Ronald chyba nie widział w życiu nic tak obrzydliwego jak tyłek Dracona. Stanął jak wyryty wraz z Minerwą, która tym razem nie wytrzymała i puściła pawia godnego prawdziwej opiekunki Gryffindoru.
– Bleee – skrzywił się Ron.
– No... – westchnęła Minerwa, ocierając usta rękawem, co wyglądało obrzydliwie. – Albusie, tym razem przegiąłeś! Co to do cholery ma znaczyć? PRZECIEŻ PAN MALFOY TO TYLKO UCZEŃ!
– Pan Malfoy już dawno nie jest uczniem – odezwał się Dumbledore. – I nie ma nic przeciwko, żebym trzymał tutaj jego syna jako zabawkę.
Minerwa uniosła brwi, lecz nie zdążyła powiedzieć nic więcej, gdyż zza regału wyszedł właśnie Lucjusz Malfoy, trzymając w ręku jakąś grubą książkę.
– Allie, mógłbym od ciebie to pożyczyć? – zapytał, nie odrywając wzroku od okładki. – Intryguje mnie to... Nie wiedziałem, że mugole mogą uprawiać seks z delfinami.
– Och! – Albus uśmiechnął się lubieżnie, odwracając się na chwilę w jego stronę. – "Mokra Bogini"! To jedna z moich ulubionych książek, naprawdę warto ją przeczytać, synku.
– Synku? – zakrztusił się Ron. – Ewww, może jeszcze "tatusiu"?
Lucjusz Malfoy na dźwięk tych słów spojrzał w kierunku Ronalda. Chłopak szykował się na jakąś ciętą ripostę z ust byłego ślizgona, ale ten ostentacyjnie zignorował słowa Rona i zamiast tego jego uwaga całkowicie skupiła się na Minerwie.
– Och, Minnie, ty tutaj? – zdziwił się. – Dawno się nie widzieliśmy. Musisz kiedyś wyjść ze mną do Hogsmeade, napijemy się może czegoś mocniejszego, co ty na to?
Ku zdumieniu Rona, profesor McGonagall zarumieniła się i zaczęła się bawić kosmykiem włosów, który wypadł z ciasno upiętego koka. Ronald poczuł dziwne uczucie w klatce piersiowej, gdy patrzył na opiekunkę Hogwartu, która uśmiechała się zalotnie do starszego Malfoya.
– Lucjuszu, to bardzo miłe z twojej strony. Z chęcią się z tobą spotkam, może w któryś poniedział...
– Hej! – przerwał jej krzykiem Ron. – Co jest z panią nie tak? TO MALFOY! Naprawdę chce się pani zadawać z kimś, kto zabija i gwałci mugoli?
– Ej, kto tu mówi o gwałcie, Weasley – oburzył się Lucjusz. – Oni wtedy są już martwi! Nie da się zgwałcić zwłok.
Ron w duchu przyznał mu rację, więc zakończyli ten niewygodny temat.
Chłopak przypomniał sobie w końcu, po co tu przyszli. Postanowił grać odważnie i ofensywnie. Miał za zadanie zaimponować Minerwie. Pokazać tej arystokratycznej rodzince, kto tu naprawdę jest czarodziejem czystej krwi.
Hmm... To znaczy...
Miał za zadanie dowiedzieć się, co tu jest grane. A, jak mawiał ojciec, czystość krwi nie była najważniejsza.
Ciekawe, czy McGonagall była czystej krwi. Czy ich dzieci byłyby...?
NIE. NIE. Nie. Stop. Ron musiał powstrzymać swój mózg, jego myśli chyba zaszły za daleko.
Dzieci są złe. Czysta krew nie jest konieczna. Dzieci są złe. Czysta krew nie jest konieczna. Powtarzał to jak mantrę, nie orientując się, że ani razu nie przyszło mu do głowy, by powiedzieć "To tylko moja nauczycielka".
Chłopak znowu otrząsnął się po dłuższej chwili ze swoich myśli. W tym zamku zdecydowanie działo się coś złego.
Co on wcześniej...? Ach tak! Ofensywna postawa.
CZYTASZ
Teach me, professor
FanficW dniu piętnastych urodzin Rona nic nie układa się dobrze. Głównie przez fakt, że wszyscy w Hogwarcie zachowują się tego dnia zupełnie niedorzecznie, bo jakiś idiota musiał upuścić fiolkę z eliksirem oszałamiającym. Kiedy już nie wiadomo, kto jest n...