8. Wschód Słońca

131 13 9
                                    

Kapral otworzył swoje oczy, przecierając je od razu po tym. Czuł coś miękkiego pod sobą i to na pewno nie była szmata, nazywana powszechnie kołdrą. Obrócił się na drugi bok, patrząc w lekko uchyloną paszcze bestii, zwanej tytanem. Westchnął cicho, kładąc się na plecy i patrząc w lekko pomarańczowe niebo. Zasnął na jej dłoni, bo lubi ciepło. Pamięta jak Ami przychodziła w nocy do niego po koszmarach, kładąc się na nim. Teraz jednak miał nadzieję, że ten potwór tego nie zrobi. Gdyby ten tytan na prawdę był jego przyjaciółką, już dawno starałby się znaleźć jakąś możliwość na odwrócenie tego i zwrócenie jej dawnej postaci. Tylko to jest tak nierealistyczne, że człowiek zmienia się w tytana, że nigdy w to nie uwierzy. Wstał wyspany, czując od razu chłodny wiatr na swoim ciele. No tak, nadal jest zima, więc co się dziwić niską temperaturą. Ciche mruknięcie zza pleców i brak ogrzewania zwróciło jego uwagę. Tytan powoli otwierał swoje oczy, w których Levi mógł się obejrzeć. Sińce zniknęły, tak jak zmęczenie w jego oczach. Tyle, że w tych białych oczach na przeciwko siebie dojrzał coś jeszcze. Nie wiedział jednak co.

Co się z nią dzieje? Czyżby tytani po przebudzeniu mieli jakieś uczucia? Jakiś instynkt się uaktywnia?

- Le-e-vi-i. - mruknęła słabo, podnosząc się z zimnej ziemi. 

Dopiero wtedy zauważył, że była cała pokryta śniegiem, który teraz w większości z niej opadł. Podsunęła dłoń z mężczyzną do swojej twarzy, patrząc jak zza mgły na niego. Mężczyzna był zdziwiony jej słabością, zastanawiając się od razu co może być tego przyczyną.

- Co ci? - prychnął, składając w między czasie kołdrę.

Wstała na nogi i przeszła kilka kroków, wymijając budynek. Brunet widząc światło kątem oka, obrócił się, patrząc na piękny wschód słońca nad białym terenem i lasem. Usiadł z powrotem, pamiętając największe marzenie Ami. Zawsze chciała zobaczyć wschód słońca zimą, to czego zobaczenie w podziemiu nie było możliwe. Zerknął za siebie na twarz tytana, gdzie na jej ustach gościł delikatny uśmiech, a w oczach odbijały się piękne kolory słońca. Sam podniósł delikatnie kąciki ust, oczami wyobraźni widząc uśmiech swojej przyjaciółki, która by w końcu zobaczyła ten piękny widok. Tęskni za nią i chciałby być tu z nią, a najlepiej gdyby byli tutaj wszyscy czworo.

- Kapralu Levi! - słysząc krzyk za sobą, rozpoznał od razu jego właściciela. 

Zmarszczył brwi zdenerwowany na niego, że niszczy mu taką chwilę. Długo czekał na taką możliwość, a on to psuje. 

- Odstaw mnie. - warknął, czując jak tytan się go posłuchał, mogąc spokojnie zejść z jej dłoni, w zimny śnieg.

Prychnął jedynie i poszedł z powrotem na drugą stronę zamku. Spojrzał na Erwin'a stojącego w miejscu, gdzie nie było śniegu i gdzie wcześniej leżał tytan. Wyglądał na lekko zdenerwowanego i zaskoczonego, starając się jednak to ukryć.

- Gdzie ona jest? - wskazał wokół siebie na trawę, mówiąc poważnie.

Brunetowi nie podobało się to, że jego przełożony chce zabrać tytana o twarzy jego małej Ami na eksperymenty. Od początku był przeciwny, ale nie ma w tym temacie nic do gadania. Możliwość dogadania się z jednym z nich jest dla zwiadowców i reszty ludzkości szansą na osiągniecie sukcesu w walce z nimi. Mogłoby to zakończyć wojnę, czego sam również chciał. Tylko czy warto ją na to poświęcić? Co jeśli po dotarciu za mury wpadnie w szał po zobaczeniu tylu ludzi? Co w ogóle ludzie nie zamieszani w ten projekt sobie pomyślą? Nie chciał tego wiedzieć, mając swoje przypuszczenia i obraz siebie wiszącego na stryczku w głowie.

- Na tyłach zamku. - prychnął, zakładając ręce na piersi. - Jakbyś jej nie zauważył.

Oboje usłyszeli jak się zbliża swoimi potężnymi krokami. Ciężko tego nie usłyszeć, a co dopiero zobaczyć idącego w ich stronę ogromnego tytana. Levi odwrócił się do niej, gdy ta klękała, wyciągając dłoń z kołdrą mężczyzny, której nie wziął. Szybko ją wziął, wchodząc od razu na jej rękę. Będzie z nią szedł do murów. Nie zostawi jej. Nie zrobi tego komuś z twarzą jego małej Ami.

- Zaraz wyruszamy. Postaraj się nad nią panować. - powiedział twardo blondyn, patrząc na olbrzyma badawczo.

Levi nic nie odpowiedział, nie chcąc wdawać się w bezsensowną dyskusję na jej temat i tłumaczyć, że nie jest jej panem. Zerknął na nią, widząc jak ma zamulony wzrok i lekko uchylone usta. Podążył za jej spojrzeniem, napotykając jedynie śnieg. Parzyła się w niego słabo, ledwo utrzymując otwarte oczy. Brunet wiedział, że coś jest z nią nie tak. Była słaba i wyczerpana, najprawdopodobniej z głodu. Nagle usłyszał czyjś krzyk, który rozproszył jego myśli. Rozpoznał go, wiedząc od razu do kogo należy.

The real Monster |Attack on Titan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz