1.

815 45 0
                                    

Wysoki błękitnooki mężczyzna podszedł do drobnej, brazowookiej brunetki gotującej obiad.
-Mmm, pięknie pachnie, co tam pichcisz?-zapytał mężczyzna.
-Tajemnica-kobieta uśmiechnęła się chytrze po czym wspięła się na palcach i  pocałowała towarzysza w policzek.
Po chwili do kuchni wbiegła mała niebieskooka brunetka,
-Mamo! Tato!-powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Narysowałam wam rysunek!-bruneteczka wyciągnęła obie rączki w stronę rodziców pokazując rysunek, przedstawiał on trojga ludzi trzymających się za ręce.
-To my! Już zawsze będziemy razem!-

*kilka godzin później*

-Wychodzę do pracy! Wrócę za kilka godzin!-do mamy podbiega córeczka i pyta:
"Wrócisz? Na pewno?"
Kobieta wzięła córeczkę na ręce i przytulając ją wyszeptała jej na ucho:
"Obiecuję, wrócę lada moment."
W tej chwili rodzicielka złożyła brunetce obietnicę, której nie dotrzyma...

*

Obudziłam się z potem na czole.
Ten sen, To wspomnienie...

Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie nad telewizorem.
Była godzina...
-FUCK!-jak poparzona zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki.
Była godzina 7:53, do pracy miałam na 8:00.

Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, uczesałam włosy, założyłam soczewki,
Poranne pierdoły.

Wyleciałam z łazienki i potruchtałam do szafy, i tu się zaczyna problem, jaki ma każda normalna kobieta.
-Ahhh, w co ja mam się ubrać?-
Po krótkich poszukiwaniach wybrałam czarną bieliznę, jeansowe szorty i brązowy t-shirt z logiem kawiarni, nie był on obowiązkowy ale uwielbiam kolor brązowy więc czemu nie.

Wzięłam klucze i wybiegłam z domu.

Ostatecznie na miejscu byłam o 8:32.
-O dzień dobry! w końcu raczyła się  pani zjawić.-przywitał mnie mój szef.

-Uhm, przepraszam, budzik mi nawalił-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

-Dobra, gdzieś mam twoje tłumaczenia, żeby mi to było ostatni raz! - palnął wychodząc na zaplecze.

Po kilku minutach usłyszałam dzwonek zwiastujący nadejście kolejnego klienta,
-Dzień Dobry.-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy,
-Co podać?-

*7 godzin później*

Jest 15:30, Jo powinien być już półtorej godziny temu, zaczynam się trochę martwić bo zawsze przychodzi równo 14:00, a nawet jeśli się spóźniał to dawał mi wcześniej znać że, będzie później.
Postanowiłam, że poczekam jeszcze kilka minut, i jeśli John nie da żadnego znaku życia to zadzwonię do Sary.

Po kilku minutach wybrałam numer do Sary, w przeciągu dwóch sygnałów odebrała,
-An-Angel?- usłyszałam zapłakany głos w słuchawce.
-John'a potrącił samochód-

-Co!? Ale jak to? Kiedy to się stało? Stało mu się coś poważnego?
Sara! Czy on żyje!?-słowa wylatywały ze mnie z prędkością światła.

-Szedł do ciebie, gdy przechodził przez pasy jakiś pirat drogowy go przejechał, jeszcze ten tchórz uciekł z miejsca zdarzenia... Jo walczy teraz o życie w szpitalu, lekarze powiedzieli że nawet jeśli uda się go uratować najprawdopodobniej będzie sparaliżowany od pasa w dół.-
Przez cały czas Sara płakała,
A ja milczałam, nie mogłam z siebie wydusić ani słowa.

To przeze mnie.

Gdyby Jo nie szedł wtedy do mnie to by go nie potrąciło auto.

Co ja narobiłam, nie mogę stracić kolejnej ważnej mi osoby i to jeszcze w ten sam sposób...

Wyjątkowa-T.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz