don't hold me back '28'

189 13 8
                                    

Obudziłem się.

I jaki był mój stan?

Jeszcze gorszy niż kiedykolwiek.

Panowały we mnie same negatywne emocje. Tęsknota, która wydawała się już na maksymalną ponownie dała o sobie znaki, smutek zalał całe moje wnętrze, a strach i niepokój, które nastąpiły dopiero tego ranka przeraźliwie mnie męczyły. Znów miałem ochotę się wykrzyczeć, przelać na kogoś lub na coś mój wewnętrzny ból, lecz nie miałem jak. Czułem się bezsilny. Mózg kazał zrobić tak wiele, a nie mogłem dokonać niczego.

Zacząłem się pocić. Na czole pojawiały mi się pojedyncze krople, oczy stawały się czerwone, a siły opadały, trzymając dłoń mocno przy ustach, kiedy powstrzymywałem się przed krzykiem. Coś jak nalewanie wody do szklanki – w końcu ciecz się wyleje, bo naczynie tego nie pomieści. Ja jednak musiałem te uczucia w sobie przetrzymać.

Obraz stawał się niewyraźny. Mrugnąłem kilka razy, odtrącając łzy, które spłynęły powoli po moich policzkach. Zdołałem dostrzec u boku łóżka Jimina, który przyglądał się wszystkiemu ze smutnym wyrazem twarzy. Zaczął szeptać:

Hyung, uspokój się. –Mówił najłagodniejszym tonem. –Wszystko będzie dobrze, uzbrój się w cierpliwość. Zostało tak mało czasu, naprawdę kochanie. Wytrzymaj jeszcze trochę i znów się zobaczymy. Zaufaj mi, Yoongi hyung i nie rób niczego głupiego. Kocham cię i martwię, że nie trafisz do mnie w pełni.

–J-Jimin... –Wydobyłem z siebie, starając się wrócić do normalności. Chciałem na chwilę mieć gdzieś te uczucia i odpocząć, przespać się i nie myśleć o niczym. Tak na koniec, chciałbym odejść spokojnie. Nie w takim stanie, lecz nic nie zapowiadało się na spokój. Kompletnie nic.

Kochanie... Wierzę w ciebie. Obiecaj, że już nie będziesz próbował się zabić, proszę cię. –Niemal błagał, lecz żadne słowa nie potrafiły dać mi do zrozumienia, że nie powinienem.

–N-nie mogę. Jimin, kocham cię! Chcę cię już zobaczyć! –Krzyczałem zrozpaczony, wciąż będąc w złym stanie.

Nic do ciebie nie dociera... –Westchnął smutny. –Jeśli chcesz się dalej upierać i robić głupoty to nie zobaczymy się już nigdy, powodzenia.

–Chim!

Nie zobaczymy się już nigdy.

Z tymi słowami chłopak zostawił mnie i jakby nigdy nic, tak po prostu wyparował. Przestając mieć chęć na krzyki, rozwarłem lekko usta i wpatrywałem pusto w ścianę, a zdanie wypowiedziane przez młodszego krążyło bez przerwy w moich myślach. Chyba w końcu zacząłem myśleć nad tym, co blondyn do mnie mówi. I... Już prawie doszedłem do prawidłowych wniosków, lecz momentalnie wszystko mi się pomieszało, a moja głowa wylądowała z powrotem na poduszce.

Zrobiłem kilka głębokich oddechów, dochodząc powoli do siebie. Frustracja i panika zaczęła zanikać, lecz miałem tak naprawdę zamiar zrobić coś, co już na pewno nie przywróci mnie do żywych i nikomu nie uda się mnie odnaleźć bądź odratować. Nie słuchałem się Jimina, ponieważ ciągle coś kazało mi kierować się własnymi myślami. A ja głupi za nimi podążałem.

Pierwszy etap obmyślonego planu – zakraść się i ukraść leki nasenne. Najpierw jednak musiałem opuścić pomieszczenie pod pretekstem skorzystania z toalety i dowiedzieć się czy miejsce jest puste i nikt mnie nie zauważy. Miłość wymaga poświęceń, a ja dla Parka poświęcić mogłem dosłownie wszystko, każdą głupotę i każdą ważną rzecz.

Jakby na moje zawołanie, ten sam, marudny akurat lekarz zjawił się w nieprzytulnym pokoiku.

–Co się tak drzesz do siebie? –Zapytał, a złość znowu we mnie narastała.

–Nieistotne, mogę iść skorzystać z toalety? –Zmieniając temat starałem się nie denerwować.

–Dobra, ale z oka cię nie spuszczę.

Świetnie.

Podszedł do łóżka i odpiął mnie szybko, a ja wstałem i się przeciągnąłem. Było mi naprawdę niewygodnie.

–Nie próbuj nawet mi uciekać, od razu ostrzegam.

–Mhm. –Mruknąłem, okłamując mężczyznę.

Wędrowaliśmy jasnym korytarzem, a ja podczas tego zauważyłem pomieszczenie, które zauważyć chciałem. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, szybko wracając do kamiennego wyrazu twarzy. Po niedługim czasie znaleźliśmy się na miejscu.

–I szybko, bo nie będę długo czekać. –Palnął, a ja wszedłem do jednej z toalet. Miałem właśnie zamiar posiedzieć tam trochę dłużej. Nie wiedziałem, czy ma to jakikolwiek sens, ale zdesperowany robiłem już wszystko.

Siedziałem i siedziałem, a przy okazji skorzystałem, bo marnować szansy nie miałem zamiaru. Z drugiej strony żadne dźwięki do mnie nie dochodziły, a lekarz nawet nie kazał mi się już spieszyć. Niezmiernie mnie to cieszyło, bo kto niby chciałby słuchać ciągłego narzekania?

I w tamtym momencie kolejna rzecz poszła na moją korzyść. Ktoś zawołał bruneta, co wiązało się z samotnością. Chyba o mnie zapomniał. W każdym razie przeczekałem chwilę, aby upewnić się, że na sto procent nikogo nie ma w pobliżu i wyszedłem z niewielkiej kabiny ponownie na korytarz.

Zakradłem się powoli do wyznaczonego miejsca i sprawdzając uprzednio jeszcze raz, zacząłem rozglądać się po półkach. Leki uspokajające, jakieś tabletki na gardło... I nareszcie leki nasenne. Chwyciłem szybko opakowanie w rękę i powoli, abym nie został przyłapany, kierowałem się w stronę wyjścia. Koniec mojego życia na pewno zapamiętam, wszystko było takie szalone i niewyobrażalne, a jednak prawdziwe.

Odetchnąłem z wielką ulgą, kiedy położyłem rękę na klamce i wyszedłem poza budynek. Słabe mieli zabezpieczenia, bo z wielką łatwością udało mi się stamtąd wyjść.

I znowu biegłem ile sił w nogach, tym razem nad rzekę. Znajdowała się kilka minut drogi od szpitala psychiatrycznego, ale ta informacja mnie nie zniechęcała. Właściwie czym dalej, tym lepiej, ponieważ kiedy zauważą, że mnie nie ma to nie znajdą mnie tak prędko.

Biegłem, biegłem mimo wszelkich trudności, aż w końcu dotarłem na miejsce. Słońce świeciło, a na niebie nie znajdowały się żadne chmury, co powinno poprawić mi jak zwykle nastrój, lecz tego nie robiło. Czułem się naprawdę źle, a jednak mimo to uśmiechnąłem się delikatnie, gdy połykałem kilka pierwszych tabletek. Ale jak zwykle ktoś musiał mi przerwać.

–Boże Yoongi, nie rób tego! –Krzyczał Jimin, chcąc odebrać ode mnie plastikowe opakowanie, lecz nie mógł go chwycić.

–Nie powstrzymuj mnie. –Oznajmiłem, połykając coraz więcej, przez co czułem się też bardziej osłabiony. –I tak to zrobię.

Hyung, naprawdę! –Nadal podnosił ton głosu. –Ile razy mam cię błagać! Myślisz, że mówię ci to wszystko przez moje wymysły? Mam powód i to ogromny! –Rozpaczał, a z jego oczu wypłynęło kilka łez. Zabolał mnie ten widok, lecz nie przestawałem i byłem praktycznie na skraju świadomości.

–Przepraszam, ale do zobaczenia. –Usiadłem centralnie przy wodzie i odchyliłem lekko do tyłu. –Zaraz się zobaczymy, czekaj na mnie!

I zasypiając, czułem jak spadam do zimnej wody, a do moich uszu doszły ostatnie słowa.

–Nie, nie zobaczymy!

Hejkaa.

W tym tygodniu skończę pisać te książkę, jak się z tym czujecie?

Jeszcze 2 rozdziały i epilog;)

A potem kontynuacja.

After death |Yoonmin| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz