‹ Rozdział 3 ›

493 82 11
                                    

~·~

Mijały dni, a Harry zaczynał odnajdywać się w nowym otoczeniu. Nie było łatwo, jednak loczek się nie poddał i chodził z szerokim uśmiechem. Dzięki blondynowi poznał kilku nowych znajomych, którzy trzymali się Stylesa na przerwach jak i na lekcjach. Było mu bardzo miło z tego powodu.

Zajęcia nie były dla niego tak nudne jak dla jego znajomych. Uczył się chętnie, prawie wszystko, o czym była mowa na lekcjach, ciekawiło go i interesowało. Notował to starannie w swoim żółtym notesie, z którym rzadko się rozstawał.

Uwielbiał chodzić do biblioteki - stara pani Manson zawsze bardzo cieszyła się, kiedy przesiadywał naprzeciwko niej i czytał, dzieląc się z nią potem swoimi wrażeniami.
Nauczyciele mieli do niego ogromne zaufanie i jeśli chodziło o coś ważnego, to albo wysyłali Nialla, albo jego. Można powiedzieć, że był jego nieoficjalnym zastępcą: tak też żartował ze swoimi przyjaciółmi.

Jego życie normalnego nastolatka prezentowało się dobrze, naprawdę bardzo dobrze. Rok wydawał się sielanką. Ale była osoba, która chciała wszystko zniszczyć i deptała mu po piętach.

Kiedy był przy swojej szafce, został dociśnięty do niej przez dobrze znaną mu osobę.

- Co, Hood, to, że nauczyciele cię lubią, nie znaczy, że będziesz miał luzy - warknął szatyn, przyciskając go do metalu.
Harry jęknął z bólu, kiedy Tomlinson chwycił zbyt mocno jego nadgarstki. Jego oddech znacznie przyśpieszył ze strachu, a nogami, które mogły być dla niego jedyną 'bronią', jaką mógł się w tym momencie posłużyć, zaczął chorobliwie wierzgać, mając nadzieję, że uda mu się jakoś kopnąć Louisa i odepchnąć go od siebie chociaż na moment.

- Uh - charknął słabo, na co Louis tylko roześmiał się.

- Jesteś taki żałosny.

- Ty jesteś bardziej żałosny, znęcasz się nad słabszymi tylko po to, by pokazać, że jesteś kimś - mruknął cicho, patrząc na szatyna ze złością.

Nie sądził, że on na niego się uwziął. Z tego co pamiętał, ostatnio widział szatyna na swoim koncercie, dobrze sprawdził dwa razy na zdjęciu z fanami.

Dlatego nie rozumiał, czemu stał się jego kolejną ofiarą. Miał ochotę naprawdę pokazać mu, gdzie było jego miejsce, ale szatyn był o wiele silniejszy od niego, więc z łatwością położyłby go na łopatki.
Harry dziwił się jednak, że na jego uszczypliwy komentarz Louis zareagował jedynie prychnięciem i wzmocnieniem uścisku na jego nadgarstkach.

Wziął głęboki oddech, próbując powstrzymać łzy, które cisnęły mu się do oczu. W pierwszej chwili chciał spytać go o koncert, ale uświadomił sobie, że tutaj był tylko Marcelem, a Tomlinson prawdopodobnie uznałby go za dziwaka. Chociaż stój, on już tak o nim myślał.

Jednak po chwili uścisk się poluźnił  i kiedy loczek otworzył oczy, przed nim nie było już nikogo. Zdziwił się tym zachowaniem bardzo. Ostatnim razem podobno zbił kogoś na kwaśne jabłko.

Dziwił się, że mu się upiekło. Chociaż nie to, żeby narzekał... Zawsze wolał pozostać żywym. Szczególnie, że teraz miał mieć jeden ze swoich ulubionych przedmiotów - historię. Po prostu zabrał książki i pobiegł pod klasę. Na szczęście nikt niczego nie zauważył (a przynajmniej tak Harry myślał). Niall już po chwili wdał się z nim w rozmowę, a jeszcze chwilę później przyjaciele śmiali się do rozpuku z żartów Irlandczyka, zanim spostrzegli, że nauczyciel otwierał już klasę.

~·~

You only see, what your eyes want to seeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz