Kolejny dzień, kolejne ciekawe sytuacje. Tak przynajmniej czułam budząc się rano. Ah, dzisiaj wolne, jak dobrze się to mówi.
„Dzień dobry hah" to pierwsze co rzuciło mi się w oczy na ekranie telefonu. Tak, to Jasiek. Automatycznie się uśmiechnęłam i od razu mu odpisałam. Po kilkunastu minutach uzgodniliśmy, ze dzisiaj wieczorem ja, Damian i inni moi znajomi wychodzimy na luźne spotkanie w naszym ulubionym miejscu czyli za torami kolejowymi.
Jedząc śniadanie przeglądałam najświeższe wiadomości ze świata, lecz wiadomość od Jaśka mnie z tego wyrwała.
„mówisz o sobie okropne rzeczy, powinienem cię zabić hahah" chwilę przed tym napisałam mu, że nie lubię siebie bez makijażu, tak dla sprostowania.
„eee tam, nie mów tak, bo pewnie byś potem żałował" odpisałam i kontynuowałam spożywanie śniadania.
„na pewno bym żałował, ale i tak powinienem cię zabić" uśmiechnęłam się mimowolnie.
„a może zróbmy tak, że przytulisz mnie zamiast zabijać?" podrapałam się po ręce i czekałam na odpowiedź.
„o widzisz, ty to masz zawsze dobre pomysły! w takim razie do wieczora:)" wyszłam z aplikacji i cała w skowronkach dokończyłam śniadanie.
Szybko poszłam się przebrać i przeczesać włosy, po czym poszłam do ortodonty na wizytę. Jeszcze dwa miesiące i zdejmuję aparat. Nawet nie wiecie jak cholernie się cieszę.**
Po wizycie wróciłam do domu i spojrzałam na godzinę. Była 15:00, więc spokojnym krokiem poszłam wziąć szybki prysznic.
Po wykąpaniu się przeczesałam swoje mokre włosy i zaczęłam się malować.
Jakoś około godziny 16:30 wyszłam z domu i skierowałam się pod niedaleko znajdujące się liceum, czyli miejsce naszego spotkania.***
Była godzina 19, całą grupą siedzieliśmy już za torami. Jedni pili piwo, drudzy jedli jakieś krakersy, a jeszcze inni kiwali się w rytm muzyki. Wszyscy moi znajomi polubili Jaśka, ogromnie mnie to cieszyło, bo wiecie, skoro ma nam coś wyjść to miło by było gdyby każdy go akceptował.**
O 21 ja i Jasiek zebraliśmy się i sami skierowaliśmy na przystanek tramwajowy. Gdy już nie byliśmy na widoku znajomych, spojrzał na mnie i powiedział „pamiętasz, że zamiast zabicia miałem cię przytulić?", a ja kiwnęłam twierdząco głową. I właśnie w ten oto sposób od tego momentu aż do 22:30 kiedy wchodziłam już do domu, Jasiek obejmował mnie swoimi ramionami. Czułam się bezpiecznie jak nigdy dotąd.
Jakoś o 22 usiedliśmy na ławce niedaleko mojego mieszkania, dostałam jego bluzę, bo już było mi zimno. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie spsikała mu bluzy swoimi perfumami, prawda?
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, patrzyłam na niego ciągle i czułam, że zadłużam się w nim coraz bardziej i bardziej. Mogłam słuchać jego głosu godzinami, a w ten piękne piwne oczy patrzeć już do końca swojego życia. Zaczynałam się przywiązywać. Cholernie przywiązywać. I wiecie, czułam, ze jest między nami ta chemia. Ze jego tez do mnie ciągnie, ale żadne z nas jeszcze tego nie przyzna.
Chciałam w to brnąc mimo wszystko, bo bez ryzyka nie ma zabawy, nieprawdaż?