Obudziłam się, czując przyjemne ciepło emanujące od ciała wtulonego w moje plecy. Ziewnęłam, obracając się, żeby spojrzeć na blondyna, którego cała twarz była zasłana włosami, a on wydawał się pogrążony w głębokim śnie.
Wyplątałam się z jego objęć, narzucając na bieliznę jego koszulkę, która leżała na podłodze, po czym udałam się na korytarz skąd znalazłam drogę schodami w dół do kuchni, gdzie zastałam resztę paczki, z wyjątkiem Briden i Clintona. Pewnie pojechali do niego, co by mnie nie zdziwiło.
- Cześć - wymamrotałam, siadając na krześle barowym obok chłopaka o imieniu Jesse, który spojrzał na mnie badawczo.
- Kac? - nalał do pustej szklanki wody i wrzucił do niej tabletkę rozpuszczalną, najpewniej coś na kaca.
- Moja głowa, dzięki - uśmiechnęłam się lekko, czując ich wszystkich patrzących w moim kierunku.
- Jak było? - zapytał Mitchel, strzygąc brwiami.
- Co? - spojrzałam na niego wybita z rytmu.
- No ty i Kras? - odparł śmiejąc się.
- Nie spaliśmy ze sobą, jeśli o to ci chodzi - prychnęłam śmiechem, biorąc łyka napoju - Dobre to jest nawet - spojrzałam na ciemnowłosego chłopaka siedzącego obok. Wzruszył ramionami, biorąc kęsa swojej kanapki.
- Nie wierzę, tak go zablokowałaś? - odparł chłopak z warkoczykami, trzęsąc głową, powodując że pojedyncze opadły mu na twarz.
- Nie chodzę z ludźmi do łóżka na pierwszej randce - zmarszczyłam brwi, mówiąc najbardziej fałszywe zdanie jakie kiedykolwiek wypowiedziałam. Nigdy nie byłam świętoszką, nawet mi było do niej daleko, ale przed nimi czułam, że muszę kreować określony obraz siebie. Jednak poczułam się bardziej podatna na zranienie, gdy usłyszałam za sobą znajome prychnięcie.
Obejrzałam się, dostrzegając Clintona w samych bokserkach z ręcznikiem przewieszonym przez ramię.
- Co cię tak śmieszy, brachu? - zapytał Jesse, widząc przebiegły uśmieszek chłopaka, który przerodził się w swoją typową obojętność zaledwie w ułamku sekundy.
- Nic takiego - zbył wszystkich obecnych machnięciem ręki, zaglądając do lodówki - Jak zwykle muszę wrócić do siebie, żeby coś zjeść - westchnął, przekręcając oczami.
- Gdzie Briden? - zapytał Mitchel, wyjmując mi to pytanie z ust.
- Pojechała na lotnisko - odparł od niechcenia.
- Oh - wymsknęło mi się, co zwróciło jego uwagę, jak i również innych - Strasznie szybko.
- Jest zapracowana - wyjaśnił, okraszając swoją wypowiedź kolejnym westchnieniem.
Widziałam jak wyszedł z pomieszczenia, nawet nie odwracając się i nie kłopocząc spojrzeniem na nikogo.
- Dupek - prychnęłam na głos, wywołując falę śmiechu wśród chłopaków.
- Ktoś w końcu się ze mną zgadza - Mitchel, pchnął moje ramię ze śmiechem, sprowadzając mały uśmiech na moje wargi.
- Nie odzywaj się do mnie i mojego syna nigdy więcej - odparł Pat, śmiejąc się. To był zapewne jakiś stary wewnętrzny żart między nimi, ponieważ wszyscy wybuchli jeszcze większym śmiechem.
***
Nie każcie mi wyjaśniać jakim cudem godzinę później wylądowałam z Clintonem w tym samym samochodzie, jadąc do mieszkania. Oczywiście to było ze względu na to, że mieszkaliśmy w tym samym miejscu. To nie było dlatego, że chciał spędzić ze mną czas, tylko dlatego, że pewnie dogadał się z chłopakami, że to będzie najlepsze wyjście, żeby nikt inny nie musiał się fatygować.

CZYTASZ
THE DRUG // CLINTON CAVE PL
FanficSpoglądała na niego przez szkło, gdy myślała że on nie patrzy. Jednak on widział wszystko. © 2018/19