Rozdział I

10 2 0
                                    

...
-  Gdzie ja jestem? - zapytałem samego siebie. Wokół mnie obraz przypominający piekło szatana. Odwróciłem się, za mną siedziało skulone dziecko. Było ubrane w poszarpaną, starą piżamę. Podszedłem do niego i zapytałem:
- Wszystko w porządku? - lecz żadnej odpowiedzi nie usłyszałem.
- Wszystko w porządku? - zapytałem po raz kolejny. Usłyszałem jedynie jęk tego czegoś, bo to nie był ludzki głos. Ta postać zaczęła podnosić głowę wyżej i...
- Dobra, dobra, Mike, kumplu... -
- Mogłeś już dać mi dokończyć. -
- Stary, każdy twój sen zawsze zaczyna się tak samo. Może idź do psychologa?-
- Nie, za dużo bierze.-
- To nie wiem, ja Ci nie mam jak pomóc. - dopijając swojego shake'a i odchodząc. Posiedziałem jeszcze trochę w kawiarnii i również poszedłem, zahaczając o dom przyjaciółki.
- Hej. - słyszę damski głos z któregoś z pokoi.
- Skąd wiesz, że to ja? - zapytałem, po czym rozgościłem się.
- Bo tylko Ty masz klucze do mojego domu. -
- No, racja. Ale tego akurat nie wiedziałem. -
- No i mów, co się dzieję u Ciebie? -
- Ciężka sytuacja, nie umiem sobie poradzić. Mam bardzo straszne i dziwne sny. Leżę na jakiejś magmie... - opowiadam to samo co Bardowi, lecz przy nim nie dokończyłem.
-[...] patrzy na mnie potwór, istny potwór! Jakby coś opętało dziewczynkę. Szybko odwróciłem się i zacząłem uciekać ile sił miałem, lecz:- To na marne! - pomyślałem. Odwróciłem głowę - nic za mną nie ma. Pusta przestrzeń. Odwracam się do kierunku, w który biegłem i się przestraszyłem. Znowu ona! Strach tak się wplatał we mnie, że stałem w bez ruchu. "To coś" odezwało się do mnie:
- Chcesz się zabawić? - zapytało i opuściło zabawkę z lewej ręki.

- Odpowiedz! - zaczęło się krztusić

- Nie trzeba było tyle palić. - Odpowiedziałem ze spokojem. "To coś" zadrapało mnie na klatce piersiowej po czym zniknęło, a ja mogłem się ruszyć.
- I się obudziłem. -

- Rany, straszne. - 
- A najlepsze jest to... - i pokazałem moją ranę na brzuchu.
- Mike... może pojedziesz z tym do egzorcysty? Bo słyszałam że to nie są zabawne rzeczy. -
- Co Ty, pomodlenie się starczy. - chociaż wiem że i tak by nie pomogło.
Posiedziałem u niej, dokończyłem kawę, po czym ruszyłem w stronę mojego domu, ale widok tam, nie był za fajny...
Cały dom jakby był postawiony do góry nogami, wszystko porozwalane, porozrzucane. Zadzwoniłem na policję, żeby wiedzieć kto to zrobił, lecz i oni nie dali rady pomóc...

Teraz moja kolejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz