Ucieczka

74 3 0
                                    

Kilka tygodni później (nie ma gipsu, bo jej zdjęli), kiedy smacznie spałam, zbudził mnie krzyk i strzały pistoletów. Zerwałam się z łóżka jak poparzona. Zablokowałam drzwi szczotką i krzesłem, ale wiedziałam, że to niewiele da. Wzięłam więc klucz, który trzymałam w szafeczce obok mojego łóżka i zamknęłam je, zostawiając klucz w zamku. Najciszej jak umiałam podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej za dużą bluzę, dresy, świeżą bieliznę, skarpetki i moje ulubione trampki, oczywiście wszystko w kolorze czarnym, aby trudniej było mnie znaleźć. Szybko przebrałam się w wymienione rzeczy i założyłam trampki. Pewnie zapytacie skąd to mam. Kiedyś miła pielęgniarka przyniosła mi to, ponieważ było mi zbyt zimno w cienkiej, szpitalnej, sukience do kolan z zawiązaniami, z tyłu. Zachowałam sobie te ubrania, wpychając je najgłębiej do szafy, aby nikt ich nie zobaczył, na wszelki wypadek. Z tego co widzę, dziś mi się przydadzą.

Zobaczyłam ścieżkę krwi płynącej zza drzwi. Moje oczy rozszerzyły się do wielkości pięciozłotówek. Strach przeszedł po moim ciele. Przez chwilę nie mogłam się ruszyć, a z moich oczu popłynęły gorzkie łzy. Otrząsnęłam się, kiedy usłyszałam przekręcanie klamki, a kiedy to nie poskutkowało - walenie do nich, bądź próby wyważenia ich. Otworzyłam okno, wyszłam przez nie, przymknęłam je i zjechałam po rynnie. Przeszłam przez płot w tempie ekspresowym.

- Kurwa... uciekła! - krzyknął ktoś za mną prawdopodobnie z mojego pokoju.

Serce waliło mi tak mocno, że mogłam je usłyszeć bez żadnego problemu. Biegłam przed siebie. Nie ważne gdzie, ważne aby przeżyć. Łzy płynęły mi z oczu, spływając na moje różane policzki. Uczucie bycia obserwowaną nasilało się, ale w tamtym momencie mało mnie to obchodziło. Co jakiś czas skręcałam w lewo, bądź w prawo. Nagle zauważyłam karteczkę na drzewie, na której było napisane "don't run". Zerwałam ją. Kilka drzew później znalazłam drugą, a później trzecią. I tak oto mogłam się pochwalić kolekcją ośmiu kartek, wyglądających jakby zrobiła ją osoba chora psychicznie. Nagle dźwięk tego przeklętego telewizora rozbrzmiał w mojej głowie. Krew powoli, leniwie wyciekała z mego nosa. Pochyliłam się do przodu, starając się zatamować krwawienie, lecz nie przyniosło to pożądanych skutków. Ponownie zaczęłam iść przyśpieszonym tempem przed siebie i tak, jak było to napisane na jednej z karteczek nie oglądałam się zza siebie, nie zważając na ból głowy i krwotok z nosa. Przez moment poczułam ostre pieczenie na karku, ale to zignorowałam.

Moje kroki były coraz to słabsze. Wreszcie, na skraju wyczerpania znalazłam się w jakieś wisi. Podeszłam chwiejnym krokiem do drzwi jednego z domów i zapukałam. Otworzył mi jakiś chłopak.

- P-pomóż m-mi-i. - miałam problem z wypowiedzeniem najprostszego zdania. Po czym wpadłam wyczerpana w ramiona nieznajomego mdlejąc.

Słowa: 427

Przepraszam, że takie krótkie! Następna część będzie dłuższa, obiecuję ;))

Just SmileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz