Obudziłam się wcześnie. Wczoraj zasnełam i nawet nie zjadłam kolacji. Ciotka nie pozwoliła mi zostać i kazała iść do szkoły. Nie ma mowy. Nie chce tam wracać. Stanełam przed oknem i urwałam kwiat z wiśni. A gdyby tak schować się na drzewie? Tak, to dobry plan. Stanęłam przy lustrze i dotknęłam rozwalonych już warkoczy. Zniesmaczona patrzyłam na ich kolor.
''-Marchewka!''
Zacisnełam usta. Wzięłam notatnik oraz książkę do torby i zeszłam na dół.
-Witaj Roso. Już Ci lepiej?-spytała Elizabeth popijając herbatę-Mam skrzywdzone serce i muszę iść do szkoły. Jak myślisz?
-Rosaline!- zawołała zdenrewowana
-Już idę. Nie jestem głodna.
Wyszłam z domu. Teraz znaleźć odpowiednie drzewo. Chodziłam od jednego do drugiego. Po chwili zobaczyłam ogromny dąb. Idealnie! Wskoczyłam zgrabnie po gałęziach i tam usiadłam na jednej z nich. Rozejrzałam się dookoła. Widzę dom ciotki i kawałek lasu. Idealnie. Wyciągnęłam książkę i zanurzyłam się w lekturze. Po około godzinie oczy same zaczęły mi się kleić. Zasnełam.
*Perspektywa Gilberta*
Wyszedłem dziś wcześniej ze szkoły i od razu skierowałem się do Pani Elizabeth. Rosaline nie zjawiła się dziś w szkole i mam przez to lekkie wyrzuty sumienia. Był to tylko żart jednak dosyć mocno się przejęła. W jej oczach ujrzałem nawet chwilową nieobecność, strach tak jakby coś się jej przypomniało. Powinienem ją przeprosić i taki właśnie mam zamiar.*Perspektywa Rosaline*
Obudził mnie szelest deptanych liści. Podniosłam się lekko chwiejąc. Chwila... czy to Gilebrt? Załapałam się drugiej gałęzi i jak najbardziej wychyliłam się aby obserwować postać. Tak, rozpoznaje te loki. To napewno Gilbert. Tylko... co on tu robi? Właśnie zapukał do drzwi. Otwarła Eva.*Perspektywa Gilberta*
Zapukałem do białych drewnianych drzwi. Eva od razu zawołała Panią Shirley.
-Co Cię tu sprowadza? Jak czuje się twój ojciec?-spytała z uśmiechem
-Dobrze, dziękuję. Jest Rosa?-Nie... -spojrzała na zegar- powinna być jeszcze w szkole
-Ale... nie było jej dzisiaj... myślałem że została w domu.
-Nie, kazałam jej iść...- Elizabeth zakryła ręką lekko otwarte usta
-Spokojnie, poszukam jej.-Dziękuję Gilbercie.- spojrzała zmartwiona
*Perspektywa Rosaline*
Co on narobił? Teraz Elizabeth będzie na mnie wściekła. A może... mnie odleśle... Powinnam posłuchać. Uderzyłam w pień ze złością a oczy zaczęły mnie piec. Od uderzenia notatnik spadł z gałęzi. Spojrzałam za nim. Nagle Gilbert podszedł i podniósł zeszyt. Zdziwony otworzył go i zaczął czytać. Otwarłam szeroko oczy. Nie może tego przeczytać. Zapisuję tam wszystko, moje przeżycia, opowiadania a także rysunki. Na moje policzki wpłynął rumieniec.
-H-Hej zostaw to!- krzyknęłam niepewnieChłopak od razu podniósł głowę otwierając lekko usta i zaczął szukać mnie wzrokiem. Nagle uśmiechnął się i wspiął się po gałęziach do mnie.
-Mam Cię! - zaśmiał się gdy siedział już obok mnie-T-Ta...- odwróciłam wzrok
-Oh... no właśnie. Przepraszam Cię za wczoraj. Nie powinienem.
Spojrzałam na niego zdziwona otwierając z zaciekawieniem usta które po chwili zamknęłam opamiętując się. Przytaknełam.-Pani Shirley Cie szuka.
- Po co jej mówiłeś, będzie zła... co jak mnie odleśle...- po policzku popłyneła łza
Opuściłam głowę którą po chwili delikatnie podniósł Gilbert i otarł łze.-Elizabeth taka nie jest, spokojne.- uśmiechnął się lekko
Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok na co chłopak się zaśmiał.-Głupek...
Po chwili Gilbert zszedł z drzewa pomagając mi przy tym.
-D-Dzięki...
Poszliśmy do domu. Ciotka otworzyła drzwi i ku mojemu zdziwieniu przytuliła mnie.
-Przepraszam, to moja wina.- powiedziała
-Nie to moja wina...- wtrącił się Gilbert- Dokuczałem jej a dzisiaj chciałem przeprosić...-No już dobrze, chcesz wejść? Eva upiekła ciasto.-zapytała wesoło ciocia
-Nie dziękuję, muszę już iść do taty.
-Oh, no nic. To do widzenia, pozdrów ojca.
Elizabeth weszła do domu i zostaliśmy sami na dworze.
-Dowidzenia Gilbercie Blythe. - wyciągnęłam dłoń zarumienona
Nagle chłopak objął mnie delikatnie. Po chwili poklepałam go lekko po plecach sama nie wiedząc co zrobić.
-Pa. -uśmiechnął się i poszedł w stronę lasu
Stałam tak chwile wryta w ziemię myśląc o tym co się stało.
CZYTASZ
''Dreamer''- Gilbert Blythe
Fanfic''Czy to nie przyjemnie, że jest tak dużo rzeczy, które jeszcze poznamy? To właśnie sprawia, że ja się tak cieszę życiem... świat jest taki ciekawy... Nie byłby taki ani w połowie, gdybyśmy wszystko o nim wiedzieli, prawda?''