Rozdział 6

73 3 0
                                    

Nagle dzwoni moja komórka, odbieram i to co usłyszałam zwaliło mnie z nóg a łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach...


- Nicole – powiedziałam łamliwym głosem. – twoi rodzice... twoi rodzice mieli wypadek. – dokończyłam.

- Cco? – na początku nie dowierzała – w którym szpitalu się znajdują?

- na while street

- jedziemy!

... jest godzina 2:30 a my siedzimy pod salą operacyjną i nadal nic nie wiemy o stanie zdrowia pana Black'a. mama Nicole leży w Sali pooperacyjnej ale jest na razie nie przytomna. Dziewczyna zasnęła na ramieniu Ashtona. Bardzo kocha swoich rodziców choć mało spędza z nimi czasu przez ich ciągłą prace. Państwo Black są dla mnie jak druga rodzina, Pani Angelica zastąpiła mi mamę, a razem z Nicole zawsze chodziłyśmy na wspólne spacery, zakupy, wyjeżdżaliśmy na weekendy wraz z moim tatą. Nie mogę ich stracić a przede wszystkim niech walczą dla Nicole. Spojrzałam na śpiącą Nicole, pod oczami miała zaschnięte łzy a jej włosy układały się we wszystkie strony.

- Może zaniosę ją do auta tam jest wygodniej. – odezwał się czule Ashton, ale ja jestem przewrażliwiona na jej punkcie i boje się ją puścić z innym chłopakiem, dziwnie to brzmi ale ja się o nią martwię, jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Chłopak wziął Nicole w stylu panny młodej

- Ale... - nie dokończyłam bo poczułam lekki uścisk na nadgarstku

- spokojnie, Ash to odpowiedzialny chłopak. Nigdy by nie skrzywdził żadnej dziewczyny. – mimo, że nie trawie Luka to mu zaczęłam trochę ufać a mówił to tak szczerze.

- no ok ale proszę nie spuszczaj jej z oka. – tym razem skierowałam się do odchodzącego Ashtona z Nicole w ramionach. Nie wiem dlaczego ale uśmiechnęłam się na ten widok.

- może napijemy się kawy, okropnie wyglądasz. – no i czar prysł, Luke musiał to powiedzieć ale miał racje wyglądam jak żywy trup. Mam spuchnięte i czerwone oczy od płaczu a obiecałam sobie, że już żadna sytuacja nie pokaże jaka jestem słaba ale oni naprawdę są dla mnie bardzo ważni.

- świetnie! poprawiłeś mi humor. – przewrócił oczami na co prychnęłam. – dobra ale ty stawiasz.

- niech ci będzie. – usiedliśmy w małej kafejce niedaleko Sali operacyjnej i zamówiliśmy sobie pobudzające napoje. – chyba są dla ciebie bardzo ważni.

- tak państwo Black po śmierci mamy i Chrisa bardzo nam pomogli a pani Angelica starała się zastąpić moją rodzicielkę, ale po co ja ci się zwierzam i tak pewnie masz to wszystko gdzieś a pytasz z litości.

- miło mi, że tak o mnie myślisz. – kurde nie tak to miało zabrzmieć ale w porę lekarz przerwał naszą rozmowę z której mogła by powstać niezła kontrowersja.

- Pani Williams? – wstałam i podałam rękę lekarzowi. – przykro mi poinformować ale robiliśmy wszystko co w naszej mocy lecz serce pańskiego wujka przestało bić i nie daliśmy rady utrzymać go przy życiu.

I w tym momencie poczułam tylko duszność a moje nogi ugięły się pod moim ciężarem, gdyby nie silne ramiona Luka upadłabym na ziemię. Co ja powiem Nicole i jej mamie, przecież one się załamią, na pewno potrzebują teraz naszej bliskości. Teraz my musimy im pomóc tak jak kiedyś oni pomogli nam.

- co się dzieje? – do pomieszczenia weszła moja przyjaciółka wraz z Ashtonem i pytająco popatrzyli się to na mnie to na Luka. Podbiegłam jak najszybciej do Nicole i wyszeptałam do jej ucha najgorszą rzecz, która niestety była prawdą „on nie żyje, przykro mi". Później już tylko siedziałyśmy przytulone razem całe zalane łzami.

... po dwóch tygodniach mama Nicole odzyskała przytomność ale jeszcze trochę pobędzie w szpitalu, co do dziewczyny to już trochę ochłonęła ale nadal jest przybita całą tą sytuacją. Tata obiecał, że on zajmie się pogrzebem aby nie denerwować ich jeszcze bardziej. Zaproponował także aby wprowadzili się do nas gdyż mamy jeszcze wolne pokoje gościnne na co bardzo się ucieszyły, że nie będą musiały same sobie radzić z tą sytuacją.

... leżymy sobie z Nicole w salonie i oglądamy jakiś bezsensowny film gdy do pokoju wpada cała czwórka przyjaciół.

- wiemy kto spowodował wypadek twoich rodziców. – po tych słowach podniosłyśmy się do pozycji siedzącej.

- kto taki? – ujrzałam u Nicole samotną łzę spływającą po jej policzku na co od razu zareagowałam i złapałam przyjaciółkę za dłoń gładząc uspokajająco jej zewnętrzną stronę.

- to ludzie Harrego . – byłam wtedy taka wściekła. Czy byłam zaskoczona? Może trochę bo wiedziałam, że Harry będzie chciał jak najszybciej wdrążyć swój plan w życie ale nie pozwolę aby przez jego mściwość ginęły ważne dla mnie osoby. Wyszłam z pomieszczenia i kierowałam się w stronę Sali treningowej. Nie zakładając rękawic zaczęłam wyżywać się na worku bokserskim, chciałam aby wszystkie emocje trzymane do tej pory mogły ulotnić się z mojego ciała. Przez adrenalinę i złość nie czułam bólu gdy moje kostki popękały tworząc dość głębokie rany z których sączyła się krew. To nie skutkowało zaprzestaniem czynności do czasu gdy nie złapano mnie za ramiona i mocno przytulono. Poczułam zapach Hemminsowych perfum, które jak zauważyłam były dla mnie tak kojące. Przez ostatni czas bardzo zaprzyjaźniłam się z chłopakami także i z Lukiem.

- waliłaś w ten worek ponad 4 godziny, jesteś zmęczona i wyglądasz jak wrak człowieka.

- zawsze umiesz pocieszyć człowieka. – cicho się zaśmiałam. – przeze mnie wszyscy cierpią. – odchyliłam się od chłopaka i spojrzałam na swoje dłonie całe we krwi, dopiero teraz czułam ten straszliwy ból.

- oh dziewczyno to nie wygląda za dobrze. Choć trzeba to przemyć.

Usiadłam na toalecie a Luke zaczął obmywać mi rany na co syczałam z bólu.

- skąd wiedziałeś, że to ludzie Harrego?

- nie wiem czy mogę ci powiedzieć...

- mów, nienawidzę niewiedzy a kłamstwa tym bardziej.

- dobra ale nie tutaj.

- luzik chyba wiem gdzie pojedziemy...

Jak wam się podoba ten rozdział?

Sel i Luke bardzo zbliżyli się do siebie, będzie coś z tego?

Mam nadzieję, że skończę tę książkę do końca wakacji

Do usłyszenia

buziak

Girl from the Gang // L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz