-5-

387 22 7
                                    

Perspektywa Liwii

  Dzisiejszy dzień w szkole minął mi wyjątkowo szybko. Nie sądziłam, że tak łatwo złapię dobry kontakt z uczniami mojej klasy. Wychowawczyni wydawała się naprawdę w porządku, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ martwiłam się jaka będzie.

Nie ucieszył mnie jednak pomysł Piotrka, który zaproponował, żebyśmy poszli dziś wszyscy na pizzę. Nie miałam ochoty na spędzanie z kimkolwiek czasu. Może się wydawać, że się powtarzam lecz znów musiałam pobyć sama aby odreagować. Po wydarzeniach z mojej przeszłości źle znoszę tyle nowych rzeczy naraz. Jednak wyprowadzka do innego kraju i odnalezienie się w nim nie należą do tych najprostszych rzeczy. Tym bardziej, że jestem w tym sama, bo wyjechałam zaraz po ukończeniu osiemnastego roku życia, nie patrząc na rodziców. Nawet moja babcia dowiedziała się o wszystkim dopiero po moim przylocie do Polski, kiedy to opowiadałam jej wszystko u niej w salonie, przy kubku gorącej czekolady.

Cały dzień minął mi na leżeniu i obżeraniu się przekąskami, oglądając czwarty sezon Pamiętników Wampirów. Mimo, że obejrzałam cały serial do końca, tym razem wróciłam jedynie do czwartego sezonu, bo widziałam w nim jakieś powiązanie z moją sytuacją. Nie wiem czy to do końca normalne ale czasami czuję jak utożsamiam się z bohaterami fikcyjnymi i mam wrażenie, jakbym to ja podejmowała decyzje, które należą do nich. W tym momencie widzę moje powiązanie z Eleną, która stara się odnaleźć w tej nowej dla niej sytuacji. Kiedy nie wszystko idzie po jej myśli.

Chwilę po tym jak zjadłam ostatniego chipsa skończył się również odcinek serialu i uznałam, że to najlepszy pomysł, żeby zrobić coś pożytecznego ze swoim życiem. Pora zrobić zakupy. Nie było jeszcze późno, więc postanowiłam wybrać się na spacer do pobliskiego sklepu. Nie zmieniałam moich ubrań mimo, że dziś królowały u mnie dresy. Złapałam tylko torebkę i szybko ruszyłam schodami w dół prosto do drzwi frontowych. Szarpnęłam za klamkę i ówcześnie zamykając dom na klucz, wyszłam z posesji.

Szłam spokojnie w stronę parku przez, który musiałam przejść by skrócić sobie drogę do minimum. Korzystając z okazji, z torebki wyjęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Nie paliłam dużo ze względu na babcię, która nic o tym nie wiedziała i wolałam, żeby tak już zostało. Ciemny, zarośnięty park był idealny do tego typu rzeczy. Powoli zbliżałam się do miejsca przeznaczonego na ławki, były jednak one stare, a niektóre nawet połamane.

Na jednej z nich ktoś siedział, ale nie przejęłam się tym jakoś szczególnie, bo po prostu mnie to nie interesowało. Do czasu aż owa postać nie odezwała się do mnie, a ja rozpoznałam ten głos.

- Od kiedy ty palisz? - Usłyszałam pytanie Miłosza skierowane w moją stronę.

- A od kiedy ty zaczepiasz ludzi w parku? - Odpowiedziałam mu dodatkowo unosząc zaczepnie brew.

- Nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie - Odpysknął.

- Eh... Może i tak - Uśmiechnęłam się w jego stronę co on odwzajemnił - Od kilku lat popalam - Spojrzałam na niego poważnie - Nie palę.

- Wiesz że palić i popalać to to samo, racja? - Tym razem to on uniósł brew i uśmiechnął się półgębkiem - Gdzie idziesz?

- Do sklepu, muszę kupić jakieś przekąski do oglądania serialu, chcesz iść ze mną?

- I tak nie mam co robić - podniósł się z ławki - więc prowadź.

- Wydaje mi się, że to ty powinieneś prowadzić, mieszkasz tu dłużej - Zaśmiałam się.

Nie odpowiedział mi i w momencie, w którym ruszyliśmy naprzód rzuciłam końcówkę papierosa i przydeptałam go butem. Nienawidziłam kiedy to cholerstwo się dymiło. Nie ma to jakiegoś konkretnego powodu, po prostu niesamowicie mnie to irytowało. Cisza, która nas ogarniała była tak lekka i przyjemna, że mogłam tak całą wieczność. Dodatkowo zachód słońca był tak niesamowity, że musiałam zrobić zdjęcie.

- Poczekaj sekundę - poprosiłam mojego towarzysza, jednocześnie grzebiąc w torebce.

Chwilę później już miałam kilka zdjęć tego niesamowitego widoku, który potęgowały linie wysokiego napięcia i domy, które również udało mi się uwiecznić  na zdjęciu. W pewnym momencie w kadrze aparatu mojego telefonu pojawiła się również postać  Miłosza, który najwyraźniej postanowił być moim modelem. Mimo, że pozy jakie wykonywał miały mnie zapewne zniechęcić do dalszych zdjęć, wyszły na nich tak dobrze, że nie mogłam wyjść z podziwu. Miał potencjał. 

- Dobra koniec tego dobrego moja modelko, idziemy dalej.

Miłosz od razu poprosił o mój telefon, żeby obejrzeć zdjęcia i kilka z nich przesłał na swoją komórkę. Tym razem zamiast ciszy towarzyszyła nam przyjemna rozmowa o naszych zainteresowaniach. Dowiedziałam się dzięki temu, że chłopcy moją coś w stylu zespołu i czasami spotykają się u mojego towarzysza aby poćwiczyć. Ja natomiast opowiedziałam mu o tym jak czasami grałam na deskach teatru mojego ojca i że było to niesamowite doświadczenie.

Oboje mieliśmy ciekawe pasje i czułam, że wiele mnie z nim łączy. Nie w sposób romantyczny, ale w taki zwykły, przyjacielski. Przez myśl mi nawet przeszło, że w pewnym sensie jest męską wersją Kornelii, ale szybko porzuciłam to skojarzenie, bo na taką relację potrzeba więcej czasu. Jednak było w nim coś co mnie zachęcało do tego aby mu zaufać i się z nim zaprzyjaźnić.

Szybko doszliśmy do sklepu i wybraliśmy kilka rzeczy na mały maraton filmowy. Stwierdziliśmy, że bez sensu się teraz rozchodzić i pójdziemy teraz do mnie. Droga minęła nam dość spokojnie. Cały czas rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Miłosz ciągle zadawał mi pytania, żeby lepiej mnie poznać, a ja nie byłam mu dłużna. Gdy byliśmy już w moim salonie, rozłożyliśmy się na ogromnej kanapie i włączyliśmy "Igrzyska Śmierci". Zdecydowanie w moim dzisiejszym repertuarze jest za dużo krwi.

- Więc czemu nie poszedłeś na tą całą pizzę z resztą? - Zapytałam, zanim wzięłam do buzi garść popcornu.

- Nie miałem jakoś ochoty... - Widocznie posmutniał, co trochę mnie zmartwiło.

- Coś się stało? - naprawdę się zaniepokoiłam więc bez zastanowienia zapytałam.

Nie zdziwiłabym się gdyby nie chciał mi opowiedzieć o tym, co się stało. Nie byliśmy bliskimi przyjaciółmi, a tylko znajomymi, którzy dopiero co się poznają, a relacje między nami dopiero rozkwitały.

- Jakby ci to wyjaśnić... - Przez chwilę się nie odzywał, najwyraźniej mocno się zastanawiając - Więc słyszałem od takiego jednego znajomego, że będzie tam dziewczyna na której mi zależy.

- I co z tego? - znów bez namysłu się odezwałam, za co dałam sobie mentalną piątkę w sam środek czoła - To znaczy, wiesz nie zwrócisz jej uwagi, uciekając przed nią.

- Nie uciekam - lekko się wzburzył - po prostu wiem, że nie mam u niej szans.

- A próbowałeś coś z tym zrobić? - spojrzał na mnie i smutno się uśmiechnął.

- Nawet sobie nie wyobrażasz - Spuścił głowę - Staram się, żeby mnie zauważyła od kilku miesięcy, ale chyba teraz to już nie ma sensu.

- Dlaczego?

- Bo ona już ulokowała w kimś swoje uczucia.

Powiedział to w taki sposób, że moją jedyną reakcją było to aby go przytulić. Nie lubiłam kiedy ktoś w moim towarzystwie był smutny. Tym bardziej, że on naprawdę zasługiwał na szczęście. Czuło się od niego tak dobrą, życzliwą energię, że patrzenie na niego w takim stanie, w jakim znajdował się teraz było wręcz przygnębiające.

Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie, wpadłam na całkiem niezły plan.

- Mogę ci z nią trochę pomóc - uśmiechnęłam się szeroko.

- Niby jak? - Minimalnie się rozpromienił

- Zobaczysz.

*  *  *

Przepraszam za tak długą nieobecność, ale po prostu ilość zajęć i obowiązków w tym tygodniu mnie przytłoczyła. Dodatkowo było ciężko odnaleźć natchnienie, ale z tym pomogła mi muzyka Arctic Monkeys. Czy wy też tak macie, żę jakaś muzyka daje wam jednocześnie taką radość i inspiracje do działania? Wypowiedzcie się w komentarzach!  

Xoxo, K&A Company

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 21, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ONLY | FeliversWhere stories live. Discover now