Ostatecznie ostatni raz

427 41 9
                                    

-SAAANS! - krzyczałaś z całych sił biegnąc w stronę ulicy – SANS! SAAANS!! - kiedy ciemny dym opadł, dostrzegłaś Blastera z szeroko otworzonymi oczami. Potem dostrzegłaś Sansa, ledwo trzymał się na nogach, strzępki ubrań ledwo osłaniały popękane kości, ociekające czerwoną magią. Jego oczodoły były puste. Padł na kolana. - NIE! - krzyczałaś podbiegając do niego by pomóc mu wstać. Był ciężki. Blaster drżał. - Sans! Sans, błagam, ocknij się! Proszę! - choć jego oczodoły delikatnie się rozszerzyły, nadal były puste

-A....Aniele.. u...ciekaj

-Nie zostawię cię tutaj!

-Za... za silny... staty... bez numerów.. - mamrotał

-Co? - po policzkach ciekły Ci łzy – Jak to bez numerów?

-Widziałem... jego duszę.. przez chwilę... Jest... niewyczerpana.. - Otworzyłaś szerzej oczy. Niewyczerpana? Co to ma kurwa znaczyć?! Jak silny jest Jerry, skoro jego staty mówią, że siła jest nie do wyczerpania?! - Uciekaj... z... Blasterem... obroni cie... - drżał – Do mojego... brata.. on... weźmie cie do... zamku... bądź... bezpieczna...

-Powiedziałam, że cię nie zostawię! - krzyczałaś ocierając łzy – Nie zrobię tego... Nie zostawię cię tu samego! Nie mogę!

-...A... Aniele..- Wzięłaś jego rękę i ścisnęłaś. Czułaś pył pod palcami

-Sans – załkałaś – Proszę, zostać ze mną... - zamrugałaś płacząc – Nie mogę... nie mogę..

-Aniele... - uśmiechnął się – Przepraszam... chujnia, co? W końcu zacząłem skupiać się na tym co teraz i ...

-Nie umrzesz! - krzyczałaś.

-Obawiam się, że to jedyne wyjście – głos Jerrego zabrzmiał w powietrzu. Odwróciłaś się by na niego popatrzeć, Blaster przyglądał się, jak ten ląduje. Pokurcz wzruszył ramionami – Co za szkoda, wasza więź sprawia ci tyle bólu, nauczycielko. Gdyby tylko nie wchodził w moją drogę

-To ty sprawiasz mi ból! - wycedziłaś przez zęby. Czułaś jak gotuje się w Tobie wściekłość. Puściłaś dłoń Sansa i stanęłaś na równe nogi. Odwróciłaś się w stronę Jerrego posyłając mu spojrzenie pełne odrazy. Jerry zadrżał, aby Twoje spojrzenie go zabolało. Nie, nie spojrzenie. Twoje pragnienia. Wściekłość. Wstręt. Odraza. Nienawiść. Wszystkie te emocje przenikały Twoją duszę, Jerry czuł każdą z nich

-P...Przestań! Przestań! - rozkazał

-Zamknij ryj! - postanowiłaś walczyć. Jerry zadrżał ponownie – Zapomniałeś co mi powiedziałeś? Nawet Boss nie może walczyć z pragnieniami i intencjami. - Jego oczy otworzyły się szerzej, źrenice drżały – Jesteś odrażający, okropny, zły! - krzyczałaś. Każde słowo było jak fizyczny atak w jego stronę, jego skórę pokryła czarna magia.

-Nie, nie! - krzyczał – Przestań!

-Jak śmiesz próbować zabić mojego Soul Mate! Jak śmiałeś zabić tamtych ludzi?!

-Nie! Ja .. ja tylko chciałem... oni nie zasługiwali!

-A Ty zasługujesz? - wtrąciłaś się – Zasługujesz tylko na odrzucenie, odrazę i czystą nienawiść! - Raz jeszcze jego ciało zadrżało, odsunął się do tyłu

-Ah! Nie! Przestań!

-Ilu ludzi błagało cię o życie?! - mówiłaś dalej – Ilu ludzi błagało, abyś ich nie zabijał, a ty się śmiałeś?! ILU, JERRY?! - przybliżyłaś się. Czułaś jak coś unosi się dookoła Ciebie. Nie złość, to coś innego, jaśniejszego i lżejszego. Twoja.. magia? Ubrania zaczęły się unosić tak samo jak przedmioty na ulicy... kamienie, listy, śmieci w końcu latarnie uliczne i wkrótce przestrzeń była pełna przedmiotów unoszonych przez jasno-niebieską magię Twojej duszy. Jerry zrobił krok w tył, zaś Ty uniosłaś swoją i skierowałaś przedmioty w jego stronę.

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz [i hope you break me - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz