Valery POV
Trwała jeszcze pierwsza lekcja. Chciałam być wcześniej. No wiadomo. Pierwszy dzień itd. Stoję oparta o jakąś szafkę jednego z uczniów. Wszystko spoko, w ogóle się nie stresuję.
Żartowałam.
Niestety.
Cholernie się stresuję. Bardzo. W mojej poprzedniej szkole byłam przyjęta dosyć dobrze. Wiadomo, liceum, pierwsza klasa, każdy jest nowy. Ale teraz? Nie dość, że nowe miasto, to jeszcze środek roku szkolnego. Prawie. Jest przecież listopad. Kurde. No trudno. Dam radę. Kogo ja oszukuję? Jestem straszną panikarą. Ale tylko czasami. Serio. To dosyć skomplikowane i dziwne. Ogólnie się nie stresuję i nic do siebie nie biorę. Ale...jest jeden wyjątek. Strasznie boję się samotności. Odrzucenia. Boję się, że nie znajdę w tej szkole nikogo, kto mógłby się ze mną zaprzyjaźnić. W tamtej szkole spotkałam na swojej drodze fałszywych ludzi. Bardzo fałszywych. Znaliśmy się od podstawówki. Nasza paczka składała się z pięciu osób (łącznie ze mną). Oprócz mnie byli: Dean, Brendan, Anne oraz Nicola. Poznajdowali sobie pary w tym właśnie towarzystwie. Po prostu...Brendan pokochał Nicolę, a Anne, Dean'a. Ja zostałam sama. Zupełnie sama. Oni mieli siebie nawzajem i odepchnęli mnie. Dodatkowo zwalili winę na mnie. Powiedzieli: ,,Jesteś za brzydka, żeby kogoś poderwać, więc...sorry. To nie nasza wina. Wal się. Po prostu się od nas odpieprz. Zrozum, nikt cię tu nie chce". Dlatego popadłam w depresję. Dosyć głęboką depresję. Z tego powodu rodzice chcieli zmienić mi środowisko, szkołę, a nawet miasto. Szczerze? Chcę tego, ponieważ mam szansę zacząć wszystko od początku. Ale boję się, że skończy się tak samo. Dlatego też, sprzeciwiałam się temu pomysłowi. Może ze mną się nie da zaprzyjaźnić? Może po prostu jestem nieznośna?
Skrzywiłam się na samą myśl o tym, gdy moje rozważania przerwał dzwonek na przerwę.
Zaczęło się. Teraz nie ma już odwrotu.
Uczniowie, a właściwie moja nowa klasa wychodziła z sali 174. Pierwsza wyszła jakaś wysoka blondyna. Ładna. Bardzo. Ma różową, lekką sukienkę i czarne balerinki. Zauważyłam u niej również, długie czarne tipsy.
Z jej krokiem zrównała się jakaś rudowłosa dziewczyna. Ona ubrana jest dosyć zwyczajnie. Jeansy i zwykły t-shirt. Nic nadzwyczajnego.
Podeszłam trochę bliżej, stając im na drodze.
-Czy to 2a? - zapytałam nieśmiało.
-Patrz, to ta nowa - pokazała na mnie palcem blondyna, mówiąc do swojej rudej towarzyszki.
-No widzę, najładniejsza to ona nie jest - rzuciła do blondyny zupełnie tak, jakby mnie tu nie było.
-Ehemm... - chrząknęłam - Czyli do waszej klasy chodzę, tak?
Blondyna wyminęła mnie, lekko się o mnie ocierając. Najwidoczniej szła do kolejnej sali, w której mieliśmy mieć lekcje. Rudowłosa popatrzyła na mnie z wyższością i odparła:
-Lucy. A ta blondynka to Samantha - rzuciła, po czym zrównała się krokiem z wysoką blond-pięknością.
-Nieźle się zapowiada - mruknęłam do siebie i chciałam ruszyć przed siebie, gdy zatrzymał mnie głos.
-One takie są. Nie przejmuj się.
Chyba gdzieś już słyszałam ten głos...albo i nie?
Odwróciłam się na pięcie do wysokiego i zarazem przystojnego chłopaka.
-O, to ty! - krzyknęłam radośnie. Chłopak chyba trochę przeraził się moim entuzjazmem, więc dodał pośpiesznie:
-Jonatan.
-Valery - rzuciłam bardzo szybko, chcąc wypytać go o pare rzeczy dotyczące tych dziewczyn i szkoły. Bałam się, że znowu gdzieś zniknie, pozostawiając mnie bez odpowiedzi.
-A zatem, Valery...pomóc ci znaleźć twoją klasę? - zapytał uprzejmie. Patrzył się na mnie głęboko swoimi brązowymi oczami. Zupełnie tak, jakby chciał coś we mnie znaleźć. To trochę przerażające.
-T-tak - wykrztusiłam i lekko się uśmiechnęłam. Jonatan odwzajemnił uśmiech.
____________________________________
Szliśmy tak do mojej klasy, cały czas rozmawiając. Opowiedział mi trochę o tych dziewczynach. Samantha to bogata dziewczyna. Jej rodzice pracują w firmie z bardzo znanymi kosmetykami. Lucy to jej najlepsza przyjaciółka. Niby normalna laska, ale bardzo wpływowa. Wszyscy nauczyciele ją uwielbiają. Dlatego też, Samantha ją do siebie ,,przygarnęła". Na moje pytanie, skąd wie tyle o tych dziewczynach, odpowiedział tylko, że plotki w tej szkole szybko się rozchodzą. Poruszyliśmy też temat szkoły oraz jego klasy. Podobno jest tam jakaś pusta i zarozumiała dziewczyna, która nie liczy się ze zdaniem innych i uważa się za największą gwiazdę.
Skręcając w boczny korytarz, zauważyłam kogoś. Ją. Właśnie ją. Jessicę Parker. Stała oparta o parapet przeglądając coś w telefonie. Była ubrana dość zwyczajnie. Przetarte spodnie, t-shirt oraz dżinsową kurtkę. Boże. Nie wierzę w to. To była ona!
Kątem oka zauważyłam, że Jonatan odgadł, iż skupiłam na niej wzrok. Prychnął i już chciał coś powiedzieć, gdy rzuciłam się biegiem w kierunku Jessicy.
-Jessica! O Boże! Jessica to ty! - wykrzyczałam na całe gardło. Cała szkoła przyglądała mi się z wielkim zainteresowaniem. Widać, że Jessica jest tu znana.
-Znamy się? - odpowiedziała powoli, jakby rozkoszując się każdym słowem.
-Ty mnie nie znasz, ale ja ciebie owszem. Kocham cię i uwielbiam! Jesteś moją ulubioną aktorką! - mówiąc, a w zasadzie wykrzyczając te słowa, kątem oka zauważyłam przy mnie Jonatana.
-Chodź, Valery. Nie ma sensu nawet na nią patrzeć - powiedział, a ja rozdziawiłam usta i otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Co?! Jak on może ją traktować?! Komentuje zachowanie Samanthy i Lucy, a sam nie jest lepszy.
- Co ty wygadujesz? Uwielbiam ją całym sercem - rzuciłam marszcząc brwi. Zauważyłam, że Jessica lekko się uśmiecha.
-Idiotki - mruknął Jonatan i pośpiesznie się odwrócił. Nawet nie odprowadziłam go wzrokiem, bo zbyt zajęta jestem obserwowaniem Jessicy. Tylko kątem oka zauważyłam, że poszedł sobie. Po prostu sobie poszedł.
-Czego ode mnie chcesz? - zapytała Jessica, lekko się irytując.
-Mogę poprosić o zdjęcie, o autograf też? Proszę! - pisnęłam, składając ręce w błagalnym geście.
-Dobra. Ale dzisiaj wyjątkowo nie mam na sobie modnych ubrań. Koleżanka zmusiła mnie, abym nałożyła te brzydkie, dlatego zdjęcie zrobimy jutro - rzuciła, po czym nałożyła na ramię plecak i odwróciła się z zamiarem skończenia rozmowy.
-No co ty! Jessica! Pogadajmy, proszę... - powiedziałam ledwo myśląc o tym co mówię.
-Nie rozmawiam z fanami - burknęła pod nosem moja idolka, ciągle przed siebie idąc.
Zadzwonił dzwonek. Kurde! A już chciałam podbiec do Jessicy i zachęcić ją do rozmowy. Stałam dosyć blisko klasy 162. Kurde. A gdzie ta głupia klasa - 174? Jednak zbytnio nie przejęłam się tym, że muszę szybko szukać klasy, aby się nie spóźnić na moją pierwszą lekcję. To jest nieważne. Spotkałam Jessicę Parker. To jest najważniejsze. Uwielbiam ją. Kocham! To zdecydowanie moja ulubiona aktorka.
__________________________________________
Perfectwriterr
CZYTASZ
My heart isn't for you
Novela Juvenil- I co? Po prostu odejdziesz? - zapytał z rozpaczą w głosie. -Mogłam się nie zmieniać. To wy mogliście mnie nie zmieniać! Nie cierpiałabym, nie czułabym się zrozpaczona. Miałam tylko was, a w szczególności ciebie. Ale to już nieważne. Nic nie jest w...