Rozdział jedenasty

803 21 30
                                    


        Opierałeś głowę na ramieniu rzeszowskiego libero i wpatrywałeś się w grafitowe niebo wypełnione połyskującymi gwiazdami. Przymknąłeś powieki i rozkoszowałeś się nieskazitelną, błogą ciszą otulającą miasto, w którym rozwinąłeś swoje skrzydła pod nadzorem byłego atakującego reprezentacji Polski. Przybywając w jego tereny nie spodziewałeś się, że będziesz tu przeżywał tak bolesne chwile. Prychnąłeś pod nosem, gdy twój mózg przytoczył obraz rozpromienionej twarzy blondynki, za którą kryło się jej prawdziwe ja, czyli oblicze pozbawionej wszelkich wyrzutów sumienia kobiety. Odnalazłeś w mroku za pomocą dłoni przeźroczystą butelkę i bez zastanowienia przyłożyłeś ją do ust, pochłaniając jej dość sporą ilość. Skrzywiłeś się, kiedy do twoich kubków smakowych dotarł gorzki posmak i podałeś trunek przyjacielowi. Masłowski spojrzał na ciebie z zadartą brwią, ale po chwili także upił łyk, ale zdecydowanie mniej obfity niż ty. Przechwyciłeś od niego flaszkę i już miałeś ponownie ją skonsumować, kiedy wyrwał ci ją zamaszystym ruchem i wpakował do kubła na śmieci znajdującego się niedaleko was. Zmierzyłeś go groźnym wzrokiem, ale on jedynie wzruszył ramionami i uznał, że tak będzie dla ciebie lepiej. Fuknąłeś pod nosem, dając wyraz swojego niezadowolenia. Raptownie poderwałeś się z miejsca i zatoczyłeś, tracąc równowagę. Brunet pokręcił z dezaprobatą głową i objął cię ramieniem, twoje zarzucając na swoja szyję. Ślamazarnym tempem ruszyliście w stronę twojego osiedla. Ciężar pojawiający się z każdym kolejnym wykonanym ruchem był dla ciebie nie do zniesienia. Nie miałeś najmniejszej ochoty na nic, nie wspominając już o spacerze. Nie spodziewałeś się, że tak szybko pochłonięta zawartość jednej Żubrówki wywoła u ciebie takie szkody. Zwaliła cię z nóg. Może dlatego, że naprawdę rzadko zdarzało ci się szaleć z alkoholem i organizm nie był przyzwyczajony do pochłaniania takiego stężenia procentów? Uradowany wyściskałeś Mateusza, kiedy znalazłeś się wraz z nim we wnętrzu twojego mieszkania. Twój gość zaniósł się śmiechem spowodowanym twoim zachowaniem i pchnął cię na sofę w salonie. Runąłeś na nią z hukiem i zamknąłeś ociężałe powieki, gdy twój policzek spotkał się z miękkim, przyjemnym materiałem jednej z poduszek. Nie było ci jednak dane długo wędrować po krainie Morfeusza, gdyż poderwałeś się do pozycji siedzącej i wrzeszczałeś na całe gardło, kręcąc z niedowierzaniem głową. Przerażony 20-latek wparował do salonu i opadł na miejsce obok ciebie, łapiąc cię za ramiona i potrząsając nimi energicznie. W końcu wyrwałeś się z amoku i popatrzyłeś na niego z niezrozumieniem.

– Miałem okropny sen – wydusiłeś z siebie oszołomiony. –Kochanowski wpakował mi się do mieszkania i wściekły uświadamiał mi, że Lena to jego dziewczyna i oszukała nas oboje. – rzuciłeś, nie zrywając z nim kontaktu wzrokowego.

– To nie był sen, Tytus – wyszeptał łagodnie, wpatrując się w twoją twarz z niepokojem.

Rozwarłeś usta i połączyłeś ze sobą fakty. Wszystko atakowało cię od nowa, jak wracający bumerang. Miał rację. To nie było złudzeniem wytworzonym przez twoją wyobraźnie. To było realną zmorą. Spuściłeś głowę i wbiłeś pusty wzrok w jasny odcień paneli. Twoim ciałem zawładnął spazm, a chwilę później z kącików twoich oczu wydobyły się pierwsze łzy. Cierpienie ponownie wypełniło cię od stóp aż po czubek głowy. Twoje dwumetrowe ciało ponownie otuliła bezsilność. Przyjaciel wpatrywał się w ciebie błękitnymi tęczówkami połyskującymi pod wpływem blasku księżyca, który przedostawał się do pomieszczenia przez niezasłonięte okna. Westchnął głośno i poklepał cię solidnie po plecach, okazując ci tym gestem, że cię wspiera. Wysiliłeś na słaby uśmiech, zwracając twarz w jego kierunku. Słona ciecz błądząca po twoich policzkach skapywała na dywan pod twoimi stopami, przysłaniając ci widok na bruneta. Dostrzegłeś jednak, że i jego oczy zaszkliły się niebezpiecznie. Po chwili pozwoliłeś ustom opuszczać słowa z prędkością karabinu maszynowego, choć wcześniej nie byłeś tak wylewny, jeżeli chodziło o sytuację mającą w twoim mieszkaniu miejsce kilka godzin temu.

Nie jestem twoim zbawicielem, nie jesteś moim przyjacielem II Kochan I Fornal  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz