Nazywam się Angel Alex Allen mam 29 lat, 160 cm wzrostu, brązowe włosy i błękitne oczy, noszę brązowe soczewki co się wiąże z moją przeszłością... Ale o tym kiedy indziej. Mieszkam w wynajętym mieszkanku niedaleko centrum Nowego Yorku, pracuję w kawiarni nieopodal Stark Tower, zarobki są tam marne ale z czegoś się muszę utrzymać.
Mam przyjaciela John'a, jest też to mój terapeuta, pomógł mi wyjść z depresji...
John to wysoki 35-latek, oczy koloru zielonego, dobrze zbudowany blondyn. Przychodzi do mnie codziennie i zaczepia w pracy, kilka razy mi się przez niego oberwało, że niby zamiast robić to pogaduszki
Pfff... głupoty jakieś.-Halo ziemia do Angel!- John macha mi ręką przed twarzą.
-Co?... John? O hej nie zauważyłam jak wchodzisz, jak zwykle duża czarna kawa bez żadnych dodatków?-powiedziałam z bananem twarzy
-A! I jeszcze płacisz gotówką?-John podniósł ręce jakby się poddawał.
-Przejrzałaś mnie- odzwajemnił mój uśmiech -ostatnio dużo się zamyślasz, wszystko okej?-
-Wszystko ok, dzięki że pytasz.- Tak naprawdę nic nie jest "okej" ale nie chcę go teraz tym zamartwiać...
Popatrzał na mnie podejrzliwie po czym powiedział -Wiesz że możesz mi wszytko powiedzieć?-zapytał.
-Tak wiem, wiem. Lepiej powiedz co tam u Sary, oświadczyłeś się jej w końcu?- Sara to dziewczyna John'a, poznali się na dyskotece, on rzucał marnymi podrywami, a ona rzucała mu krzywe uśmieszki, zdobył od niej podstępem numer i tak się poznali... John planuje się jej oświadczyć w najbliższym czasie.
-Ehh... szkoda gadać, zaprosiłem ją do jednej z najlepszych restauracji, zjedliśmy kolację, wszystko super i wogóle, poszedłem do łazienki się przygotować, wracam, ona nie zauważyła że wróciłem ponieważ, cały czas się wpatrywała w widok za oknem, klękam... aż tu nagle dzwoni jej telefon! Ona jak poparzona szuka telefonu w torebce, odbiera, a tu się okazuje że to jej przyjaciółka, że niby chłopak z nią zerwał, w międzyczasie zauważyła że klękam, wogóle nie skojarzyła faktów i wzrokiem zapytała co ja robię, ja spanikowany pokazuję na buta którego na szybko rozwiązałem, że niby go zawiązuje i dlatego klęcze, zawiązałem buta. Kolejnych prób oświadczyn nie robiłem, stchórzyłem... spanikowałem... ehh... I powiedz mi An co ja mam teraz zrobić.-myślałam że mi się tu popłacze, ale na szczęście tego nie zrobił.
-Oh Jo, weź się w garść, idź z nią na plażę i tam to zrób, na pewno ci się uda.-uśmiechnęłam się do niego pocieszająco.
-A jak ci się nie uda to widocznie przeznaczenie ma inne plany co do ciebie.--Dzięki An, musi mi się udać, to kobieta mojego życi...- zadzwonił telefon John'a
-Halo? ... Rozchisteryzowana nastolatka? ... Ale ja mam teraz przerwę... Ale jak to mi odliczycie z pensji jak nie przyjdę teraz? ... Ehhh dobra będę za 5 minut.-rozłączył się.
-Przepraszam Angel, praca wzywa, odwiedzę Cię jutro-powiedział.-Nie no jasne, każdy ma jakieś obowiązki...-Jak na zawołanie mój szef znowu mi zwrócił uwagę: "Mniej gadania, więcej pracowania"
-Tsaa, do zobaczenia Jo!-rzuciłam na pożegnanie.Co ja mam teraz robić? Zero klientów, zero roboty, dobrze że mam swoje słuchawki i telefon.
Już po kilku sekundach wsłuchiwałam się w moje ulubione piosenski, oparłam się plecami o ladę i przęglądałam facebook'a.
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu, podskoczyłam ze strachu jednocześnie zrywajac słuchawki z uszu i chowając telefon do kieszeni.
Odwróciłam się A tam stał on...
Anthony Edward Stark.
Hmm, wspominałam że pracuję niedaleko Stark Tower, pewnie gdyby nie to, nigdy by tu nie trafił.-P-pan Stark?- zapytałam ze zdziwieniem.
-We własnej osobie-odpowiedział ze swoim firmowym uśmieszkiem.
-Co Pan tu robi?-ciągle byłam w lekkim szoku
-Przyszedłem powierzyć ci ważną misję-powiedział po czym popatrzał mi się prosto w oczy.
To. Było. Niesamowite.
Jego oczy były niesamowite. Jego czekoladowe oczy, mogłabym wpatrywać się w nie całą wieczność.
-ekhm... słuchasz mnie?-O nie jaki wstyd! Przyłapał mnie! Spuściłam wzrok w dół i się zarumieniłam.
-Ugh... słucham pana-odpowiedziałam troszkę na siebie zła.
-zrób mi podwójną latte, tylko żeby była ciepła! A nie jak ci z naprzeciwka... Zimną latte mi podali, no wiecie co!?-
Bez słowa zabrałam się do robienia kawy dla Stark'a, ugh Ale te jego oczy...
Spokojnie Alex, to twój klient A ty masz mu zrobić dobrą latte.Kiedy skończyłam postawiłam kawę na ladzie. Niestety dalej miałam te przeklęte rumieńce... A jego to chyba bawiło, ehh...
-mmm, pięknie pachnie, ale czy dobrze smakuje?- spojrzał na mnie podejrzliwie po czym upił łyczek płynu, jego twarz natychmiast się rozweseliła.
-Całkiem niezła, ponieważ jesteście najbliższą kawiarnią i robicie dobrą kawę, będę tu częstym klientem-puścił mi oczko i udał się do wyjścia.
CZYTASZ
Wyjątkowa-T.S.
FanfictionOna: szczupła i drobna brunetka, miała trudną przeszłość, zwykły szary człowiek który ginie wśród tłumu, On: dobrze zbudowany brunet, superbohater, playboy, filantrop, miliarder. Czy pomimo różnic coś ich połączy? Czy on zaakceptuje jej wady A ona j...