*176. ONE SHOT KONKURSOWY

143 9 0
                                    

Jakiś czas temu brałam udział w konkursie na facebookowej grupce Bleacha. Zostały dla mnie wylosowane dwie postacie, które w krótkiej historyjce miałam zamienić charakterami. I wypadli mnie Szayel i Orihime. Niestety, z powodu słabej frekwencji głosowania, nie został on rozstrzygnięty. W każdym bądź razie, pisanie tego shota było dla mnie ciekawym wyzwaniem ^^ Zapraszam do czytania.

* * *

Pewnego pięknego i... mrocznego dnia w równie pięknym i mrocznym laboratorium, swoje piękne i mroczne eksperymenty przeprowadzam dobrze nam znany Arrancar nr 8 - Szayel Aporro Granz. Nasz szalony naukowiec prowadził właśnie badania nad nowym serum, które po podaniu przeciwnikowi, zmieni jego osobowość na uległą. Dzięki temu będzie można go szybko i bezproblemowo usunąć, bądź też pobawić sie jego trzewiami.

Wszystko szło idealnie, aż w pewnym momencie jeden z jego wytworzonych podwładnych dodał zbyt dużo jednej z cieczy, co skończyło się wybuchem. Nikomu nic się nie stało. Szayel rozkazał swoim eksperymentom posprzątać, samemu udając się na spoczynek ze względu na późną porę.

Wszystko wydawałoby się w zupełnym, IDEALNYM porządku. Aż do następnego dnia. Dlaczego? Cóż... Tak, jak nikt nie ucierpiał fizycznie, tak też nikt nie zauważył, że za ścianą laboratorium ukrywała się Orihime, która chciała podejrzeć, co Granz kombinuje tym razem.

~ ~ ~ nastepnego dnia ~ ~ ~

Ichigo dostał się do siedziby Arrancarów w Las Noches, gdzie spotkał na sowojej drodze Uluqiorre.

- Oddawaj Inoue! - wykrzyczał.

- Czyżbyś mówił o tej kobiecie? O tej, która stoi o, tam - pokazał ręką postać po prawej stronie - przy filarze?

Kurosaki spojrzał w kierunku, w którym pokazywał jego przeciwnik. Faktycznie, stała tam Inoue, jednak coś mu w niej nie pasowało. Czyżby dziewczyna zmieniła uczesanie? W każdym bądź razie, skierował wzrok znów na Cifera by odkiwnąć mu twierdzaco głową.

- A weź ją sobie - rzucił beznamiętnie Uluqiorra.

- W takim razie... Czekaj, co?

- To, co usłyszałeś.

- Ale... Jak...

- Zepsuła się. Już jej nie potrzebujemy - wyjaśnił i zaczął się oddalać.

Ichigo kompletnie nic nie rozumiejąc patrzył na odchodzacego przeciwnika, który w tej właśnie chwili przestał nim być. Zdezorientowany, ale nadal czujny, zbliżył się do dziewczyny.

- Chodź ze...

- Uahahaha! - wykrzyczała mu przystawiając rękę przed twarz. - Nie, ja tu myślę, jak stać się użyteczną, żebyś nie musiał mnie więcej ratować!

- Etto, Inoue, czy wszystko w po...

- Nie teraz! - przerwała mu poraz kolejny. - Jestem blisko rozwiązania.

- Ee? Uluqiorra, wracaj! Musisz mnie to wytłumaczyć!

- On ma rację. Wracaj tu, nietoperzu! Bez zwierzątek nie ma zabawy.

Arrancar miał już wychodzić z pomieszczenia, gdy zatrzymał się na dźwięk ostatnich słów rudowłosej. Z miną wypraną z emocji wrócił do pozostałej dwójki, która stała pośrodku sali.

- Jak ty mnie nazwałaś, kobieto?

- Nietoperzem, a skoro już wróciłeś to weź nas zaatakuj, czy coś w tym stylu.

Uluqiorra spojrzał się na Orihime tą samą miną co patrzy zawsze, wszędzie i na wszystkich. Jednak mimo to, dało się wyczuć od niego aurę totalnego skołowania i niezrozumienia w zaistniałej sytuacji.

- Odegraj rolę tego atakujacego, bo jeśli zepsujesz moją perfekcję nie dostaniesz forów.

I wtedy, gdy nasz nietoperz miał zaatakować przez znieważenie jego osoby, a Ichigo miał się rzucić w obronie przyjaciółki, ta zaczęła machać rękoma. Po raz kolejny zdezorientowani panowie, oberwali porządnymi plaskaczami, które posłały ich w dwa przeciwne końce pomieszczenia, gdzie na chwilę stracili przytomność.

- Uahahaha! Udało mi się! Uratowałam Kurosakiego!

Wtedy, cały gmach budynku się zatrząsł i jak za sprawą magicznej różdżki, dziewczyna ocknęła się jakby ze snu. Nie wiedziała, dlaczego stoi po środku wielkiej sali, i dlaczego Uluqiorra i Ichigo leżą nieprzytomni. Widząc tego drugiego, podbiegła do niego i zaczęła leczyć z obrażeń.

- Kurosaki-kun... Co ci się stało? - Była na skraju łez.

- Co ty... Nie pamiętasz?

- Nigdy nie zrozumiem tej kobiety... - Usłyszeli Cifera, który po chwili wstał i wyszedł traskając przy tym drzwiami.

~ ~ ~ w tym samym czasie ~ ~ ~

- Mayuri-kun, Mayuri-kun, Mayuri-kuuun!

- Czego sie drzesz, patałachu?

- Twoje imię tak pięknie brzmi, Mayuri-kun. Pięknie będzie też wygladać na twoim grobie, Mayuri-kun. Jeśli oczywiście pozwolisz, Mayuri-kun - odezwał sie ponownie Szayel, który wydawał się dziś nie być sobą.

- Kim ty, do diaska jesteś? Przestań wreszcie pajacować! - Zdenerwował się kapitan dwunastego oddziału.

- Ja... Oi, zawstydziłeś mnie teraz. - Mayuri przejechał ręką po twarzy mrucząc coś o idiotach. - Ja jestem Szayel Aporro Granz, Arrancar numer osiem oraz naukowiec.

- Phi! Chyba jakimś pomyleńcem, a nie naukowcem. Coś ci się poprzewracało.

Wtedy Szayel przykucnął i zaczął grzebać w ziemi kamieniem. Drugą ręką objął swoje kolana. Wyglądał jak mała, niewinna dziewczyn... chłopiec.

- A tobie co teraz? Nie masz jednak zamiaru walczyć?

- Bo wiesz, Mayuri-kun. Chciałbym cię o coś poprosić, Mayuri-kun. - Arrancar zaczął bawić się swoimi włosami.

- Prosić? - Kurotsuchi aż wybałuszył oczy ze zdziwienia.

- Ano... Fajnie by było, gdybyś poddał się cierpieniu, które chcę ci zadać, Mayuri-kun. Byłoby mi niezmiernie miło... Mayuri-kun, daj się zabić.

- Że co takiego?! - wykrzyczał tak głośno, że słychać go było w całym Las Noches.

Po tym wybuchu, Szayel "wrócił".

- Czyli po potraktowaniu mózgu dźwiękiem powyżej określonej wartości decybeli, wraca on do normalnego stanu - zapisać.

- Nie, no, to są chyba jakieś jaja...

Najlepsze teksty i tłumaczenia // BleachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz