-1-

479 27 1
                                    

Życie nie zawsze idzie po naszej myśli. Czasem się komplikuje i dostarcza nam stresów, a to potrafi pociągnąć za sobą niezliczoną ilość złych decyzji.

Dotychczas, moje życie było perfekcyjne. Zamożna rodzina mieszkająca w samym sercu pięknej stolicy Francji. Paryż to niezwykłe, ikoniczne miasto, gdzie wszechobecna jest sztuka. Moja rodzina była nią tak przesiąknięta, że czasem mnie to wręcz przerażało, ale kochałam to. Mama aktorka, tata właściciel całkiem dobrze działającego teatru. No... i byłam jeszcze ja. Liwia Lavelle.

Nie przepadałam za tym imieniem. Mama zawsze ekscytowała się, że wpadła na ten pomysł i przy każdej najbliższej okazji opowiadała jakie ma dla niej znaczenie.

Urodziłam się w pięćdziesiąty czwarty dzień roku, który liczbami rzymskimi oznacza się jako LIV. Pierwotnie właśnie tak miałam mieć na imię, ale gdy babcia to usłyszała, stwierdziła, że moja rodzicielka za granicą zgłupiała już do końca. Dzięki temu mama wyszukała spolszczoną wersję i tak oto mam na imię Liwia.

Teraz gdy o tym myślę nie jestem w stanie pojąć jak to możliwe, że tak szybko wszystko dookoła mnie uległo całkowitemu zniszczeniu. Zaczęło się wbrew pozorom normalnie. Rodzice się rozstali przez to, że ojciec znalazł sobie młodą, niewiele starszą ode mnie kochankę. Potem wszystko działo się zdecydowanie za szybko.

- Liwia! Kornelka już przyszła! - ledwo dokończyłam pisanie zdania w moim pamiętniku, gdy usłyszałam babcię z dołu - Zejdź szybko!

- Kori wejdź na górę! Muszę zrobić jeszcze kilka rzeczy! - Wykrzyczałam tak, aby na pewno mnie usłyszała.

Z Kornelią znałam się od najmłodszych lat. Co jakiś czas, kiedy byłam mała, razem z rodzicami podróżowaliśmy do Polski aby odwiedzić rodziców mojej mamy. Dziewczyna mieszka na tej samej ulicy, co moja babcia i jesteśmy w tym samym wieku, więc nic dziwnego, że od razu znalazłyśmy wspólny język.

- O mój Boże, czy ty zawsze musisz się spóźniać? Ciesz się, że mam do ciebie jeszcze cierpliwość - przewróciła oczami i rzuciła się na moje duże łóżko.

- Przepraszam - spojrzałam na nią z udawaną skruchą - Co dzisiaj mi pokażesz?

- Mówiłam ci już, że Sochaczew wcale nie jest takim ciekawym miastem i nie ma tu co oglądać - ponownie przewróciła oczami.

- A ja ci mówiłam, żebyś nie przewracała oczami, bo ci tak zostanie - pokazałam jej język i odwróciłam się w stronę szafy - Tylko się przebiorę i możemy wychodzić.

- Zrób to szybko, błagam.

Wyszłam z pokoju kierując się w stronę łazienki. Zapaliłam światło i spojrzałam w lustro. Moje ciemno brązowe włosy zdążyły się już zakręcić przez to, że ich nie wysuszyłam od razu po umyciu. Naturalnie się kręciły, co niejednokrotnie mnie denerwowało. Dużo lepiej czułam się w prostych. Nie były długie, bo ledwo sięgały mi do moich mocno zarysowanych obojczyków. Nie miałam czasu na prostowanie, więc szybko związałam je na czubku głowy i wypuściłam kilka pojedynczych kosmyków wokół twarzy.

Przebrałam się w w krótkie spodenki i luźną koszulkę, żeby nie było mi za gorąco. Mimo, że Polska nie szczególnie różniła się klimatem od Francji, w te wakacje temperatura przekraczała moje najśmielsze oczekiwania. Na szczęście okres upałów powoli zbliżał się ku końcowi, ze względu na to, że za kilka dni rozpoczynał się wrzesień.

Wyszłam z łazienki i udałam się do pokoju, z pod biurka wyjęłam moje białe trampki i ówcześnie zakładając skarpetki, nałożyłam je na stopy. Spojrzałam na Kori, która bawiła się telefonem.

- Możemy już iść, jestem gotowa - po tych słowach gestem głowy wskazałam jej drzwi.

* * *

Idąc przed siebie nie zwracałyśmy uwagi na otoczenie, opowiadając sobie historie z naszego życia. To niesamowite, że mimo tylu lat przyjaźni dalej się poznajemy. Na przykład dopiero dzisiaj dowiedziałam się, że Kornelia ma bliznę na karku. Idiotka jak była mała wpadła do rowu. Przez nasz ciągły śmiech nie zauważyłyśmy chłopaka na deskorolce, który jechał prosto na nas.

- Uwaga! - krzyknął nieznajomy mi chłopak.

Całe szczęście, że szybko zareagowałyśmy i zeszłyśmy z jego drogi. Niestety przez to całe zajście nie zauważyłyśmy dwóch chłopaków biegnących z naprzeciwka. Potknęłam się o nogę jednego z nich i oczywiście musiałam upaść przed nimi. Tak... to cała ja.

Kornelia natomiast, zamiast mi pomóc zrobić coś, abym dalej się nie kompromitowała, nie mogła przestać się śmiać. Słysząc jej śmiech, razem z nieznajomymi zachichotaliśmy równocześnie.

- Nic ci nie jest? - usłyszałam głos za sobą i automatycznie się podniosłam.

Gdy się odwróciłam zobaczyłam chłopaka, który wcześniej jechał na deskorolce. Zauważyłam, że Kornelia nie mogła oderwać od niego wzroku. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy.

- Jasne, nic mi nie jest - powiedziałam z lekkim uśmiechem.

- Każdy jest normalny, tylko ty zawsze musi coś odjebać - powiedziała moja przyjaciółka, dławiąc się śmiechem.

Ponownie cała czwórka głośno się zaśmiała.

- Tak, tak poprawie się - zaśmiałam się razem z nimi - obiecuję - dodałam na koniec.

- Tak właściwie to powinniśmy się przedstawić, jak na dżentelmenów przystało. Jestem Wojtek, miło mi - wyciągnął rękę w moją stronę - To jest Piotrek - wskazał na chłopaka o bardzo jasnych włosach, zapewne farbowanych.

- Hej - powiedział poprawiając swoją grzywkę, która lekko opadała na jego czoło - ten chłopak, który tak flirtuje z twoją koleżanką to Konrad - gdy spojrzałam w stronę Kornelii zauważyłam, że faktycznie nie zwracali na nas uwagi.

- Ziemia do zakochanej pary! - krzyknęliśmy wszyscy razem, a oni momentalnie spojrzeli w naszą stronę zdezorientowani. Przy okazji zauważyłam, że na policzki mojej przyjaciółki wpłynął delikatny rumieniec, a Konrad zagryzł wargę by ukryć uśmiech.

- Wojtek przecież wiesz, że my tak zawsze - odparła speszona Kori.

- Zaraz, to wy się znacie? - byłam zaskoczona tym, jak swobodnie ze sobą rozmawiają.

- No tak! Chodzimy razem do klasy - wytłumaczył mi Konrad gdy podeszli do nas z Kornelią - To twoja przyjaciółka nic o nas nie wspominała? My w kółko o tobie słyszęliśmy - spojrzałam wymownie na dziewczynę.

- Jakoś nie było okazji - wzruszyła nonszalancko ramionami.

- W sumie to oprócz naszej czwórki w naszej ekipie jest jeszcze dwóch chłopaków, których zapewne poznasz w lepszych okolicznościach - uśmiechnął się serdecznie Wojtek.

- Mam taką nadzieję - również odpowiedziałam uśmiechem - Bo staranowanie mnie to dosyć niecodzienny sposób na poznanie się, ale co kto lubi.

- Kto jak kto, ale to ty nas staranowałaś, rzucając się pod nasze nogi - zażartował Piotrek.

Nagle mój telefon głośno zadzwonił, a gdy na niego spojrzałam zobaczyłam zdjęcie babci. Oddaliłam się kawałek, by spokojnie porozmawiać, ówcześnie informując o tym towarzystwo.

- Słucham?

- Słońce za ile będziesz w domu? Czekam już z kolacją - usłyszałam spokojny głos babci.

- Za chwilę będę się zbierać, tylko muszę pożegnać się ze znajomymi.

- Zaproś Kornelię do nas.

- Nie jestem tylko z nią, poznałam dzisiaj jej przyjaciół.

- Tych przemiłych chłopców z miasteczka? -zapytała ucieszona.

- Dokładnie tak.

- To słoneczko zaproś ich wszystkich do nas, akurat zrobiłam trochę więcej spaghetti.

- W takim razie zaraz będziemy.

ONLY | FeliversWhere stories live. Discover now