7

15 1 2
                                    

Obudziłam się dość wcześnie, ptaki śpiewały łagodnie za oknem. Podniosłam się i przeciągnęłam lekko żeby nie podrażnić cały czas zabandażowanych ran. Stałam chwilę bezczynnie patrząc przed siebie aż nagle drzwi się otworzyły i weszła przez nie Doris - ruda dziewczyna w kitlu, którą już wcześniej widziałam, jej bujne kręcone włosy podskoczyły kiedy przeszła przez drzwi.

- O! Już wstałaś to dobrze, znaczy, że lepiej się czujesz. To dobrze, dobrze. Tutaj masz ubrania, w piżamie raczej cały dzień chodzić nie będziesz, nie? Jak wszystko już sobie ogarniesz to zejdź na dół i poproś Megan o śniadanie, ona ci coś przygotuje tylko nie wybrzydzaj, a jak skończysz wyjdź na dwór i idź do małego zielonego domu niedaleko, no to tyle, cześć!

To mówiąc wyszła zostawiając mnie z otwartymi ustami. Mówiła tak szybko, że nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa.

"Katarynka..."

Pomyślałam i spojrzałam na ubrania, które położyła na jednym z krzeseł na środku pokoju. Dostałam czarne jeansowe spodnie, były o dziwo w dobrym rozmiarze czego się nie spodziewałam. Dodatkowo za duża szara bluza z kapturem, która wyglądała na wygodną i taka też była. Przebrałam się i założyłam swoje lekko ubrudzone błotem szare tenisówki, które nosiłam przez prawie cały rok - nie licząc oczywiście zimy kiedy spadł śnieg. Przed wyjściem pościeliłam łóżko i ułożyłam piżamę na krześle, weszłam do łazienki sprawdzić jak wyglądam. Ubrania poprawiały ogólną ocenę natomiast twarz wołała o ratunek: rozcięty policzek, wory pod oczami, lekko przekrwione białka i potargane włosy. Weszłam z powrotem do pokoiku, sięgnęłam z plecaka szczotkę i plaster, które użyłam jak najszybciej mogłam żeby wyglądać chociaż trochę jak człowiek. Upięłam włosy w kitkę i przykleiłam opatrunek na ukos policzka, sprawdziłam czy bandaże na rękach są w dobrym stanie spojrzałam na siebie jeszcze raz i wyszłam.
Korytarz wyglądał jak z normalnego ośrodka wypoczynkowego: na środku rozłożony był wzorzasty dywan a na ścianach porozwieszane były losowe obrazki kwiatów lub zwierząt, no i oczywiście było ciemno, jedynym światłem przez całą długość korytarza były lampki na ścianie świecące mocnym żółtym światłem. Po drodze minęłam 3 pokoje z wywieszonymi na nich tabliczkami z imionami, pewnie był to swego rodzaju dom wszystkich mieszkańców tego azylu. Zeszłam po schodach gdzie dało się usłyszeć naczynia i rozmowy ludzi, zapukałam do uchylonych drzwi i weszłam do kuchni wyłożonej białymi płytkami.

- Dzień dobry...?

- O cześć! Już wstałaś? Hej, jestem Megan a to jest Rick - brunet w zielonym fartuchu pomachał do mnie ręką. - Zajmujemy się tu ogarnianiem jedzenia dla wszystkich.

- Hej, Lucy. Em... Mogłabym dostać jakieś śniadanie? Szczerze mówiąc to umieram z głodu.

- A co by panienka chciała? - Spytał Rick uśmiechając się do mnie bardzo szczerze i ciepło.

- Kanapkę z szynką i serem...?

- Już się robi - to mówiąc wstał i przeszedł za ścianę, kuchnia była dość duża. W miejscu gdzie weszłam umiejscowiony był drewniany stół i kilka krzeseł a dookoła stały srebrne metalowe szafki pewnie na naczynia. Za ścianą były widoczne elementy piekarników, zlewów i większej ilości szafek. Wszystko wyglądało na schludne i uporządkowane. Wpatrywałam się tak przez jakąś chwilę.

- Wszystko ok? - Spytała Megan, która została na swoim miejscu, widocznie była tutaj swego rodzaju szefową.

- Tak, wszystko w porządku. Właściwie to ile tutaj jest osób?

- Z wami 25, w sensie z tobą i tym nowym chłopakiem James'em.

- To nie tak dużo.

-Uwierz, że sporo zwłaszcza jak musisz ich wszystkich wyżywić. - Mówiąc to przymknęła oczy w uśmiechu i wysunęła lekko krzywe zęby.

Patrząc z mojej perspektywy, czyli osoby, która nie znała wcześniej nikogo z tego otoczenia, Megan wyglądała na troskliwą i opiekuńczą mamę. Przygotowywała posiłki dla wszystkich co pewnie było powodem wielkiej sympatii no i wyglądała jak prawdziwa mama, taka do której można się zawsze zwrócić a ona pomoże.

- Kanapka z szynką i serem, raz. - Wrócił Rick, który prawie że tanecznym krokiem położył mi talerz pod nos.

- Nie zamawiałam ogórków i pomidorów.

- Na koszt firmy - odpowiedział Rick wycierając ręce o fartuch

- Muszę za to płacić!? - Spytałam z lekkim przerażeniem w głosie, nie miałam przecież żadnych pieniędzy. Megan i Rick zaśmiali się lekko i spojrzeli na mnie z troską w oczach.

-Nie nie, spokojnie. Wszystko masz tu za darmo.

Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam jeść kanapkę. Dopiero wtedy poczułam okropny głód ściskający mój żołądek. Nie miałam zamiaru jeść jakoś bardzo szybko i niechlujnie, ale prawda jest taka, że zjadłam kanapkę w mgnieniu oka (nie mówiąc o pomidorach i ogórkach) . Ani się obejrzałam a Rick przyniósł mi następną, ale tym razem z dżem. Bez zastanowienia zaczęłam jeść kolejną kromkę.

-Mały głodomór z ciebie a nie wyglądasz. - Powiedziała Megan.

- Dziękuję, ale już więcej nie wcisnę.

- Proszę bardzo - odpowiedział Rick i razem się uśmiechnęli. - Gdybyś czegoś potrzebowała to wal śmiało.

- Zapamiętam, dzięki. - To mówiąc wyszłam i skierowałam się w stronę szklanych drzwi.

Wyszłam na swego rodzaju dziedziniec.Nie był wyłożony cegłą a ni kostką brukową, rosła tam tylko trawa a gdzieniegdzie wydeptane były stałe ścieżki. Rozejrzałam się po okolicy. Budynki miały różne kolory ale najczęściej były jasne: żółte, pomarańczowe, niebieskie albo zwykłe ceglane. Zauważyłam stołówkę, do której trafiłam na samym początku i inne budynki, które pamiętam jak przez mgłę. Przeszłam kilka kroków rozglądając się, kiedy usłyszałam zbliżające się szczekanie psa, które zbliżało się bardzo szybko. Nagle zza rogu stołówki wybiegł biszkoptowy golden retriever i doskoczył do mnie z wielką radością na pysku. Zaczęłam go głaskać i wtedy usłyszałam krzyk mężczyzny.
-Crop! Crop!? Gdzie jesteś!?- Zza ściany wyszedł Mark, podbiegł do mnie i chwycił psa za coś w rodzaju szelek. -Lucy! Strasznie cię za niego przepraszam uciekł mi.
-Nie ma sprawy, uroczy pies.
-Szukałaś mnie, prawda?
-Tak, po drodze oglądałam budynki i zostałam zaatakowana przez te bestię.

Zaśmialiśmy się i poszliśmy do domku, który Doris przedstawiła mi jako mały i zielony, jednak to co w nim usłyszałam nie było wcale tak urocze jak się zapowiadało...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 03, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

AntyNova  [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz