Rozdział III

228 9 0
                                    

   Gwałtownie się obudziłam. Znów męczył mnie ten sam koszmar. Koszmar w którym moi rodzice zginęli w wypadku. Zawsze się za to obwiniałam. Czemu? Bo ja też tam byłam. Siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu i słuchałam muzyki. Wtedy spytałam się o coś prowadzącego auto taty. Tata odwrócił się delikatnie w moją stronę i wtedy to się stało. Skręcił przypadkowo w jakiś rów i uderzył w drzewo. Ja jako jedyna to przeżyłam, nie miałam po tym wypadku nawet zadrapania. Wyjątkowo mi się nic nie stało. Do tego czasu nie wiem dlaczego.

   Była chyba 1:00 w nocy. Po cichu zeszłam z łóżka, żeby nie obudzić Pansy i skierowałam się w stronę małego okna w naszym pokoju. Podniosłam głowę lekko do góry i spojrzałam w pięknie mieniący się księżyc w pełni. Nagle nabrałam dziwną ochotę na wyjście na dwór. Zarzuciłam na siebie płaszcz, nie zwracając uwagi na to, że byłam w króciutkiej koszuli nocnej i nałożyłam na nogi długie, czarne kozaki. Wyszłam z pokoju i pobiegłam w stronę drzwi wejściowych Hogwartu. Otworzyłam drewnianą przeszkodę i wyszłam na dwór. Patrzyłam w księżyc i mieniące się na niebie gwiazdy. Usiadłam pod najbliższym drzewem. Nie wiem dlaczego, ale nagle zaczęłam wszystko widzieć wyraźniej, wszystko miało jakoś bardziej.... specyficzny zapach, a nawet najcichszy szelest wydawał się głośniejszy. Wszystko było bardziej... słyszalne, wyczuwalne i widzialne. Siedziałam pod drzewem, nadal patrząc na księżyc oświecający tę mroźną i ciemną noc. Nagle usłyszałam jakieś dziwne dźwięki, poczułam mocny ból przechodzący po całym twoim ciele, a świat przed moimi oczami zawirował i zczerniał.

*****

   Leniwie otworzyłam oczy. Rozejrzałam się i byłam... w swoim dormitorium. Wszystko wyglądało normalnie, Pansy jeszcze spała, promienie słońca rozświetlały pokój. Był normalny poranek. Pewnie to był tylko głupi sen.

   Poszłam do łazienki, żeby wykonać poranne czynności. Podeszłam do lustra i dopiero teraz się zdziwiłam. Nie wyglądałam tak samo. Miałam długie, gęste, czarne włosy i czerwone, jak krew oczy. Może i byłam teraz bardzo ładna, ale nie byłam sobą. Byłam niesamowicie blada. Z moich prostych, białych zębów, teraz wystawały białe, ostre kły. Miałam wielką ochotę na krew, chciałam się nią żywić. Przypominałam... wampira.

*****

   Przerażona wyszłam z łazienki. Pansy już nie spała.

   - Po co przefarbowałaś włosy i założyłaś soczewki? - zakpiła i popatrzyła na mnie z pogardą w oczach.

    Nawet jej nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z dormitorium. Skierowałam się na błonie. Stanęłam na środku błoni i popatrzyłam na światło słońca. Moja skóra zaczęła się mienić, przypominała diamenty. W świetle słońca wyglądałam jak diamentowy posąg. Zaczęłam biec, ale moja prędkość nie była normalna. Biegłam w tempie nie do opisania. Byłam sto razy szybsza od najszybszego człowieka na ziemi. Przeganiałam wszystko. Zatrzymałam się przy wielkim dębie. Dotknęłam go jedną dłonią i spróbowałam podnieść. Dąb bez wahania wyrwał się razem z korzeniami. Byłam bardzo silna. A wyrwałam dąb zaledwie jednym ruchem ręki. To było niebywałe.

   Prędkością światła popędziłam do Hogwartu tak, by nikt mnie nie zauważył. Stanęłam przed drzwiami do WS. Dopiero zaczynało się śniadanie. Delikatnie popchnęłam drzwi i przeszłam przez ich próg. Wszystkie oczy były skierowane na mnie i było można dostrzec falę szeptów, przepływających przez całą WS. Zresztą nic dziwnego, w sali pojawia się jakaś dziewczyna o czarnych, jak smoła włosach i czerwonych oczach. To logiczne, że będą szeptać. Nikt mnie nie poznaje, więc nie wiedzą kim jestem.

   Usiadłam przy stole Ślizgonów i jakby nic się nie stało, zaczynam powoli jeść posiłek. Jedzenie było obrzydliwe, zresztą co się spodziewać po skrzatach , ale nie o to chodziło. Właśnie odkryłam, że stałam się wampirem i jest oczywiste, że nie jem ludzkiego jedzenia. Kiedy jadłam wszyscy się na mnie patrzyli. To mie już wkurzało. Zauważyłam, że kiedy jesteś wampirem, szybciej się denerwujesz i nie panujesz nad emocjami.

   - Na co się gapicie? - krzyknęłam, a wszyscy odwrócili wzrok, wracając do swoich zajęć.

   Podobało mi się, że wszyscy się mnie boją. Czułam się jakbym miała nad nimi władzę. Polubiłam to uczucie.

*****

  

   Właśnie skończyła się lekcja eliksirów. Teraz miałam tak jakby fory, bo miałam lepszy węch, słuch i wzrok. Kiedy przechodziłam korytarzami ludzie, a szczególnie płci przeciwna, śliniła się. Wkurzali mnie już chłopacy. A najzabawniejsze było to, że nikt nie wiedział kim jestem, nie licząc Pansy. Po lekcjach znowu przyszli do niej te półgłówki.

   - A kim jest ta piękna dama? - zapytał Blaise, cały czas się na mnie gapiąc.

   - Idioto, nie poznajesz szlamy? - odpowiedziała mopsica z głupim uśmieszkiem.

   Blaise zrobił wielkie oczy, a jego usta utworzyły się w literę "o". Usiadł obok mnie i uśmiechnął się głupio, ciągle się przybliżając.

   - Zmieniłaś się, ślicznotko! - seksownie oblizał usta i położył dłoń na moim udzie. - Pięknie wyglądasz w czarnych włosach, a czerwone soczewki są bardzo seksowne.

   Nasz usta dzieliły milimetry, a kiedy czarnoskóry chciał mnie pocałować, przeszkodził mu Draco.

   - Blaise, chodź tu! - warknął blondyn, patrząc z niesamowitą złością na chłopaka obok mnie. Cieszyłam się, że Ślizgon przerwał tę scenę, bo nie chciałam pocałować Diabła.

   Po jakiejś godzinie Ślizgoni wyszli z mojego pokoju, a ja mogłam spokojnie odpocząć po męczącym dniu.

*****

   Następnego dnia przy jedzeniu śniadania, Dumbledore ogłosił Bal Bożonarodzeniowy. Ludzie chyba się już skapnęli kim jestem, bo mówili do mnie po imieniu. Podczas przerwy w zajęciach podszedł do mnie Potter.

   - Pamiętasz nasz pocałunek? - spytał i przybliżył się do mnie, zerkając na moje usta.

  

   - Ten nic nie znaczący? Tak, przypominam sobie - odpowiedziałam, patrząc na niego obojętnie.

   - Może chcesz go powtórzyć?

   - Powiem tylko, że wolałabym pocałować Snape, a tamten całus był tylko wyzwaniem - powiedziałam, po czym wyminęłam chłopaka i udałam się w stronę sali od Transmutacji.

_________________________________________________________

OPOWIADANIE BYŁO PISANE 2 LATA TEMU, A JA WSTAWIAM JE DOPIERO TERAZ. MÓJ STYL PISANIA ZMIENIŁ SIĘ BARDZO, WIĘC TE CZĘŚCI MOGĄ BYĆ TROCHĘ CHAOTYCZNE, A CZYTANIE ICH NIEZBYT PRZYJEMNE. "ROZDZIAŁ V" I WZWYŻ SĄ PISANE PARĘ MIESIĘCY TEMU, WIĘC CZYTA SIĘ JE PRZYJEMNIEJ, A OPISY SĄ TROCHĘ BARDZIEJ SZCZEGÓŁOWE I PROFESJONALNE. 

TO SAMO DOTYCZY OPOWIADANIA "RIDDLE!", KTÓREGO NAJAKTUALNIEJSZE CZĘŚCI SĄ PISANE NIEDAWNO - WCZEŚNIEJSZE CZĘŚCI DWA LATA TEMU. SERIA "ZDRAJCZYNI GRYFFINDORU" JEST CAŁA CHYBA NAJBARDZIEJ CZYTELNA I SZCZEGÓŁOWA, JEDNAK PIERWSZE CZĘŚCI TEŻ SĄ PISANE JAKIŚ ROK TEMU. NAJNOWSZE OPOWIADANIE TIME CHANGER PISANE JEST AKTUALNIE, WIĘC WSZYSTKO JEST W MOIM TERAŹNIEJSZYM STYLU PISANIA.


Jestem zwykłą szlamą!Where stories live. Discover now