Prolog

104 5 1
                                    

Dawno temu, w odległej galaktyce...

Nie no żartuje przecież XDD
Po prostu dziś byłam na ostatniej części Star Wars i tak jakoś samo się to napisało XDDD
Kontynuując...

Moje włosy rozwiał delikatny wiatr, a promyki słońca ozdobiły mą twarz. Jeszcze dziś miałam wyruszyć na misję. Toteż postanowiłam odpocząć przed nią.

- Sophie~ - usłyszałam delikatny głos w mojej głowie. - Już czas. - powiedział.

Wstałam z trawy. Otrzepałam moją sukienkę i ruszyłam przed siebie, prostując moje białe skrzydła. Ostatni raz zaciągnęłam się słodkim zapachem łąki, po czym wzbiłam się w powietrze.

Wylądowałam w pokoju o czerwonym kolorze ścian i czarnej wykładzinie. Gdzieniegdzie można było dostrzec zadrapania lub wyblakły kolor. Jego wyposażenie było typowe dla sypialni. Łóżko, a pod nim szary dywanik. Lustro nad komodą, szafa, biurko z krzesłem i półki z książkami lub innymi bibelotami.

Nagle jakaś postać weszła do pokoju. A raczej po cichu otworzyła drzwi, tak, jakby miała kogoś obudzić, choć w tym domu nikogo poza nią nie było.

Był to mały chłopczyk. Na około siedem lat. Zdziwiłam się, że dostałam pod opiekę dziecko. Zazwyczaj wybiera dla mnie nastolatków bądź młodych dorosłych.

Kiedy mnie ujrzał prawie zszedł na zawał, a przynajmniej to tak wyglądało.

- Hej, spokojnie. - zaśmiałam się melodyjnie. - Jestem tu po to, aby Ci pomóc. - uśmiechnęłam się przyjaźnie, ukazując górny rząd śnieżnobiałych zębów. - Jestem Sophie. - powiedziałam.

- Jack. - odpowiedział brunet. - Kim jesteś? - zapytał po chwili, przypatrując się z ciekawością moim skrzydłom.

- Od dziś jestem twoją opiekunką, a także przyjaciółką.

- Czyli? - zapytał malec.

- Jestem aniołem, który został Ci podarowany. Niestety, nie mogę Cię dotknąć, ani innego człowieka. Takie są zasady. - odpowiedziałam, ale zaraz dodałam. - Tylko ty możesz mnie zobaczyć. - uprzedziłam jego pytanie.

Jack tylko skinął głową na znak, że rozumie i poszedł do łazienki.

- Zapowiada się ciekawie. - westchnęłam i zaczęłam kierować się w stronę drzwi, aby przeszkodzić chłopakowi w kolejnej próbie pocięcia się.

Mijały dni, miesiące, lata, a ja coraz bardziej przyzwyczajałam się do obecności Jacka w moim życiu. Nawet go polubiłam. Był bardzo mądry, jak na większość dzieciaków w jego wieku. Zostaliśmy przyjaciółmi.

Poznałam też jego rodziców. Może nie osobiście, ale z trzeciej osoby. Byli agresywni i surowi. Znęcali się nad chłopakiem. Fizycznie, jak i psychicznie.

Pewnego dnia Jack zaczął ze mną rozmawiać. Byłoby to w zupełności normalne, gdyby nie robił tego przy stole, przy jego całej rodzinie. Następnego dnia został wysłany do psychiatry. Przypisali mu leki. Mówiłam mu, aby je brał, ale nie słuchał mnie.

Pewnego dnia jego rodzice wrócili bardzo pijani. Wparowali do pokoju chłopca, gdy ten grał ze mną w piotrusia (gra karciana). Wtedy szybko odłożyłam karty. Niestety, ale pomimo tego, że kazałam mu nic nie mówić Jackowi o mojej obecności, powiedział, że gra w piotrusia z Sophie, jego przyjaciółką. Rodzice chłopca wkurzyli się. Ojciec wziął go za kołnierz i rzucił o ścianę, krzycząc przy tym, że nie powinien był tego mówić i jeszcze wiele innych gorszych rzeczy na temat chłopca. Brunet tylko skulił się w kącie pokoju. Słuchał tych wszystkich okropieństw i kłamstw na jego temat, po czym go uderzył w policzek. W ślady za nim poszła jego matka. Własna matka. Osoba, która powinna kochać, wspierać i bronić swoje dziecko w takich momentach.

Potem jego ojciec zamachnął się jeszcze raz i uderzył go z zdwojoną siłą w drugi policzek. Malec jęknął z bólu i przewrócił się na podłogę, patrząc na mnie błagalnie, choć wiedział, że nie mogę mu w tej sytuacji pomóc. To właśnie mnie bolało najbardziej. Ta bezradność.

Jego ojciec zdjął skórzany pas z swoich spodni. Poszedł do małej łazienki, znajdującej się w pokoju. Zamoczył pasek w zimnej wodzie i przyszedł z powrotem. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

- Nie. Nie. Nie. - powtarzałam w kółko szeptem. Kiedy od moich uszu odbił się dźwięk uderzenia, krzyk mojego podopiecznego, po prostu popłakałam się. Siadłam w drugim kącie pokoju i płakałam. - Przestań. Nie. Proszę, przestań. - mówiłam łkając. Schowałam twarz w ręce, aby nie widzieć jego cierpienia. Zdałam sobie wtedy sprawę, jak bardzo chciałabym pomóc Jackowi, ale nie mogłam. Kiedy dotknęłabym chłopca, bądź kogoś innego złamałabym umowę, co wiązało się z zdegradowaniem mnie na pozycję upadłego anioła, o dobrym świetle, ponieważ wcześniej pomagałam innym wyjść z dołka psychicznego. Natomiast jeżeli zamordowałabym kogoś, z poczuciem nienawiści, zostałabym upadłym aniołem, o złym świetle.

W końcu, kiedy krzyki ustały, a w pokoju nastąpiła grobowa cisza odważyłam się podnieść głowę i odsłonić obraz. To, co zobaczyłam, było najgorszym, co mogłam ujrzeć. Jack, a nad nim jego ojciec, cały we krwi jego własnego syna schyla się i sprawdza mu puls, po czym z grobową miną zaczyna płakać.

- Nie. To niemożliwe. Nie. - powiedziałam wstając. Podeszłam do bladego ciała Jacka. - Nie. Nie. Nie. NIE! - wykrzyczałam, a jego rodzice się zlękli. - Coś mu zrobił?! Teraz on nie żyje! Ty potworze! - krzyknęłam na nich. Wyraźnie stali zszokowani, ale bardziej przestraszeni. - Jak mogłeś? Własny syn i m-mój p-p-przyjaciel. - mój głos się załamał, upadłwszy na kolana, zaczęłam płakać czarnymi łzami nienawiści.

Jego rodzice dalej stali, jak wryci i słuchali mojego płaczu, dygocząc z strachu, płacząc.

- Miejsce w piekle już na was czeka. Ja wam to załatwię. - odpowiedziałam. Korzystając z tego iż tylko Jack mógł mnie widzieć, podeszłam z tyłu, do ich uszów. - Jesteście słodcy, za słodcy - powiedziałam szeptem, a po ich ciele przebiegły ciarki.

Popatrzyłam znów na zimne ciało chłopca i poczułam niesamowitą chęć zemsty. W moich rękach pojawił się wielki, biały młot, którym wymierzyłam im sprawiedliwość. Przez chęć zagłady i smaku słodkiej nienawiści, zabiłam ich, rozgniatając ich ciała młotem. Obraz rozmazał się, a ja poczułam słodki zapach śmierci. Swojej śmierci.

Słowa: 968

To był najdłuższy prolog, jaki kiedykolwiek napisałam. Chciałam przedstawić Wam tutaj historię naszej głównej bohaterki - Sophie.

No to tyle. Zapraszam też do innych książek ^^

Miłego dnia/wieczoru/nocy (pozdrawiam nocne marki~)

~Nicole Woods

Just SmileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz