Rozdział 9

452 53 9
                                    

Zanoszę niechętnie Abiego do sąsiadki. Zostawiam jej karmę, wychodzę i posyłam jej wymuszony uśmiech, na jaki tylko mnie stać.

Nie wiem jak się nim zajmuje, ale nie mam go gdzie indziej zostawić. Gdy mnie w domu nie ma, nie chciałabym go zostawiać samego. Jest jeszcze szczeniakiem, a sąsiadka zarobi na tym jakieś marne grosze.
Nie chciałabym też dawać go Norbertowi. Jeszcze coś mu zrobi.

Idziemy z Kamilą przez szkolny korytarz.

- Emilia, zaprosił cię ktoś? - pyta Kamila.

Wiem, że nie robi tego złośliwie, ale jej słowa ranią mnie za każdym razem, jak o to pyta. Ją zaprosił przystojny Bryan. Jak większość dziewczyn ze szkoły się o tym dowiedziała, w końcu wróciły na ziemię. Każda marzyła o tym, że to ona będzie tą szczęśliwą wybranką. Za każdym razem jak omijały Kamilę przez szkolny korytarz, mierzyły ją zabójczo i zazdrośnie wzrokiem. Cieszę się, że przynajmniej ona nie zostanie sama jak palec.

Nikt z chłopaków ze szkoły mnie nie zaprasza, a ja z każdym dniem utożsamiam się z tym, że po prostu nikt nie chce ze mną iść, albo po prostu w ich oczach nie jestem wystarczająco ładna.
Jeszcze bardziej się nachmurzam. Kamila mnie widzi i jej pogodny wyraz twarzy zastępuje przepraszającym spojrzeniem.
Wzdycham i w ciszy idziemy do klasy.

Zostaję jeszcze do trzeciej lekcji, a potem idziemy z całym zespołem do studia. Tak jak myślałam, nasz układ nie sprawia nam problemów i bez trudności łączymy kroki.
Cały sezon przygotowywaliśmy się ciężko i nachodzą mnie myśli, że jak najbardziej zasługujemy na tytuł mistrzów. Ostatecznie i tak o wszystkim przesądzi konkurs.

W miarę zadowolona z treningu wracam do domu. Bryan czekał na Kamilę pod studiem, a kiedy wyszła, zabrał ją gdzieś ze sobą. Widząc to, czułam ukłucie zazdrości. Nachodzi mnie myśl, że chciałabym być tak idealnie piękna, jak Kamila. Zostawiam myśli za sobą i wchodzę do środka. Zdejmuję buty, gdy nagle podchodzi do mnie radosny Abi. Rzuca się na mnie i wyrywa mi sznurówki butów, ciągnąc do siebie.
Ściągam brwi ze zdziwienia.

- Wziąłem go od sąsiadki. - słyszę głos wyłaniajacego się zza ściany Norberta.

Kończę zdejmować buty, podaję Abiemu gryzaka i teraz mój wzrok skupia się na nim. Przybieram pochmurny wyraz twarzy.

- Sama mogłam go odebrać. - odpowiadam markotnie. - Jak tu weszłeś? Drzwi były zamknięte.

Przez chwilę bacznie mi się przygląda, a ja czuję się nieswojo, chociaż jestem w swoim domu z chłopakiem, którego znam kilka miesięcy i przy którym zawsze jestem wyluzowana. On wygląda na opanowanego, a na jego twarzy nie widać skruchy ani żadnego zdenerwowania, że nieproszony znajduje się w moim domu.

- Miałaś otwarte okno. - wskazuje kciukiem w stronę mojego pokoju.

- W takim razie to nie znaczy, że musiałeś się wkradać do mojego pokoju. - odpowiadam zła. - Skąd mogę wiedzieć, że niczego nie ukradniesz?

Podchodzi bliżej, a ja się spinam. Nachyla się do mnie lekko, a jego ręka opiera się o ścianę obok mnie. Jestem zdumiona i jednocześnie wystraszona tym manewrem. Gorzej ze mną, bo moje nogi skamieniały i nie mogę się ruszyć. Wpatruje się we mnie z taką uwagą, jakby chciał zapamiętać każdy fragment mojej twarzy.

- Nie ufasz mi? - pyta zawiedziony, ale nie udaje mu się utrzymać wyrazu twarzy, bo natychmiast przybiera zabawną minę.

Duszę w sobie śmiech. Od razu uprzedza mnie znajomy głos w mojej głowie. Pomaga mi uświadomić, że to nie jest odpowiedni moment na takie rzeczy.
Nadal jestem na niego zła.

Gdy już moje nogi odzyskają czułość, wymijam go sprawnie i w myślach widzę, jak się teraz uśmiecha.
Zatrzymuję się przed moim pokojem.

- W takim razie dzięki za przyniesienie Abiego, ale...

- Jak będę miał czas, możesz go u mnie zostawiać. - wchodzi mi w słowo. - Tylko musisz mnie wcześniej uprzedzić. - wyjmuje z kieszeni telefon i wymachuje nim kilka razy przed moją twarzą.

Waham się przez chwilę.

- No dobra, ale przez przypadek nie połóż go trupem. - przeraża mnie ta myśl, jednak z drugiej strony uznaję, że może być z niego całkiem spoko opiekun. - Nie wypruwaj mu flaków.

Parska śmiechem. Nie mogę tak na niego patrzeć, bo od razu rozbawia mnie wyraz jego twarzy. Poddaję się i sama lekko się uśmiecham.

Otwieram drzwi mojego pokoju i zapraszam go dłonią do środka.

- Na co się gapisz, okno czeka.

Zastanawia się, ale po chwili rusza do drzwi.

- Czekaj. - mówię, a on staje i odwraca twarz w moją stronę. - Nie wrzeszcz dziś swoim gratem. Jutro mam występ.

Udaje załamanego, a ja śmieję się w duszy. Wiem, że chce mnie rozbawić, ale nie daję mu się tak łatwo.

Spuszczam wzrok na moje bose stopy i przez chwilę je obserwuję. Po chwili nieco odważniej unoszę brodę.

-Zapraszam cię na mój występ. - rzucam bez namysłu, jakbym chciała jak najszybciej to z siebie wyrzucić i ukryć szybko pod kołdrą.

Na jego usta wstępuje łobuzerski uśmiech. Nie chcę teraz dokładnie wiedzieć, o czym myśli, nawet nie chcę próbować, ale jego mina zdradza wiele emocji. Zaczynam żałować, że w porę nie ugryzłam się w język.
Jeszcze nie widział mnie na żadnym występie, oprócz podglądania mnie w sali. Zawsze wyskakiwało mu jakieś spotkanie, ale jakoś szczególnie nie zależy mi na jego obecności.

- Może tym razem wypali. - Śmieje się odwracając do drzwi.

Znika za oknem, a ja z nieznacznym uśmiechem jeszcze przez chwilę wpatruję się w miejsce, gdzie zniknął.

Pamiętam Twój Uśmiech ~Siles~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz