my cage

335 40 25
                                    

Materiał zsunął się gwałtownie z ramion chłopaka, by po chwili spaść na ziemię, odrzucony kilka metrów dalej na scenę. Ogniki w oczach mówiły same za siebie. Burza kosmyków szatyna opadała ciężko dookoła zroszonego potem czoła. Jego szyja również pokryta była maleńkimi kropelkami, niektóre spływały w dół, tonąc w głębokim dekolcie jego koszulki, która ledwo zasłaniała jego umięśnioną klatkę piersiową. Przeszedł bliżej krawędzi, po czym zszedł na poziom podłogi, wpasowując się w rytm muzyki. Angażował siebie całego, każdy mięsień na swoim ciele, każdą komórkę. Uwielbiał to, wzrok każdego skupiony na jego ruchach, gestach, drobnych zabawach, jakie wciąż stosował. Przygryzanie wargi, muskanie ust językiem, pojedyncze mrugnięcia. Wszystko to po to, by skłonić chcące go dotknąć ręce do wcześniejszego sięgnięcia po banknoty albo wielocyfrowe kwoty na kontach bankowych.

Uśmiechnął się krzywo, gdy bit ponownie spowolnił. Skanował wzrokiem wszystkich obecnych. Niektórych nawet kojarzył, osoby, które były tutaj praktycznie zawsze, gdy on występował. Jakby myśleli, że tym samym mogą go mieć.

Bzdura.

Przejechał obiema dłońmi wzdłuż ciała, jednocześnie zniżając się coraz mocniej. Z takiej pozycji gładko przeszedł do poziomu i oparty na swoich przedramionach zrobił kilka fal ciałem w kierunku podłogi. Z tej figury przeszedł do oparcia na boku, a potem na powrót do pionu, gdzie w ostatnich sekundach zerwał z siebie ostatni materiał, jaki chronił jego górną część ciała przed resztą świata. Nawet przez głośność utworu słyszał gwizdy i piski niektórych. Ostatni raz przesunął dłonią po udzie, potem po biodrze, w górę brzucha i klatki, potem na ramię i szyję, by ostatecznie skończyć na ustach, które zadziornie zahaczył jednym palcem.

Utwór ucichł, przez moment słychać było tylko jego oddech, póki nie rozległy się liczne odgłosy zebranej publiczności. Czasami czuł się jak aktor w teatrze. I w pewnym metaforycznym odniesieniu takim właśnie był.

Tylko lepszym, z niektórych względów.

Zszedł ze sceny, opanowując oddech. Musiał szybko iść pod prysznic, ponieważ był umówiony dosłownie za pół godziny. W tym czasie powinien zdążyć doprowadzić się do stanu używalności.

Z mnóstwem myśli wszedł do szatni, czując wszechobecny zapach perfum, zmieszany z potem i nutą szamponów do mycia. Cała ta mieszanka była mu już niezwykle znajoma i w pewien sposób przyjemna. Kojarzyła się z bezpieczną przestrzenią, jeśli mógł to tak nazwać.

Wszystko zajęło mu krócej, niż podejrzewał. Nim się obejrzał robił ostatnie poprawki przy rzęsach, chcąc by były możliwie jak najdłuższe. Poprawił również skórzaną obrożę, którą założył na cienki materiał ciemnej, prześwitującej koszuli. Poszczególne metalowe spięcia i kółka dodawały mu zadziorności, ale i aury uległości. Również przedarte, czarne jeansy dopełniały każdy detal, czyniąc całość niemalże idealną. Jungkook uśmiechnął się do siebie na myśl, że mógł ostatnio poszerzyć nieco swoją garderobę, przez nieco większą wypłatę od Yoongiego, jakiej się nie spodziewał. Nie prosił o pieniądze, nigdy mu nie mówił, że potrzebuje więcej. Okazało się jednak, że nie musiał.

Mimo to wiedział, że nagła szczodrość jego szefa miała dookoła siebie aurę nieszczerości i domyślał się, czemu to wszystko miało miejsce. Starał się jednak nie rozkładać tego całego problemu na części zbyt mocno.

Yoongi w końcu wiedział przecież, że Jungkook wciąż ma na koncie środki, które przesłał mu Jimin. Co prawda nie ruszał ich, nawet nie spłacał z ich pomocą czynszu. Nie wiedział, co chce komu udowodnić, ale nie miał zamiaru cieszyć się rzuconym w swoją stronę bogactwem. Wolał sam pracować na siebie, niż korzystać z pieniędzy jakiegoś tam milionera, bogatego synka jeszcze bogatszego tatusia.

unhook II jikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz