Stoję przed lustrem,
Blady jak ściana,
Choć dzieło Boga, to takie marne,
Słońce zachodzi, stoję do rana,
Miliony myśli i wszystkie czarne,
Przełykam ślinę pełną goryczy,
To smak dzieciństwa,
Smak nienawiści,
Mam wolną wolę ciągle na smyczy,
Zło już nadchodzi, przenika kości,
Wreszcie coś czuje, cienką granice,
Tak naturalnie sztuczne uczucie,
W końcu coś czuję - ból w potylicy,
Podniosły moment,
Śmierć w jednym bucie,
Wiśniowe łzy z mych oczu lecą,
Wycieram wszystkie pomiętą dychą,
Jut