Rozdział: 1

480 36 2
                                    


Pierwszy cios dupek.

Drugi skurwiel.

Trzeci, czwarty, piąty. Co on sobie wyobraża? Myśli, że porzucę całe swoje życie w Portland na rzecz jego zachcianek?

Pierdolony egoista. Przeprowadzki mu się zachciało. Ot tak mam rzucić wszystko i wyjechać do pierdolonego Seattle. Niby to tylko dwie-trzy godziny drogi od Portland, ale, kurwa, mam tu całe życie. Mimo, iż całym sercem nienawidzę tego miasta, to nie chcę stąd wyjeżdżać. Tu jest moja mama, co prawda spoczywa trzy metry pod ziemią, ale ona tu jest. Zawsze będzie. Może nie ciałem, ale duchem. Każdy zakamarek tego miasta przypomina mi o niej, dzięki czemu wiem, że jest przy mnie. Nie opuściła mnie.

Tak bardzo nienawidzę swojego ojca. Kiedyś byłam jego oczkiem w głowie, a teraz? Ma mnie gdzieś. Po śmierci mamy przez ponad rok zmagał się z alkoholizmem, a kiedy z tym skończył, rzucił się w wir pracy, a mnie ma gdzieś. Potrzebowałam go. Kiedy ona odeszła, miałam zaledwie trzynaście lat. Porzucić swoje jedyne dziecko... Minęły cztery lata i nic się nie zmieniło. Dalej myśli tylko o sobie.

— Aaa! — Wrzeszczę głośno.

Uderzam w worek z całych swoich sił. Cios za ciosem bez przerwy. Z każdym kolejnym uderzeniem emocje powoli opadają, a moje ciosy są coraz słabsze. Chwytam się worka i opieram na nim czoło. Normuję swój oddech i odsuwam się. Dopiero teraz zaczynam odczuwać ból spiętych mięśni. Jutro nie wstanę z łóżka.

Trener zawsze powtarza: "Najpierw rozgrzewka, potem cała reszta. Bez niej przez następne dni nie wstaniecie z łóżka. Pamiętajcie, o wygranej nie decyduje siła tylko dobra technika i taktyka. W walce używajcie mózgu. Uważnie obserwujcie przeciwnika, znajdźcie jego słabości i wykorzystajcie je. Ale przede wszystkim skupcie się na waszym celu, nie rozpraszajcie się. Jeden błąd może wszystko zniszczyć."

Gdyby Daniel teraz mnie zobaczył, na sto procent zrobiłby mi kazanie. Czasami, gdy jestem naprawdę wkurzona, nie myślę o niczym innym, jak o przywaleniu w coś, dlatego od razu zaczynam z całych sił walić w worek treningowy. Zapominając o otaczającym mnie świecie. 

Biorę do rąk butelkę wody i opróżniam całą. Plastik wyrzucam do kosza i idę do szatni. Po wejściu od razu udaję się pod prysznic. Odkręcam kurek z zimną wodą i staję pod strumieniem. Przymykam powieki, głośno wzdychając. Zimny strumień pada prosto na moje spięte mięśnie. Rozluźniam się odrobinę, biorę do rąk gąbkę, nalewam na nią mydła w płynie, po czym zaczynam myć każdy skrawek mojej skóry. Spłukuję z siebie pianę, chwilę jeszcze stoję pod strumieniem, po czym zakręcam wodę. Rozsuwam zasłonkę, biorę z haczyka ręcznik i osuszam swoje włosy, a potem resztę ciała. Owijam się nim i wychodzę. W szatni zakładam świeżą bieliznę, czarne dresy i tego samego koloru bluzę przez głowę. Na stopy wsuwam moje czarne adidasy. Wilgotne włosy przeczesuję dłonią, po czym związuję w rozwalonego koka. Pakuję do torby wszystkie swoje rzeczy, gaszę światło i wychodzę z szatni. Zatrzymuję się przed wyjściem z hali, trzymając rękę na klamce. Ostatni raz przyglądam się temu miejscu. Wiążę się z nim tyle wspomnień, wzlotów i upadków. Moja pierwsza walka. Moja pierwsza przegrana i wygrana...

Z bólem opuszczam to miejsce. Zamykam drzwi na klucz i chowam go do torby. Zarzucam na głowę kaptur, a ręce wkładam do kieszeni bluzy. Jest kilka minut po północy. Marzę tylko o tym, aby być już w swoim łóżku i pójść spać.

***

— Wyjeżdżasz?! — Głośny krzyk wybudza mnie ze snu.

Jęczę cicho i szczelniej okrywam się kołdrą.

POISONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz