Cztery dni później... Piątek
Wychodzę z klasy jako pierwsza. Nareszcie koniec. Dzisiaj ta przeklęta kolacja z znajomymi ojca. Jeśli myśli, że ubiorę sukienkę, to się myli. Nie będę się stroić. Pohamuje się trochę z głupimi odzywkami. W ogóle w planach mam nie ozywać się, jedynie odpowiadać na zadane mi pytania. Posiedzę z nimi godzinkę, a potem udam, że źle się czuje i pójdę do siebie.
— Davina! — krzyk Beki rozniósł się po całym korytarzu.
Wzdycham zirytowana i staję w miejscu. Chcę jak najszybciej wyjść z tej szkoły, przeżyć tą głupią kolacje i pójść spać.
Beka dobiega do mnie i staje obok. Odwracam się przodem do niej i patrzę wyczekująco. Ta patrzy na mnie i bawi się palcami u rąk.
Dalej dziewczyno. Mów co chcesz. Nie mam czasu — mówię w myślach.
— Ch-Chciałam... Masz jakieś plany na dzisiaj? — wydusza w końcu z siebie.
— Mam kolacje z ojcem i jego znajomymi — krzywię się.
— Oh, a długo ona potrwa? — pyta nieśmiało.
— Nie wiem, ale mam w planach zmyć się z niej po godzinie — odpowiadam.
— To... może chcesz ze mną pójść na... na... — zacina się.
— Na? — splatam ręce pod piersiami.
— N-na W-walkę — szepta cicho.
Marszczę brwi. Chyba coś źle zrozumiałam. Ona powiedziała: "na walkę"?
— Walkę? — upewniam się, czy dobrze usłyszałam.
— Tak, dokładnie to na nielegalne walki — rumieni się delikatnie.
Wybucham śmiechem. Ona i walki? Nielegalne walki? Dobry żart.
— Żartujesz? — opanowuje śmiech.
Dziewczyna kręci przecząco głową i jeszcze bardziej się rumieni.
— Chodzisz na takie rzeczy? — dopytuje się.
— Nie. To będzie mój pierwszy raz — wyznaje, a jej twarz zaczyna przypominać dojrzałego pomidora.
— Dlaczego mnie zaprosiłaś? — naprawdę mnie to ciekawi.
— W-wyglądasz na taką... Znaczy pomyślałam, że... — plączę się w swoich wyjaśnieniach.
Wzdycham głośno. Wiem co ma na myśli i w sumie ma racje. Lubię takie rzeczy, ale nie uczęszczam w nich. Wolę walki z zasadami, legalne, gdzie są postawione granice, a nie zero zasad. Walki na śmierć i życie. W takich walkach ludzie nie znają żadnych granic, nie świadomie, a czasami nawet świadomie mogą zabić człowieka. Po co to komu? Po co odbierać drugiemu człowiekowi życie? Te walki są wyłącznie dla kasy. Osobiście tylko raz poszłam na taką walkę i wiem, że nie jest to miejsce dla takich osób, jak Beka. Ona jest zbyt wrażliwa, widok dużej ilości krwi, i brutalność jaka tam panuje... Nie wytrzyma tego.
— Rebehah to nie jest miejsce dla ciebie — mówię.
— Co? Dlaczego? — marszczy brwi.
— Jesteś wrażliwą osobą. Zaufaj mi, to nie jest miejsce dla ciebie — tłumaczę i odwracam się.
— Nie znasz mnie! — podnosi głos.
CZYTASZ
POISON
Teen Fiction~pijemy truciznę, nasze myśli lecą dla nas i zastanawiam się, dlaczego czujemy się tacy chorzy~