Minęło kilka lat od kiedy Levi wstąpił do Zwiadowców, opuszczając podziemie i karząc swojemu ostatniemu członkowi rodziny zniknąć. No właśnie, ostatniemu. Dwójka jego przyjaciół, która poszła razem z nim, odeszła zabita przez ogromne monstra, grasujące po świecie - Tytanów. Mimo iż minęło od tego czasu kilka lat, on nadal o nich pamięta, o nich wszystkich. Czuje samotność ze względu na to, że już ich przy nim nie ma, ale nie podda się. Wybije każdego Tytana co do nogi jako zemsta za ich śmierć. Tylko jak pomścić Ami? Po śmierci Isabel i Farlan'a chciał odnaleźć dziewczynę, lecz dowiedział się smutnej prawdy, która zabolała go jeszcze bardziej. Podobno kilku żołnierzy z Żandarmerii znalazło ją i w ramie zemsty za ich kolegów z tamtego dnia, zabili ją. Ciężko mu było w to uwierzyć, ale zmasakrowane ciało jakie zostało wyniesione z podziemia o czarnych włosach i brudnych, białych ubraniach było dla niego wystarczającym dowodem. Nie dało się zobaczyć nawet jej twarzy, a całe jej niegdyś ciało wyglądało jak krwawa i mięsna breja w wielu miejscach, zostawiając szkielet w większości nie naruszony. Wstępując do Zwiadowców chciał właśnie uniknąć takiej sytuacji. Chciał po nią wrócić i zamieszkać z nią w kwaterze głównej, gdzie miałby ją cały czas na oku i mógłby się o nią troszczyć i uważać na nią. Był tamtego dnia bliski zabicia żołnierzy, którzy nawet nie zostali ukarani za morderstwo. Wszystko przez to, że była ona z podziemi. Gdyby nie to, spotkałby ich osąd i pewnie surowa kara za coś tak brutalnego i gwałtownego. Jednak to się nigdy nie wydarzy. Jest już za późno. Pozostała mu tylko zemsta za dwójkę przyjaciół, z którymi tutaj przyszedł, mordując wszystkich tytanów.
Teraz nadal walczy za murami z tymi potworami, mszcząc się i wyżywając na nich. Jego zespół i on znajdowali się w lesie z wysokimi drzewami, co ułatwiało im choć trochę poruszanie się na ich sprzęcie do manewru. Może i było ich więcej jak tytanów, ale oni akurat nie pożarli już jednej trzeciej ludzi w tym miejscu. Walczyli z nimi, ale nie dużo to dawało, było ich za dużo dla tak małej grupki. Nagle sprzęt czarnowłosego, niskiego mężczyzny zaczął wydawać dziwny dźwięk i gdy tylko spojrzał w jego stronę, runął automatycznie na ziemię. Zrobił na niej kilka obrotów, nie mogąc się niczego złapać czy się czymś obronić. Wpadł w jakieś krzaki, uderzając głową o pień drzewa. Syknął głośno z bólu, nie mogąc się podnieść czy w jakikolwiek inny sposób poruszyć swoje ciało. Czuł się sparaliżowany. Jego oddech przyspieszył, choć nie wiedział dlaczego. Nad jego głową pojawił się ogromny cień, zasłaniając tak całkowicie słońce. Szeroki i paskudny uśmiech był teraz jedyną rzeczą, jaką mógł widzieć nad sobą. Czuł, że to jego koniec, nawet jeśli starał się wyprzeć tę myśl. Ogromna dłoń powoli kierowała się w jego stronę, chcąc go pochwycić. Czekał na to. Czekał by być ze swoją rodziną, by znów ich zobaczyć. Widzieć ich uśmiech, słyszeć ich radosny śmiech. Chciał znów poczuć to ciepło bijące od nich. Tą miłość jaką go obdarzali. W ostatnich chwilach tylko jedno słowo cisnęło mu się na usta.
- Ami. - powiedział słabo, czując suchość w gardle i słone łzy w oczach.
Zamykał powoli oczy, czekając na to co ma się stać. Odetchnął głęboko i ostatni raz, widząc oczami wyobraźni uśmiechniętą trójkę, patrzącą w jego stronę i czekającą już tylko na niego. Kilka łez spłynęło po jego policzkach nie mogąc już wytrzymać w jego oczach.
Ogromny huk rozległ się nad nim, przez co gwałtownie otworzył zszokowany oczy. Patrząc przed siebie nie wierzył w to co tam jest. Ogromny tytan o prawie białej skórze, czarnych długich włosach, całkowicie białych oczach i co najdziwniejsze - ciemnych rogach na głowie, stał nad nim. Nie mógł przestać patrzeć na tego odmieńca, a ze względu na jeszcze jedną rzecz, która go bardziej zastanawiała. Ten tytan wyglądał strasznie podobnie do jego przyjaciółki, Ami. Te rysy twarzy, włosy, usta, nos... może i były bardziej kobiece i dojrzalsze, ale wszędzie rozpoznałby jej twarz! Nawet po tylu latach. Ale czemu ten potwór tak wygląda? Tytan pochylił głowę, wpatrując się w niego. Levi dopiero teraz zdał sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Wcześniejszy tytan leżał u jej stóp bez głowy, zaczynając powoli znikać. Przełknął ślinę patrząc z powrotem na jej twarz. Zaczęła zbliżać swoją ogromną i szponiastą dłoń do jego małego ciałka. Chciał się odsunąć, lecz ból go od tego powstrzymał. Ręka była coraz bliżej, a on był bezradny i jedynie patrzył. Biała dłoń delikatnie wsunęła się pod niego, podnosząc powoli do góry. Levi nie wiedział co się dzieje, jednak nie umiał opanować szoku na twarzy, który był strasznie widoczny.
- Le - vi. - powiedziała niskim i łamanym głosem, patrząc na niego.
Sam właściciel imienia widział w nich troskę. Tytan zaczął iść z nim w dłoni, patrząc uważnie przed siebie.
CZYTASZ
The real Monster |Attack on Titan|
FanfictionKiedy potwory się pojawią, wiadomo, że trzeba uciekać. A co jeśli ten taki nie jest? Dziwny odmieniec zaczyna się pojawiać, zmuszając ludzkość do przemyśleń. Historia pewnej osoby, która trzyma się tylko z zaufanymi osobami, które nazywa przyjaciółm...