięki za pomoc. Cześć - i się rozłączył. Dobra... nie będę się nad tym zastanawiać. Może po prostu Juliet stwierdziła, że przyda mu się częstsze obcowanie z klasycznymi brzmieniami. Dokończyłem zakupy i wróciłem do domu Katt. Od progu usłyszałem muzykę. Wszedłem spokojnie do kuchni, zostawiłem wszystkie zakupy i wróciłem do salonu. Grała pod rytm Cabalino i cholernie się wczuła. Grzechem jest to przerywać, zbyt piękne brzmienie. Dopiero gdy utwór się skończył Katt otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Długo tak stoisz? - spytała niepewnie.
- Jakiś czas - wstała i odłożyła instrument. Stanęła przede mną i pocałowała.
- Gdzie byłeś? Szukałam cię po całym domu.
- Byłem głodny, lodówka była pusta, zrobiłem zakupy - odpowiedziałem.
- Kupiłeś lody?
- Truskawkowo-waniliowe takie jak lubisz - uśmiechnąłem się.
- Normalnie skarb nie facet - stwierdziła i już chciała iść do kuchni, ale złapałem ją za rękę.
- Najpierw pogadamy, a potem pójdziesz znowu wyjadać zawartość lodówki - spojrzała mi w oczy. Westchnęła i usiadła po turecku na sofie.
- Dawaj to kazanie, tylko krótko - powiedziała obojętnie. Usiadłem na skraju stolika, na przeciwko niej.
- Katt powiesz mi o co chodzi? Przez chwilę wszystko jest okay, potem mdlejesz i masz doła, potem znowu jest w porządku, a teraz siedzisz zamknięta od tygodnia w domu z powodu figurek... co jest grane? - spytałem z nadzieją.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Widzę, że blefujesz - westchnąłem. I gdzie to obiecane kazanie Jinxx? Nie jesteś słowny... Ale jak się na nią patrzy to nie można być długo złym - Nie chcesz nie mów, ale wiesz że prędzej czy później się dowiem.
- Wiem. Im później tym lepiej - wstała. Już miała wejść do kuchni, ale obróciła się na pięcie - Idziesz? - spytała - Zrobimy ciasteczka - dodała uśmiechnięta. Te wahania nastrojów są z lekka przerażające... Podeszła i złapała mnie za rękę - No chodź - przygotowaliśmy wszystkie rzeczy i wzięliśmy się za robienie ciasta. Katt podejrzanie na mnie zerka i uśmiecha się. Coś kombinuje... a tym czymś jest jak się okazało mąka na mojej twarzy. Kiedy ona zwijała się ze śmiechu, ja stałem z grobową miną i czekałem aż skończy.
- Takie to śmieszne? - spytałem.
- Nawet nie wiesz jak. Twoja mina jest bezcenna - odpowiedziała - Nie zabijaj wzrokiem i tak wiem, że mnie kochasz - dodała i dała mi całusa w policzek. Czyli czuje się bezkarna? Co to to nie... Wziąłem garść mąki i Katt też stała się biała.
- I komu jest teraz do śmiechu? - zapytałem rozbawiony.
- Dalej mi - odparła przez śmiech - Róbmy te ciasteczka, bo chcę sobie trochę zabrać do filharmonii. Tam zawsze mają takie niedobre z masą smakującą jak masło... Właśnie dziś też będziesz?
- Po co pytasz? Przecież znasz odpowiedź - powiedziałem.
- Fakt głupie pytanie. Po prostu trochę się denerwuję.
- Czym? Tyle razy już grałaś. Za każdym razem wychodzi ci to świetnie.
- Dzisiejszy koncert będzie inny niż poprzednie - spojrzała mi w oczy.
- Zaciekawiłaś mnie. Czym ma się różnić? - pocałowała mnie krótko.
- Przyjdź to zobaczysz - uśmiechnęła się - A teraz róbmy te ciasteczka - dodała. Pieczenie ciasteczek zajęło nam chyba z dwie godziny, ale było warto. W ciągu tego czasu połowę składników zużyliśmy na rzucanie w siebie nawzajem. W efekcie ja mam we włosach jajka, a Katt grudki ciasta i proszek do pieczenia.
- Hmm... trzeba tu wysprzątać - stwierdziła Katt. No co ty nie powiesz? Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i po chwili w kuchni pojawił się Ashley.
- Jinxx stary potrzebuje twojej... - przerwał i zlustrował nas wzrokiem. Katt dostała ataku śmiechu.
- Ta powaga jest epicka - skomentowała.
- Co wyście tu wyprawiali? - zapytał zaciekawiony Ash. Na pewno nie to o czym myśli... a skąd wiem o czym myśli? To Ashley, on myśli tylko o jednym.
- Piekliśmy ciasteczka. Jeremy był zbyt poważny, więc obsypałam go mąką - powiedziała. Spojrzała na zegarek - Cholera, muszę się iść umyć, bo się nie wyrobię - stwierdziła i pobiegła do swojego pokoju.
- Czego potrzebujesz? - zapytałem spokojnie.
- Pomocy. Nie wiem jak mam się ubrać. Andy ponoć brał od ciebie porady, ale menda nie chce się ze mną tą wiedzą podzielić... - odpowiedział.
- Też idziesz do filharmonii? - ej kurwa co jest? Andy'ego jakoś rozumiem, ale Ash? Ten Ash?!
- Yup. Nie mogę ci powiedzieć dlaczego, bo jeszcze wygadasz się Katt. To jak pomożesz mi?
- Ubierz się elegancko, bo wątpię, że masz garnitur w szafie - odparłem. Właśnie sobie zdałem sprawę, że też muszę się trochę ogarnąć - Sorka Ash, ale też muszę się umyć i przebrać.
- Czyli wystarczy po prostu jakoś elegancko, tak?
- Tak, Ash - westchnąłem.
- Mama Jinxx zawsze pomocna - no i sobie poszedł. Poszedłem do Katty na górę. Jeszcze nie wyszła z łazienki. Po pięciu minutach otworzyła drzwi. Wyszła owinięta w ręcznik.
- Myślałam, że pojechałeś do domu - powiedziała. Może by tak zrzucić ten ręcznik... Jeremy opanuj się.
- Nie chciałem wychodzić bez pożegnania - powiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Daj mi chwilkę - poprosiła. Z szafki wyciągnęła kluczyk i wyszła z pokoju. Wróciła po kilku minutach z garniturem w rękach - Chyba będzie ci pasować - uśmiechnęła się delikatnie.
- Skąd u ciebie w domu taki garnitur?
- Wieczorami jak nikt nie patrzy przebieram się w męskie ciuszki i wychodzę na miasto podrywać napalonych gejów - odpowiedziała poważnie. Say whaaaat??!! Znów wybuchła śmiechem - No nie mogę. Kocham twoje reakcje - skomentowała. Spojrzała na garnitur - Należał do mojego taty - dodała.
- Katty nie mogę go przyjąć. To tak jakby twoja pamiątka po nim.
- Skończ fanzolić głupoty. Cieszyłby się, że jego ukochany garnitur nosi taki facet jak ty, a nie, że trzymam go w szafie - powiedziała - Chociaż przymierz - podała mi wieszak - Proszę - dodała. Nie mam innego wyjścia.
- Ale najpierw pozwól, że się umyję - odłożyłem ciuchy na łóżko.
- Jasne, oczywiście - uśmiechnęła się. Poszedłem do łazienki i... wow Katt zainwestowała w męskie żele i inne kosmetyki.

Sounds Like Harmony | JinxxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz