Rozdział 7

1 0 0
                                    

Jessica POV

Siedzę obecnie w samochodzie Caroline. Jest 11.13. Carol prowadzi, a ja siedzę obok niej. W zasadzie czuję się źle. Nie z powodu choroby, tylko samotności. Nie spałam prawie całą noc, rozmyślając o odrzuceniu, które mnie spotkało. Ale to przecież nie moja wina, że mi zazdroszczą.Jestem sławna. To normalne, prawda?

Nie oddzwoniłam do Rosalie. Nie mogłam się przełamać. Ale dzisiaj zrobię to na pewno. Nie mogę stracić jedynej znajomej.

Przez to, że nie spałam całą noc, to mam wielkie wory pod oczami. Ale spokojnie! Zakryłam je korektorem. Brawo ja!

Dostałam jakąś wiadomość na telefonie. Chwyciłam za telefon. Chwila. To tylko powiadomienie z Instagrama, że ktoś polubił moje zdjęcie. Mam insta już od dawna, dlatego mam tam naprawdę dużo zdjęć. Uuuu, ktoś polubił moje zdjęcie zrobione...jakiś czas temu. Jeszcze z planu serialu. Pamiętam to! Pamiętam, gdy miałyśmy krótką przerwę i poszłyśmy razem z Rose na sesję. Lubię tą fotkę, naprawdę.

-To, gdzie w końcu jedziemy?- zapytałam Carol, która ewidentnie skupiała się na zapanowaniu nad autem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-To, gdzie w końcu jedziemy?- zapytałam Carol, która ewidentnie skupiała się na zapanowaniu nad autem. Było dosyć ślisko. Wiadomo, pogoda i te sprawy. Eeee, w zasadzie nie znam się na pogodzie. No przecież, w zimę noszę krótkie spódniczki.

-Jedziemy na plażę. Jak wspominałam, będzie tam Jonatan i ktoś. Pewnie jakiś jego kumpel. Zachowuj się dosyć normalnie. No rozumiesz...tak jak w lumpie. Byłaś sobą i dlatego mam o tobie lepsze zdanie niż na początku. Aha i naprawdę zależy mi, aby Jonatan cię polubił. - skończyła swoje kazanie Caroline, która wciąż nie odrywała wzroku od jezdni.

-Ok, ale...jak znowu zacznie mnie wyzywać, to nie moja wina, że dostanie po mordzie. Eheem...To znaczy to nie moja wina, że dam mu jakąś ripostę - powiedziałam, lekko zmieszana.

-Dobra, jesteśmy. Mamy jeszcze jakieś 10 minut, więc chodźmy do tego baru przy plaży - rzuciła wychodząc z samochodu.

Wysiadłam pośpiesznie, chwyciłam mój piękny, złoty telefon i włożyłam go w tylną kieszeń spodni. Nie było dzisiaj za ciepło, więc ubrałam czarne spodnie, białą koszulę w błękitne paski, moje ukochane szare trampki i jakiś dziwny sweter. Gdyby nie był modny, to bym go nie nosiła, bo jest lekko irytujący. Co. Nieważne.

Z kolei Caroline, która szła przede mną, ubrana jest w białe, rwane spodnie, zwykły granatowy t-shirt z napisem ,,Always cute" oraz ma na sobie czarną bluzę. Aha i białe airmaxy.

Airmaxy? Już chyba mało osób je ma. Ale dobra, nieważne. Nie oceniam ubrań Caroline. Nie, no dobra może trochę.

Zanim się obejrzałam, byłam już w barze. W zasadzie nic szczególnego. Ciemny pokój o ścianach, które wyglądały zupełnie tak jak na zewnątrz ze stolikami, barem i jakimiś białymi oświetleniami. Jeju, kto to wie co to jest. Lampy, czy jakieś świecące obrazy. No, nieważne.

My heart isn't for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz