Rozdział 9

3 0 0
                                    

Jessica POV

Minęły 2 dni. Zarówno ja, Caroline i Jonatan cały czas próbujemy dodzwonić się do Valery. Nie odbiera połączeń, nie odpisuje na wiadomości, a nawet ich nie czyta. 

No dobrze, spróbuję zadzonić...aha, 33 raz.

Dobija mnie już ten dźwięk sygnału co sekundę. Ona chyba nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo my się o nią martwimy! Aha, zaraz odezwie się sekretarka. Świetnie.

Lepiej przygotuję się, aby coś jej nagrać. No, ale i tak nie odsłucha.

-H-halo? - odezwał się zachrypnięty głos Valery. 

O kurdę! To serio ona!

-Valery? Wiesz, jak my się o ciebie martwimy? Serio? Mogłabyś oddzwonić albo chociaż powiedzieć, że żyjesz - popadłam w lekki słowotok. Zamilkłam, oczekując od niej odpowiedzi. Chodzę w kółko po moim pokoju.

-Jess, wszystko ok. Przepraszam, że się nie odezwałam - ewidentnie chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zastanawiała się czy dobrze zrobi, mówiąc mi o tym ,,czymś" - J-ja nie wracam na razie do Cambridge. Muszę chwilę pobyć w domu, przemyśleć pare spraw. N-nie będę miała przez jakiś czas telefonu, więc nie będzie ze mną k-kontaktu - Valery markotniała bardziej z każdym wypowiedzianym słowem. Nie wiem jak jej pomóc. A chcę. Naprawdę chcę. Chcę też wiedzieć, co się stało. Co, jak i dlaczego. Ale czy mogę jej to zrobić? Czy mogę drążyć temat? Wiem, jaki ból sprawia jej mówienie o tym.

-Valery? Czy t-ty...t-ty jedziesz się z-zmienić? - powiedziałam nieśmiało. Te słowa dosłownie nie chciały mi przejść przez gardło.

-Nie - rzuciła - chcę pobyć trochę w domu -jakoś jej nie uwierzyłam.

-Na pewno? Powiedziałaś rodzicom? - zapytałam w końcu.

-T-tak - zawahała się. Na pewno coś ukrywa - O-oni...j-ja muszę już kończyć. Powiedz reszcie, że ze mną wszystko ok. 

Rozłączyła się. Nie zdążyłam nawet się pożegnać. Jestem prawie pewna, że jednak jedzie gdzieś, że rodzice wysyłają ją w miejsce ,,do naprawienia". Ale, dlaczego ona nie chce nam tego powiedzieć? Boi się? Przecież...przecież się przyjaźnimy.

Jak najszybciej się tylko dało, włączyłam grupowy chat z Jonatanem i Caroline, na którym zaczęłam opisywać całą rozmowę z Valery. Słowo w słowo. Gdy, napisałam już wszystko, kliknęłam - ,,wyślij".

____________________________________

Caroline (tak jak myślałam) wymyśliła tysiąc możliwych scenariuszy do tej historii i ...żadna nie kończyła się korzystnie dla Val. Jonatan z kolei uważał, że powinniśmy ją odwiedzić. Tuż przed jej możliwym wyjazdem. Jednak na razie stwierdziliśmy, że poczekamy i damy jej trochę czasu na przemyślenia. Jeżeli, w ogóle mówiła prawdę.

Obecnie idę przez mokre i deszczowe centrum Cambridge w poszukiwaniu nowych ciuchów. Rodzice ( jak z resztą co roku) dali mi na Boże Narodzenie pieniądze. A w zasadzie dużo pieniędzy. A właściwie, bardzo bardzo dużo pieniędzy. Tak, jakby chcieli zapłacić mi za niespędzany razem czas. Dopiero dzisiaj mogę je wydać. Wcześniej problemy z Valery i w ogóle to wszystko spowodowało, że nie miałam czasu iść na zakupy.

Caroline nie mogła iść ze mną, bo miała do napisania jakieś wypracowania z angielskiego, a Jonatan i ja? Sami? I jeszcze na zakupach? Nie, to niezbyt dobry pomysł. Nie moge dłużej czekać, więc idę sama.

Najpierw zajdę do...Chanela.

Tak wiem, Cambridge i Chanel? Niedawno Anglia zrobiła coś w stylu portalu sklepowego i ...teraz mogę kupować w drogich sklepach nawet w Cambridge. Super, co nie?

My heart isn't for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz