Wymienili spojrzenia i powiedzieli razem.
-Nudziło nam się...Vex
24 hours later
Obudziłam się gdyż było mi gorąco.
Zwaliłam kołdrę z łóżka i położyłam na brzuch. Ale to nic mi nie dało!
Brakowało tylko ,żeby nad moją skórą falowało powietrze.
Wstałam i położyłam się na podłodze.
-Od razu lepiej- westchnęłam z ulgą.
Potem porwały mnie objęcia Morfeusza.Time Skip
Coś mną trząchało i do mnie mówiło.
Ja tylko odpychałam dłoń i marudziłam ,że chcę pospać jeszcze chwile. Po tym osoba się zdenerwowała. Poczułam jak ktoś mnie podnosi i niesie.
Po chwili poczułam lodowaty wiatr na sobie z wszystkich stron.
Przeraziłam się, otworzyłam oczy i zobaczyłam ,że jestem trzymana nad ogrodem pod moim balkonem.
Trzymał mnie kto inny niż Sebastian.
-Dobra pòść mnie- rzekłam spokojnie i zaspanie.
-Widzę ,że się panienka w końcu obudziła. Widzę też ,że spodobało się Panience spanie na podłodze.
-Puśćmy to w niepamięć- zaproponowałam, on mnie postawił.
-Proszę się ubrać ,za 3 min. śniadanie- po tych słowach wyszedł.
Ja zrobiłam krok do przodu. Moje ciało odmòwiło posłuszeństwa, upadłam z hukiem na podłogę.
Po bardzo mału podniosłam się i poczłapałam do szafy.
Nie patrzyłam na to co ubieram, miałam to szczerze gdzieś!
Liczyło się teraz to ,że moje ciało było cholernie ciężkie.
Weszłam do jadalni. Jak co dzień, hrabia siedział na końcu tego długaśnegoooo stołu. Sebastian zabijał mnie wzrokiem spod ściany.
-Dzień dobry Vex- rzekł ,jak zwykle sucho pan domu.
-Witaj Hrabio- odrzekłam sennie.
Usiadłam na przeciw chłopaka. Dzieliło nas przynajmniej 10 metrów.
Nie chciało mi się jeść, grzebałam tylko po talerzu. Błądziłam widelcem po brokòłach w sosie serowym, dziobałam w schabie bez kości i robiłam różne kształty z purée z ziemniaków.
-Ech. Po prostu powiedz ,że nie jesteś głodna- odezwał się chłopięcy głos z westchnieciem.
Podniosłam sennie głowę i na niego popatrzyłam.
Mogłabym godzinami patrzeć w te oczy koloru przekwitniętych fiołków.
Te włosy koloru wrześniowego zmierzchu ( pirdzieli trzy po trzyyyy)
I ta przepaska na oku. Ludzie patrząc na nią pewnie mu wspòłczują, bo zakładają ,że był to nieszczęśliwy wypadek, a dla mnie ta czarna opaska na jego prawym oku jest znakiem charakterystycznym Hrabi. Dzięki niej wiem ,że to jest głowa rodu Phantomhive!
-Mam coś na twarzy?- zapytał chłopak przerywając mi tym przemyślenia.
-N -nie - odpowiedziałam jąkając się.
Znów było mi gorąco, a zapach jedzenia przyprawiał mnie o mdłości. Czułam go przez skórę bo nos miałam zapchany.- Ja może już sobie pòjdę.
Wstałam i ruszyłam w kierunku drzwi jednak nie dane było mi do nich dojść.Ciel( tak ludzie znowu jego perspektywa sorry jeżeli was to wkurza, ale mi się dobrze nim ,,steruje"XD )
Vex się dziwnie dziś zachowuje. Zawsze przy śniadaniu radośnie wymachuje nogami i coś sobie podśpiewuje. Dziś tak nie jest poddusza widelcem biedne brokòły w sosie serowym. Wyżywa się na schabie bez kości i molesuje szczućcami purée z ziemniaków.
A ręką ktòrą niepozbawia śniadania jego godności i honoru, podpierała sobie twarz na policzku. I patrzyła na swoją operacje beznamiętnie.
-Ech. Po prostu powiedz ,że nie jesteś głodna- powiedziałem do niej, a ona dygnęła chyba wystraszona. Popatrzyła na mnie i tak zaczeła i skończyć nie mogła. Strzeliłem buraka.
-Mam coś na twarzy?- zapytałem.
-N- nie- odpowiedziała jąkając się, po chwili dodała- Ja może już sobie pójdę.
Wstała z krzesła i zaczęła iść w stronę drzwi. Jednak w połowie drogi zaczęła się osuwać na ziemię.
-Sebastianie- zawołałem. Złapał ją w ostatniej sekundzie. Podszedłem szybkim krokiem.
Na twarzy Vex widniały trzy czerwone ,,plamy". Ogniem miała spowite policzki i czoło. Uklęknąłem i położyłem dłoń na jej czole. Od razu po dotknięciu jej skòry odsunęłem dłoń.
-Gorące- syknąłem- Sebastianie zabierz ją do jej pokoju i połòż w łòżku.
Wierny demoniczny kamerdyner zrobił to co kazałem. A ja skierowałem się do gabinetu, gdy do niego dotarłem znów trzasnąłem drzwiami. Tym razem nie przez NIĄ samą, lecz przez chorobę ktòrą złapała. Ale co się dziwić w końcu wczoraj ganiała w przemoknietych do suchej nitki ubraniach.Sebastian
Panicz rozkazał mi zabrać Panienkę Vex do jej pokoju. Była rozpalona jak na dziewczynę z zaawansowaną gorączką przystało. Na zawsze zapamiętam moment z przed chwili gdy to Panicz dotknął jej czoła i syknął z gorąca.
Zaniosłem ją do pokoju, przebrałem w piżamę,a potem położyłem do łóżka i wròciłem do Panicza.Ciel
Nie mogłem się skupić na wypełnianiu papierów i odpisywaniu na listy. Moją głowę zaprzątały inne rzeczy i sprawy. Kłopotała mnie przede wszystkim Vex. Była okropnie gorąca tak ,że aż parzyła. Miała coś ok. 45°C. To śmiertelna temperatura dla zwykłego człowieka. Przecież ona może umrzeć! Raczyłbym powiedzieć, że za Chiny Ludowe nie uda jej się uniknąć śmierci.
Odsunąłem stos listów i dokumentòw na bok. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi gabinetu.
- Prosze- powiedziałem masując skroń.
Do pomieszczenia wszedł Sebastian, najwyraźniej już spełnił me życzenie tyczące się Vex.
-Wykonałeś rozkaz?- zapytałem upewniając się dla świętego spokoju.
-Tak Paniczu , Panienka O' Wolfin leży zapakowana w łóżku pod ciepłą pierzynką- Tu uśmiechnął się tak jakby chodziło o kota.
Wstałem i skierowałem się do pokoju, w którym dana dziewczyna teraz zapewne ,,wypluwała" płuca.
-Idzie ją Panicz odwiedzić?- zapytał kamerdyner za mną.
Odwròciłem głowę w jego kierunku i rzekłem beznamiętnym głogłos
-Nie przystoi by gość rodziny Phantomhive umarł z powodu zwykłej gorączki.
-Zwykłej?- zapytał zdziwiony lokaj.
Prychnąłem i ponowiłem swą podróż do pokoju Vex.
Gdy otworzyłem drzwi od danego pomieszczenia ,ujrzałem miedzianowłosa rozpierniczoną na łóżku i kołdrę leżącą poza nim.
Podniosłem zgubę i przykryłem ją jej właścicielkę. Ta wydała z siebie jęk sprzeciwu i znowu próbowała zrzucić z siebie warstwę puchu. Jednak nie udało jej się to gdyż trzymałem ów pierzyne.
Otworzyła oczy te swoje niby zwyczajne szare oczy, a jednak szło zgubić się w nich ,niczym w krętych labiryntach.
-Cieeeeel co ty robisz?Czy nie widzisz, że się gotuje?!- zapytała cicho i słabo.
- Widzę i czuje ,że się gotujesz. Ale jeżeli chcesz się nie usmarzyć jak jajko na patelni to leż, że w spokoju choćby Ci z uszu pasowało!- podniosłem głos,a ona się wystraszyła.
- Czemu krzyczysz?- zapytała smutno i usiadła, lecz zaczęła upadać. Złapałem ją i odłożyłem na miejsce.
- Leż, że w spokoju i odpoczywaj- nakazałem,a ona się mnie posłuchała...-------------------------------------------------------------
Pisałam ten rozdział wracając z wakacji, wyobraźcie sobie mój ból gdy mama z kuzynką zaglądały mi przez ramię i śmiały się z mojej twórczości ,(
Ta książka jest taka zła???
CZYTASZ
Kuroshitsuji.CielxReader,,Ni bóg, ni Szatan''
RomanceDziewczyna z 2087 roku musi uciekać przed wrogami ,ze swoich czasów. Ale gdzie?...Oczywiście do czasów Wiktoriańskiej Anglii!