Stoję oparta o blat kuchenny i popijam drinka z plastikowego kubeczka. Nie mam ochoty na imprezę, lecz obietnica to obietnica. Domówka u Isaac'a Wood'a powoli zmienia się w tłum napalonych ludzi. Gdzie nie pójdziesz tam znajdziesz jakąś parę, która nadmiernie okazuje swoje zainteresowanie sobą. Dym papierosowy i odór alkoholu aż parzy moje nozdrza, a już nie wspomnę o zapachu spoconych, naładowanych testosteronem nastolatków.
Beka jakiś czas temu zniknęła, gdzieś z Isaac'em i już nie wróciła. Czy się martwię? Ani trochę. Jest już na tyle duża, że poradzi sobie sama. Jeszcze chwilę tu zabawię po czym znikam. Obiecałam, że z nią przyjadę, a nie, że zostanę do końca. Wywiązałam się ze swojej obietnicy. Mam tylko nadzieje, że ma na tyle oleju w głowie, żeby nie pakować się w jakiś kłopoty.
Dopijam do końca swój napój, zgniatam kubeczek i rzucam go na blat. Wychodzę z kuchni i przeciskam się w stronę wyjścia na dwór. Krzywiąc się za każdym uderzeniem z łokcia, czy nadepnięciem na stopę. Moje siniaki są świeże i dopiero zaczęły pojawiać się na skórze, kolejne przypadkowe uderzenia tylko wzmacniają ból i ich ilość. Z wielkim trudem dopycham się do drzwi i wchodzę. Zaciągam się świeżym powietrzem i wzdycham z ulgi. Przymykam na chwile powieki, rozkoszując się chłodnym, marcowym wiatrem, muskającym moją twarz.
Czując na sobie czyiś wzrok, otwieram oczy i odwracam się z powrotem w stronę budynku. Niedaleko mnie, oparty o ścianę stoi, we słanej osobie Nick Collins. Mierzę go od góry do dołu wzrokiem. Zatrzymuje się dłużej na jego podbródku, dokładnie to na papierosie między jego wargami. Wypuszczając dym z płuc, unosi jeden kącik do góry, wykrzywiając usta w krzywym uśmiechu. Odrywam wzrok od jego warg i podnoszę go wyżej. Czarne jak otchłań tęczówki wpatrują się prosto we mnie.
Odrywam stopy od podłoża i wolnym krokiem podchodzę bliżej.
— Śledzisz mnie? — odzywam się jako pierwsza.
— Może — przygląda mi się dłuższą chwile po czym odwraca wzrok przed siebie i zaciąga się ponownie papierosem.
Zamyślona patrzę na jego prawy profil. Siłą odrywam wzrok od jego twarzy i spoglądam w niebo. Plecami opieram się o ścianę, a dłonie chowam do kieszeni spodni. Obydwoje pogrążamy się w swoim myślach, nie zwracając na nic innego uwagi.
Walka z Rachel odebrała mi wszystkie siły i przywołała jedno z najgorszych wspomnień. Do dziś pamiętam ten ból, przerażenie na twarzy u wszystkich. Szpital, pielęgniarki patrzące na mnie z odrazą i współczuciem. Lekarze biegający po całym pomieszczeniu. Głośne krzyki i krew, mnóstwo krwi. Przez ponad miesiąc dochodziłam do siebie, ale to tylko fizycznie. Psychicznie było gorzej. Koszmary, ataki paniki i ogromna strata, prześladowały mnie i wykańczały, kawałek po kawałku. Długo zajęło mi dojście do siebie i poskładanie się do kupy. Dzisiejsza konfrontacja przywołała wspomnienia. Nie tylko te złe, ale także te za czasów, kiedy się przyjaźniłyśmy. To, że mnie pokonała nie było w żadnym stopniu przyczyną mojego stanu. Za to odpowiadała zdrada najbliższej osoby. Zdradziła mnie, wykorzystała moje zaufanie i wyrzekła się naszej przyjaźni.
Widząc ją leżącą na macie, nie czułam satysfakcji ani zwycięstwa. Czułam żal i ból widząc, jak bardzo chęć bycia najlepszą zniszczyła Rachel. Mimo, że mnie złamała i skrzywdziła, jak nikt dotąd, to była moją przyjaciółką i w jakimś stopniu zawsze będzie mi na niej zależeć. Nie potrafię jej nienawidzić w pełnym stopniu, ale także nie potrafię jej wybaczyć. Była częścią mojego życia, ale nasza znajomość pozostanie już na zawsze tylko wspomnieniem.
Wspomnienia mnie przytłaczają, mam ochotę wrócić do domu, wziąć butelkę wódki i w samotności się napić, a potem rzucić się na łóżko i zasnąć.
CZYTASZ
POISON
Teen Fiction~pijemy truciznę, nasze myśli lecą dla nas i zastanawiam się, dlaczego czujemy się tacy chorzy~