1 - Gwałt na cmentarzu

14 4 0
                                    

Jesień zdecydowanie nie jest moją ulubioną porą roku. Pogoda zwykle dostaje wtedy schizofrenii. Temperatury wahają się od tych minusowych po takie, które wymagają zrzucenia kurtki i latania nago po plaży, delektując się promieniami słońca, w efekcie czego mieszkając w Polsce można odnieść wrażenie, że jednego dnia żyje się na Alasce, a drugiego na Bermudach.

Gdy rano spojrzałem na termometr, ten wskazywał piętnaście stopni. Mimo to, gdy tylko zbliżyłem się do bramy cmentarza, poczułem jakiś niepokojący chłód i musiałem zapiąć swoją ramoneskę pod samą szyję. Zawsze czuję się dziwnie w miejscach, które są związane ze śmiercią czy chorobą, przez co unikam zarówno cmentarzy, jak i szpitali. Ten jeden raz zrobiłem wyjątek.

Nie było zbyt wielu ludzi. Głównie starsze panie, które regularnie odwiedzają groby mężów czy ojców. Zauważyłem matkę z dwójką małych dzieci. Gdybym był rodzicem, nie zabierałbym swoich pociech w miejsce, gdzie panuje taki, można by rzec, grobowy klimat. Jako jedenastolatek byłem na pogrzebie jakiegoś dalszego wujka. Przed jego śmiercią nie widziałem go na oczy kiedykolwiek. Pierwszy raz zobaczyłem go, gdy leżał w trumnie, w eleganckim garniturze i twarzą wyrażającą akurat tyle emocji, co nieboszczyk. Moje pierwsze i ostatnie spotkanie z wujkiem Piotrem. Jedyne wspomnienie z nim związane. Trochę słabo, nie?

Od tamtej pory nie byłem na żadnym pogrzebie. Aż do śmierci Patrycji. Jej rodzice nie zgodzili się na otwarcie trumny. Może to i dobrze. Nie chciałbym, żeby ostatnimi wspomnieniami, które z nią wiązałem, były jej zmasakrowane zwłoki.

Smutni panowie w za dużych gajerach złożyli ją do grobu gdzieś we wschodniej części cmentarza. Po chwili zawahania przypomniałem sobie drogę. Główną aleją prosto, potem w prawo, następnie znowu w prawo, obok zniszczonej ławki i dostojnego klona, który stracił już niemal wszystkie liście.

Dziesięć minut później stałem już przed nagrobkiem. Był czarny i połyskliwy. Stały na nim dwa zapalone znicze, które wyglądały na całkiem nowe. Pewnie ktoś z jej rodziny był tu przede mną.

Złote litery głosiły:

                                                    Patrycja Sienkiewicz 

                                                   30.09.2000 - 7.10.2017

Nie miałem przy sobie znicza. Usiadłem na niewielkiej, dwuosobowej ławeczce i wpatrywałem się w skromny napis. Nie mogłem uwierzyć, że minął już rok. Rok, który zleciał mi na tęsknocie i smutku. Na pluciu sobie w brodę, że przecież mogłem zapobiec całej sytuacji. Na żalu. I w końcu, na próbach pogodzenia się z tym, co się stało. To zdecydowanie nie był przyjemny okres. W lutym zacząłem palić i nie przestałem aż do teraz.

Wyjąłem z kieszeni paczkę Marlboro. Przez chwilę zastanawiałem się, czy na cmentarzu wypada palić. Uznałem, że nie wypada, ale nie powstrzymało mnie to przed wyciągnięciem szluga i podpaleniem jego końcówki zapalniczką z logo sieci supermarketów. Zaciągnąłem się głęboko.

Kątem oka dostrzegłem sylwetkę zbliżającą się niespiesznym krokiem. Odwróciłem głowę w tamtą stronę. Wysoki, chudy jak szczapa chłopak. Przylizane blond włosy, flanelowa koszula, obcisłe spodnie. Jak gdyby nigdy nic, podszedł do nagrobka Patrycji i postawił na nim znicz, którego po chwili zapalił. Następnie ukląkł i zmówił krótką modlitwę. Cały czas zachowywał się, jakby nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności niespełna trzy metry dalej. W końcu wstał.

- Przepraszam, czy mogę tu usiąść? - wskazał na miejsce obok mnie.

Wzruszyłem ramionami.

- Wolny kraj.

Przyglądałem mu się ukradkiem.

- Może papierosa? - spytałem, wyciągając w jego kierunku otwartą paczkę.

- Nie, dzięki. Posiedzę chwilę i spadam - odparł.

Miał jakby znajome rysy twarzy. Nie mogłem jednak skojarzyć, gdzie go wcześniej widziałem. Siedzieliśmy w milczeniu przez dłuższą chwilę.

- Znałeś ją? - spytałem bez skrępowania.

Spojrzał na mnie badawczo, po czym pokiwał głową.

- Tak. Można powiedzieć, że całkiem dobrze. Czemu pytasz?

W końcu połączyłem wątki. Zadarty nos, nieco odstające uszy... to musiał być on.

- Jak dobrze?

Uniósł brwi z lekkim zdziwieniem.

- No... dogadywaliśmy się, można powiedzieć. A ty? Nie widziałem cię wcześniej. A raczej znałem jej kolegów.

- Chodziliście ze sobą?

- Nie nazwałbym tego chodzeniem. Raczej... relacją bez zobowiązań - wzruszył ramionami. - Stary, nadal nie wiem, kim jesteś. Ta rozmowa robi się trochę dziwna.

- Nie wiesz? Nie mówiła ci, że ma chłopaka?

- Ach, to ty - powiedział nieco zmieszany. - Wiesz, wspominała coś, ale raczej, jakby to ująć, bez superlatywów.

- Co konkretnie mówiła? - spytałem, wypuszczając z płuc wyjątkowo gęstą chmurę dymu.

- Że ją zaniedbujesz.

- I co jeszcze? - starałem się, żeby moja mina nie wyrażała emocji. W środku jednak poczułem mocne ukłucie.

Chłopak unikał mojego wzroku. Patrzył na swoje dłonie.

- Czy to istotne? Nie sądzisz, że to trochę przedawniona sprawa?

- Może i tak. Ale chcę, żebyś mi powiedział - nalegałem.

Blondyn westchnął głęboko. Przez dłuższą chwilę milczał.

- No dobra - zgodził się. - Mówiła, że już cię nie kocha. Że zachowujesz się jak gówniarz, że masz ją w dupie i nie widzisz nic poza czubkiem swojego nosa. Z grubsza tyle.

Pokiwałem głową i zaciągnąłem się po raz kolejny. Papieros już się kończył.

- I spotykałeś się z nią, wiedząc, że jest w związku? - spytałem, wpatrując się w twarzy blondyna. W twarz, którą widziałem tamtego dnia w oknie jej pokoju.

- Bała się z tobą zerwać.

- Pierdolenie - stwierdziłem sucho.

- Naprawdę - odparł. - Z tego, co opowiadała o twoich napadach agresji...

Parsknąłem śmiechem.

- Napadów agresji nie mam od dziesiątego roku życia. Jak na moje, nagadała ci trochę za dużo.

Chłopak wzruszył ramionami, nadal wpatrując się w swoje dłonie. Siedział przygarbiony, a mimo to był bliżej chmur niż ja. Musiał być wyższy ode mnie o dobre dwadzieścia centymetrów.

- Wierzyłem jej. Chciałem pomóc. Często dzwoniła do mnie z płaczem i musiałem ją pocieszać przez długie godziny.

- Więc czemu ją zgwałciłeś? - spytałem, wstając z ławki.

Zgasiłem niedopałek na płycie nagrobka, zostawiając na nim niewielki ślad. Kątem oka zerkałem na zaskoczoną twarz blondyna. Nie odpowiedział.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 13, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie dawaj napiwku kanarowiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz