XLII

735 73 8
                                    

"Jeśli musisz to kłam, tylko rób to doskonale, amatorszczyzna mnie obraża."

Wysoki na kilkadziesiąt pięter, szklany budynek stał pośrodku miasta. Dokładnie w samym jego centrum niczym gigantyczna latarnia morska mówiąca "patrzcie na mnie wszyscy i podziwiajcie". Na samej górze widać było ogromny, złoty i świecący napis "Wassley Virtuo". Oto i budynek, w którym mieściło się całe centrum nagraniowe, reklamowe oraz biura tej wytwórni muzycznej.

-Ogromny ten budynek - mruknął cicho Bill. Zaskoczony patrzał na szklanego potwora. Czułem się przy nim taki malutki, niczym mrówka.

-Tak, w końcu to taka znana wytwórnia - zaśmiał się Matt. - Stąd wyszło naprawdę dużo gwiazd. I to jeszcze tych znanych całemu światu... To nie do pomyślenia, że my zaraz możemy stać się tak samo sławni jak oni.

-Nie aż tak zaraz - zachichotał Yuki - mamy jeszcze trochę czasu, ale mam dobre przeczucie. - Widać po nim było szczęście. Uśmiechał się od ucha do ucha.

-Ale i tak nic nie zrobimy, jeśli Zuko się nie pojawi - westchnął Ben. Oni już stali przed ogromnymi przesuwanymi drzwiami szklanego potwora, za których łypał na nich groźnie ochroniarz.

-Obiecał, że zaraz będzie. Potrzeba mu 15 studenckich - usprawiedliwił go Rafael, który jako jedyny nie przejawiał zbytniej ekscytacji. Co prawda właśnie uchyliły się im drzwi niebios, ale trzeba być rozsądnym.

-Tak, ale wątpię... - w tym samym momencie pod budynek podjechała taksówka, przerywając Benowi. Z tylnych drzwi wyszedł Zuko. Wyglądał porządnie, ale najbardziej widoczne było jego zadowolenie. Uśmiech tak szeroki jak nigdy wcześniej, iskierki w oczach.

-Hej wszystkim, sorki za spóźnienie... - zaśmiał się, jednocześnie poprawiając włosy. - Moje kochanie też strasznie się opierało, ale ja musiałem go wziąć! - zaśmiał się. Wszyscy zamilkł, bo jak to? Zuko, tak, ten ich Zuko miał jakiegoś partnera? Omegę? Wtedy za taksówki wyłoniła się mała Omega. Bez wątpienia był to chłopak, bardzo niziutki i drobny jak laleczka o miedzianych włosach.

-Witajcie - szepnął cicho - Nazywam się Cody Rolles. - Był delikatny jak płatek śniegu, polny kwiatuszek. Jego głos melodyjnych z wyraźnym akcentem osoby, która dokładnie nie potrafi wymówić "r".

-Nie mów, że jesteś partnerem naszego Zuka? - spytałem niedowierzający Bill. W jego głownie nie mieściło się, że Zuko mógłby mieć partnera. Ten palant? Skończony idiota, ten, dla którego najbardziej liczyły się długie nogi, krągłe pośladki, najlepiej jakieś cycki... A tutaj tak bardzo drobny Omega! Przecież on był taki niski, jak krasnoludek!

-Ym... - mruknął nieśmiało - tak, jestem jego Przeznaczonym. - dokończył szeptem. Dłoń czarnowłosego bardzo szybko znalazła się na ramieniu Omegi, pocałował go w czoło z delikatnym uśmiechem na ustach.

-To moje malutkie słoneczko, bardzo go kocham. Już tak nie świdrujcie go wzrokiem bo poczuje się zazdrosny - powiedział spokojnie, ale z słyszalną zaborczością w głosie.

-No dobrze.. Cody. Poznamy się dokładniej jutro? Teraz nie mamy czasu zbytnio na długie rozmowy - uśmiechnął się miło Yuki. W jego głowie kłębiło się masę pytań. Ile ten chłopak mógł mieć lat? Czternaście?! Do jasnej cholery! Zuko pójdzie siedzieć za pedofilie.

-Jasne, teraz muszę i tak biegnąć. - Uśmiechnął się lekko do drugiego omegi i wskazał w przeciwną stronę do wytwórni muzycznej. - Jestem już spóźniony na wykład, miło było was poznać. - Pocałował się jeszcze Zuko, a potem odszedł w stronę uczelni. Różowe oczy wbiły się w kuzyna.

-Ile on ma lat? W ogóle gdzie TY - nacisnął na to słowo - poznałeś takiego studenta? Jak na razie proszę o jakieś szybkie wytłumaczenie.

-Ma dziewiętnaście lat, tyle co ty. Studiuje językoznawstwo - szepnął z rozmarzeniem - Potrafi powiedzieć "kocham cię" w 10 językach... - Zuko był kompletnie zakochany.

* * *

Weszli do ogromnego biura. Yuki miał niemałe wrażenie, że cały tan pokój jest wielkości jego całego domu. A on miał jedno piętro. Za wielkim biurkiem siedział alfa. Był bardzo silny, można było to ocenić po jego zapachu. Intensywne, czyste piżmo. Uśmiechał się do nich niczym rekin, odsłaniał białe, proste zęby.

-Witam moje perełki, tak długo na was czekałem - uśmiechnął się i wskazał na pięć krzeseł, jednak widząc dodatkową osobę lekko się zmieszał. - Oraz Ben, wydawało mi się, że ciebie nie zapraszałem....

-Jestem przedstawicielem młodych. Bill to mój brat - mruknął, wskazując na zielonookiego. Dopiero teraz Samuel spostrzegł jak ci dwaj są podobni. Kurwa, a mógł patrzeć na coś więcej niż na białowłosego Omegę. A teraz nie może nawet przywrzeć do muru tej piękności, bo jak Ben coś wyczuje to od razu będzie miał przejebane. Jego kariera pójdzie tam, gdzie on by chciał.*

-Dobrze, a więc ponownie was wszystkich witam - wstał i lekko się skłonił. Jego zapał trochę przygasł, jednak nadal był dobrej myśli. - Chciałbym wam przekazać, że wasza muzyka jest przecudowna! W dzisiejszym czasach znalezienie takich utalentowanych i rozważnych młodych ludzi to naprawdę wielkie wyzwanie. - Chwalił.

-Panie Wassley... - zaczął zarumieniony Yuki.

-Wystarczy Samuel, Sam - przerwał mu najstarszy Alfa. Bill miał ochotę warknąć na tego całego Wassleya, ale wiedział, że tak nie można. Wtedy dopiero straciliby ogromną szansę.

-Dobrze, a więc Sam - powiedział z wahaniem, ale widząc lekkie i zachęcające skinienie wytwórcy, konturował. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że pa.. dajesz -szybko się poprawił - nam tą szansę.

-Ależ moi drodzy to nic szczególnego, to ja powinienem dziękować - uśmiechnął się i z pod wielkiego biurka wyciągnął pięć teczek. Rozłożył je na blacie mebla. - To umowy, nie lejmy zbędnej wody, chcę was na wyłączność. Od razu album. Macie już dużą popularność, wszytko na pewno się uda - zapewnił. Młodzi powoli sięgnęli po nie, otworzyli i czekali. Wszyscy byli zbytnio zapatrzeni w marzenia, aby zwracać uwagę na szczegóły.

Wtedy zareagował Ben. Powoli sięgnął po arkusz dokumentów Billa i przeczytał go dokładnie. Doskonale wiedział o istnieniu drobnego druczku, kruczków i podpunktów. Wydawało się, że wszystko było dobrze. Przejrzał również pozostałe arkusze i skinął głową.

-Jest dobrze, możecie podpisać - stwierdził. Samuel uśmiechnął się jeszcze szerzej. Co jak co, ale on nie ma zamiaru się wyłożyć na takiej prostej rzeczy, jak umowa.

-----------------------------------------------------------

*- chodzi o "pójść się jebać".

No hejka ludziska. Jak wakacje?

Ja właśnie wróciłam do domu i ogarniam sprawy.

Spróbuje jutro dodać rozdział i sprawdzić dwa wstecz.

Zerwana więź [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz