3

26 2 0
                                    

*NA SPECJALNE ŻYCZENIE SANDRY*
We wtorek nic specjalnego się nie działo. Tak, wiem, mieliśmy gadać przez telefon, ale nie pogadaliśmy, bo pan Jan wypił troszkę za dużo z kuzynem i nie miał już siły na rozmowę. Ale dzisiaj, czyli w środę, ma on wracać do naszego miasta, więc powinno się udać.

Środa to chyba mój ulubiony dzień tygodnia zaraz po sobocie. To dlatego, bo w środy mam wolne i mam zajęcia ze śpiewu, czyli mojej pasji. Tego dnia wstałam o 10 i po szybkim ogarnięciu się poszłam do pobliskiego sklepu po świeże pieczywo oraz kilka innych tego typu rzeczy.

Po zjedzeniu śniadania trochę się porozciągałam. Jak mi się chce to potrafię rozciągać się codziennie, ale rzadko mi się chce, w tym problem. Akurat dziś rozpierała mnie energia.

Kilkanaście minut po 16 wyszłam z domu i skierowałam się na przystanek tramwajowy. Wsiadłam do tramwaju numer 8 i dwadzieścia minut później byłam pod domem kultury, w którym chodzę na zajęcia.

Z uśmiechem weszłam do pomieszczenia pełnego instrumentów, przy biurku siedział jak zwykle pan Andrzej i pisał coś w notatniku, a mały Filip ćwiczył grę na perkusji. Usiadłam na krzesełku i obserwowałam poczynania początkującego perkusisty, jednocześnie ciesząc się wewnętrznie, że tego dnia przypadną mi dwie godziny zajęć, a nie jak zwykle jedna. Powodem było to, że tydzień temu mnie nie było i dziś muszę to odrobić.

**

Minęła godzina zajęć,podczas gdy Zuzia śpiewała swoją piosenkę, ja napisałam do Jaśka, który niedawno wrócił z działki, żeby przyjechał po mnie na zajęcia, oczywiście wiadomość była żartem, ale najwidoczniej tylko dla mnie. Chłopak zadeklarował się, że o 19 będzie czekał na mnie pod domem kultury. I wtedy rozpoczęła się panika, wysyłanie swoich aktualnych zdjęć do przyjaciółek z zapytaniem czy aby na pewno wyglądam dobrze. Cała się trzęsłam ze stresu. A co jeżeli na żywo mu się nie spodobam? Minęło tylko kilka dni, a ja już tak go polubiłam, że smutno by było gdyby urwał kontakt. Z jednej strony byłam ciekawa, ale z drugiej PANIE BOŻE RATUJ.

Za 5 minut 19, wyszłam z sali i pobiegłam do łazienki, aby "przypudrować nosek". Perfumki, czesanie włosów, wszystko, żeby zrobić jak najlepsze wrażenie. 18:58 wiadomość "siedzę na ławce już i czekam". Dawno się tak nie stresowałam, no ale nie miałam już wyjścia. Jeszcze przed wyjściem zadzwoniłam do przyjaciółki i poprosiłam, żeby jakby coś zadzwoniła za godzinę i sprawdziła czy wszystko okej.

Zeszłam po schodach i już z daleka Jasiek rzucił mi się w oczy, bo miał na sobie bluzę, którą miał na profilowym na facebooku. Pomachałam mu nieśmiało, a on odwzajemnił to i szeroko się uśmiechnął.

-Hej, to gdzie idziemy?- zapytał po pocałunku w policzek i spojrzał na mnie wciąz się uśmiechając.

-Przed siebie.- odpowiedziałam lekko się rozluźniając, po czym razem ruszyliśmy w stronę ulicy.

Po jakoś trzydziestu minutach zadzwoniła Sandra, czyli ta, która miała panować nad sytuacją i zapytała, czy ja i Jasiek nie chcemy się przejechać w okolice mojego domu, bo ona tam jest i się nudzi. Chłopak zgodził się, po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Połaziliśmy z moją przyjaciółką 40 minut, po czym odprowadziliśmy ją na tramwaj, a sami usiedliśmy na ławce niedaleko mojego mieszkania. Wciąż mieliśmy tematy, miałam wrażenie, że on naprawdę w końcu zmieni moje życie. Wiecie, nigdy nie byłam aż tak ciekawa żadnego człowieka jak jego.

Nagle złapał mnie za policzki i zrobił tzw "puci puci" mówiąc przy tym, że bardzo mu się to podoba i jest to cholernie urocze. I zgadnijcie kto musiał zepsuć ten jakże romantyczny moment. Tak, ja, słowami "Ale Ci ręce jebią fajami". Nie zniechęciło go to jednak, bo wciąż wgapiał się w moją twarz i bawił się moimi policzkami. Potem gadaliśmy znów o wielu rzeczach, ale wiadomo, w końcu trzeba wrócić do domu. Odprowadziłam go na tramwaj. Ledwo do niego wsiadł, a już do mnie zadzwonił, aby dalej ze mną rozmawiać. Dopiero po 25 minutach się pożegnaliśmy, bo wchodził do domu. I jeśli mam być szczera to było mi przykro, że to już koniec spotkania. Bardzo chciałam kolejnego. I on, z tego co zrozumiałam, też.

Suprise from fateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz