Rozdział V

187 8 0
                                    

Usiadłam przy stole Slytherinu, od razu czując na sobie palące spojrzenie Pottera. Nawet nie spojrzałam w jego stronę, brzydząc się tego co tam zobaczę. Zaczęłam dziobać widelcem w jakiejś ciapce, wiedząc, że nie mogę jeść ludzkiego jedzenia. Nawet jakbym była człowiekiem, nie tknęłabym tej obrzydliwej ciapy, którą tu podają.

- Rov, nawet nic nie tknęłaś - odrzekła Lindy, koleżanka ze Slytherinu, która bez przerwy mi się podlizuje. Mruknęłam coś pod nosem, po chwili spoglądając na towarzyszkę rozmowy.

- Nie jestem głodna - odrzekłam, więcej nie odzywając się do Ślizgonki. Nie wiedziałam czemu, ale zaczęłam coraz więcej myśleć o Turnieju. Nie chciałam tego przyznać, bo byłam strasznie uparta i dumna. Ale... Bałam się.

*****

Pierwsze zadanie miało się odbyć za dwa dni. Słyszałam od Harrego, że miały to być smoki. Smoki. Samo to słowo działa na mnie niezwykle przerażająco. Kiedy je wymawiam czuję strach. Te okropne stworzenia, ziejące ogniem, mogą pokonać, a nawet zabić czarodzieja w kilka sekund. A ja... Musiałam zmierzyć się z takim smokiem. Każdy dumny czarodziej powiedziałby, że to dla niego pikuś, że się nie boi. Ale ja? Mogę śmiało przyznać, że przeraża mnie to. Przerażona mnie Turniej i jego zadania. Ale najbardziej przerażają mnie ziejące ogniem stworzenia, które zwą się smoki.

*****

Za chwilę miałam wejść na arenę i stoczyć bój ze smokiem. Bałam się cholernie. Nasz pojedynek miał odbyć się za zaledwie kilka sekund. Serce waliło mi jak oszalałe. Z każdą kolejną chwilą bałam się coraz bardziej. Wywołano moje imię, a ja powolnym krokiem weszłam na arenę. Zobaczyłam wielkiego smoka odwróconego do mnie tyłem. Moim zadaniem było zdobyć spore jajo, które pilnował smok. Słyszałam krzyki i doping ludzi których nawet nie znam. Po cichu weszłam za wielką skalę, kryjąc się przed wszystkimi. Miałam czas, żeby pomyśleć. Nadszedł czas na to, żeby przezwyciężyć swój lęk. Przelotnie spojrzałam na smoka, delikatnie odchylając głowę zza skały. Smok rozglądał się za mną, kręcąc się w te i we w te. Odetchnęłam głęboko. Właśnie! Różdżka! Wyjęłam swoją różdżkę z wnętrza kieszeni moich spodni. Natychmiastowo poczułam cudowny przepływ magi w swoim ciele. Czułam magię od stóp, aż po czubek głowy. Momentalnie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Machnęłam różdżką rzucając na siebie zaklęcie kameleona. Po cichu przeszłam kilka kroków, gdy nagle smok odwrócił się w moją stronę. Jego głowa była tylko kilka milimetrów przede mną. Zaczął węszyć, coraz bardziej się do mnie zbliżając. Momentalnie odskoczyłam od pyska smoka. Jajo było tylko kilka centymetrów ode mnie. Odwróciłam zaklęcie kameleona i momentalnie stałam się widzialna. Zaczęłam biec w stronę jaja. Toczyłam swój własny wyścig ze smokiem, który zaczął pluć we mnie swoimi płomieniami.

- Rovena Braun pojawiła się znikąd! W tej chwili biegnie by odebrać jajo smoka! Czy jej się to uda?! - mówił komentator, próbując przekrzyczeć oszalałą widownię. Biegłam jak oszalała, jednocześnie unikając bliskiego spotkania z ogniem.

- Rovena, Rovena! - zaczęła dopingować jedna osoba, a po chwili cała widownia dołączyła się do niej. Te krzyki mnie niesamowicie rozpraszały, ale nie poddawałam się. Byłam już tak blisko. Jeszcze tylko kilka milimetrów i...

- Rovena Braun zdobyła smocze jajo! - krzyknął Lee Jordan, a ja z tych emocji podskoczyłam z radości. - Rovena była ostatnią zawodniczką w Turnieju. Podsumowując wyniki. Pierwsze miejsce zdobywa Wiktor Krum, tuż za nim na podium znajduje się Rovena Braun, na trzecie miejsce wskakuje Cedric Diggory, przed ostatnią zawodniczką jest Fluor Delacur, a na ostatnim miejscu jest sławny Harry Potter.

Ogłosił wyniki komentator, a ja uśmiechnęłam się promiennie. W końcu drugie miejsce to już coś.

*****

Jestem zwykłą szlamą!Where stories live. Discover now