why can't I disappear? '27'

187 12 24
                                    

Otworzyłem oczy.

Nadal kurwa żyłem.

Dlaczego nie mogę zniknąć? Co robię źle? Co stało się po tym, jak straciłem przytomność? A może ktoś znalazł mnie na czas?

Miejsce, do którego znów trafiłem nie przypominało poprzedniego. Pomieszczenie miało inne barwy, inne łóżko i ogólnie odbiegało wyglądem. Atmosfera wydawała się gorsza, jakby przytłaczająca, a ja... Ja byłem unieruchomiony. Czyżbym znajdował się w psychiatryku?

Tego mi tylko brakowało.

Otaczała mnie samotność, która tym razem była nieprzyjemna. Karciłem się przez cały czas w myślach, że mogłem zrobić to w końcu porządnie i uniknąć tego typu sytuacji. Jednak za każdym razem coś mnie powstrzymywało i zapewne według innych miałem szczęście, lecz idąc moim tokiem myślenia to raczej pecha.

Mijały minuty, kilkanaście minut, aż wreszcie czas dłużył mi się niemiłosiernie i postanowiłem kogoś zawołać. Już tego nie wytrzymywałem, a tęsknota mimo, że silna stała się trochę wcześniej, teraz ukazywała się kilka razy mocniej. Miałem ochotę się rzucać, krzyczeć i płakać. Bardzo chciałem znajdować się już przy Jiminie. Dlaczego nikt nie potrafi tego zrozumieć i na ostatni moment mnie ratuje? To aż tak trudne?

–Halo? –Przeciągnąłem, na marne próbując się poruszyć. –Nogi mnie już bolą. Plecy w sumie też, więc możecie się zlitować?

I usłyszałem kroki. Dopiero po kilku minutach, ale jednak się tego doczekałem. Spoglądając w stronę wejścia, dostrzegłem średniego wzrostu mężczyznę, który patrzył na mnie chłodnym wzrokiem, choćbym nie wiadomo jak wielką krzywdę zrobił. Zbliżył się do mnie i stanął przy łóżku, a ja uniosłem głowę w górę.

–Nie wyjdzie pan, dopóki pan nie przestanie robić sobie krzywdy. –Rzekł, a ja czułem zdenerwowanie, które powstrzymywałem w sobie. Nie chciałem pogarszać sytuacji.

–To nie tak, jak pan myśli, naprawdę. –Zacząłem. –Nie mam depresji, ani żadnych zaburzeń psychicznych. Po prostu tęknię za chłopakiem, który zmarł kilka miesięcy temu.

–Za chłopakiem? –Spytał ze zdziwionym wzrokiem, kiedy ja coraz bardziej miałem ochotę zrobić krzywdę nie sobie, a jemu.

–Niech się pan nie interesuje.

–No dobrze, w każdym razie poleżysz tutaj jeszcze dłuższy czas, zanim nie stwierdzimy, że wszystko z tobą w porządku. Współczuję i rozumiem, ale to nie powód, aby popełniać samobójstwo. –Przeszedł na "ty" i zaczął kierować się w stronę wyjścia, lecz mój głos go zatrzymał.

–Nie prawda, niczego pan nie rozumie. –Parksnąłem, przewracając oczami. –Sam chciałbym to wszystko zrozumieć.

–Naprawdę nie wiem o czym teraz mówisz, więc proszę cię zamknij się, bo damy cię na inny oddział. –Odezwał się chamsko, na co nie miałem zamiaru pozwalać. Nikt nie będzie odzywać się do mnie w ten sposób, tym bardziej jakiś marudny lekarz.

–Stul dziub staruchu, bo jeszcze przed  śmiercią narobię ci kłopotów. Nie, właściwie to sam się w nie pakujesz.

Nie odpowiedział. Opuścił jedynie pomieszczenie, po czym z głośnym hukiem trzasnął drzwiami, a ja wypuściłem głośno powietrze z ust, kładąc się na plecach i wlepiłem wzrok w sufit.

Nie denerwuj się tak, hyung. Chyba musimy porozmawiać.

Jimin? –Powiedziałem cicho, spoglądając na poruszającą się obok mnie, przezroczystą sylwetkę młodszego chłopaka.

Yoongi hyung, ile razy mam ci powtarzać, że nie możesz teraz niczego zrobić. Mówiłem, że skończy się to tragicznie!

–Nie prawda, po prostu będę w końcu z tobą. –Westchnąłem.

Nie, nie będziesz. Spotkamy się dopiero wtedy, kiedy ja powiem, że to już ten czas. Jesteś niepoważny. –Mówił, szczególnie naciskając na słowo "ja".

–Co za różnica, tak czy siak się spotkamy. A ty chyba nie rozumiesz, jak bardzo tęsknię? Jak bardzo chcę zobaczyć cię już w pełnej okazałości, przytulić, pocałować czy po prostu zobaczyć w żywych kolorach? To cholernie trudne Jimin, tak długo już czekam, a jest tylko coraz gorzej.

Rozumiem, hyung, ale to naprawdę niebezpieczne. Czekałeś tyle czasu, to dasz radę wytrzymać jeszcze trochę. –Stwierdził. –Poza tym, nie tylko ty tęsknisz. Również chciałbym cię już na górze, ale jak już kiedyś wspominałem – to nie ja wymyślam zasady. Ich nie wymyślił nikt, one po prostu są, istnieją.

–Popierdolone. –Prychnąłem pod nosem, odwracając się na drugi bok. –Już nie wytrzymam, ta tęsknota mnie zabija. Chim...

Przytuliłbym cię, ale nie mogę. Już nie mogę.

–Nie przypominaj mi! Tak bardzo tęsknię za tym uczuciem, a ciągle coś mi odbiera szansę na jego powrót! –Niemal krzyknąłem, a zaszklone oczy przymknąłem, po czym dwie niewielkie krople spłynęły po moich policzkach.

–To może lepiej ja już pójdę, bo moje towarzystwo w tym stanie chyba ci nie odpowiada. –Oznajmił, lecz go powstrzymałem.

–Zostań. –Poprosiłem, patrząc w jego kierunku. –I to nie tak, że nie odpowiada, a raczej smuci.

Co cię smuci?

To, że kolory, w których cię widzę są takie nijakie, wyblakłe. Tak samo z czuciem. Jimin, ono zanika. Nie mogę cię już nawet objąć, ani nic, chociaż kiedyś mimo wszystko mogliśmy to robić.

–Wiedziałem, że tak będzie. –Powiedział, siadając na niewielkim krzesełku. –Dlatego teraz nie przeżywam wszystkiego tak jak ty.

–Dlaczego niczego nie chcesz mi mówić i dowiaduję się tak późno... –Mówiłem zmarnowanym głosem, cicho i bez jakiegokolwiek uczucia. Czułem się pusty, pusty i zniszczony.

Jeszcze mi będziesz za to dziękował, hyung. Ale pamiętaj, że po każdym złym czasie i humorze następuje radość i lepsze samopoczucie. Coś jak tęcza po deszczu. –Opowiadał, a moje powieki zaczynały robić się coraz cięższe. Głos Parka mnie usypiał.

–Kocham cię. –Szepnąłem, zamykając już oczy oraz przekręcając się na drugi bok. –Mam nadzieję, że niedługo naprawdę się zobaczymy, bo moje serce nie wytrzymuje. Czuję, jak boli.

–Też cię kocham i obiecuję, że już niedługo naprawdę mnie zobaczysz. Zobaczysz, przytulisz bądź pocałujesz. To powróci i gwarantuję, że ze zdwojoną przyjemnością. Śpij dobrze i bądź cierpliwy, a nasze serca zabiją ponownie i światełko zaświeci się tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy coś do siebie poczuliśmy.

Zasnąłem, zasnąłem na spokojnie z nadzieję, że równie spokojny się obudzę i wszystko będzie dobrze. Wyjdę ze szpitala, poczekam i dotrę do Jimina. Mojego kochanego Jimina.

W KOŃCU!

No to hej.

W końcu napisałam ten rozdział i mam nadzieję, że się spodoba ^^

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca, ale nie zapominajcie, że After Death będzie miało drugą część, która mam nadzieję, że się przyjmie. Od razu mówię, że będzie się trochę różnić od tej.

Miłego wieczoru!


After death |Yoonmin| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz