Rozdział 8

13 0 0
                                    

Lili

Zaraz po jego wyjściu,wbiegłam do swojego pokoju i zakładając czarny top i tego samego koloru getry,zaczęłam poranne ćwiczenia.

Po mojej głowie w kółko chodziła jedna myśl...Jakim on cudem wlazł mi do pokoju!

,,Nie zapominaj,że z nim spałaś"

-Oj zamknij się-moja podświadomość jak zawsze bywała wredna w takich momentach.

Ale miała rację po tym wszystkim co mi zrobił przez lata nie mogę od tak ulec.

-Lili-Cichy głos wpadł do mojego pokoju.

Hillary stała przy drzwiach trzymając się ich.

-Co ci się stało?! - miała krew na twarzy i opuchnietą wargę.

-Jakiś koleś o imieniu Max, chciał wiedzieć gdzie mieszkasz... Spokojnie nic nie powiedziałam - z moich oczu poszedł potok łez i wzięłam przyjaciółkę w ramiona.

-To moja wina... - głos mi drżał.

-Nie. Lili damy sobie radę. Poz będziemy się twoich problemów.
Ja i James ci pomożemy, a teraz idę się ogarnąć, a ty zrób obiad proszę-kiwnęłam tylko głową.

Założyłam bluzę z kapturem i zbiegłam na dół.

Podczas krojenia warzyw układałam plan zniknięcia.

Nie chciałam ich narażać, a ten facet się nie od wali nigdy.

Wrzuciłam warzywa na patelnię, gdzie już leżał kurczak i dodałam przyprawy i ser.

Na koniec wszystko wymieszałam z makaronem.

Hillary

,, Tato ona chcę uciec, co ja mam zrobić? "
,, Nie pozwól jej na to, spraw by poczuła wreszcie spokój i szczęście.
Bo jeśli zginie... Sama wiesz"

,, Dzięki za radę "-prychnęłam.

Dzwonek telefonu, wyrwał mnie z rozmowy z ojcem.

-Halo? - nie patrzyłam kto dzwonił.

-Będę za 10min, dam jej go przy obiedzie - James był uroczy, ale wyczuwałam haczyk.

-Idę - rozłączyłam się i zbiegłam na dół.

Lili nakładała jedzenie na talerze i nalewała picie do szklanek.

-Pięknie pachnie Lili!-usiadłam przy stole.

-James też będzie na obiad? - rumieniec?

-A chciałabyś? - nie odpowiedziała.

Nałożyła na talerz trzecią porcję i wzięła duży łyk soku.

Dostałam SMS-a że chłopak już jest, po czym wstałam i otworzyłam drzwi.

Boże widok tego psiaka był tak uroczy.

-Jest w kuchni-szepnęłam.

James

- Sto lat sto lat pięknej Pani-dziewczyna podskoczyła na dźwięk mojego głosu.

Położyłem psiaka na jej kolanach.
Była w szoku i przyglądała mi się badawczo.

-Jezu James on jest słodki, dziękuję! - położyła malucha na ziemi i przytuliła mnie.

Nie powiem, ale podoba mi się to.

Szybko po chwili się cofnęła i pobiegła na górę.

-Co się stało?-spytałem siostrę.

Lekkie nacięcia na twarzy goiły się szybko w końcu to demonica.

-Max... - więcej nie musiała mówić.

-Zabije-wysyczałem.

-Jeszcze nie dawno miałeś ją gdzieś-założyła ręce na ramiona.

-Nigdy nie miałem jej gdzieś, to ona miała mnie...

Lili

Siedziałam na schodach i wszystko słyszałam.
Miał rację, coś się zmieniło? Nie wiem.

Stał mi się bliski, jak i jego siostra.
Ale nie mogę od tak nagle mu odpuścić wszystkiego.

Wyzwisk, popychania i poniżania na oczach wszystkich.

To za duża rana.

Coś ciepłego usiadło koło mnie.
Spojrzałam na towarzysza.

Mały husky patrzył na mnie swoimi oczami.
Jedno miał niebieskie, a drugie złote.

Pogłaskałam go, a on położył głowę na moich kolanach.

-Jesteś uroczy, może Cię nazwę Ruki? Podoba Ci się to imię? - piesek zaszczekał, po czym wskoczył na moje uda i zaczął mnie lizać po twarzy.

Wybuchłam śmiechem.

Hillary

-Ona siebie nie docenia, gdy byłyśmy na imprezie, słuchałam jej myśli. Były smutne - brat spojrzał na mnie.

-Co masz na myśli? - pił sok.

-Krytykowała siebie i swoje ciało.
Była bardzo pewna, że ja znikne gdzieś w tańcu, a on zostanie sama z alkoholem. Ona potrzebuje wsparcia - chłopak milczał.

-I co? Mam jej pomóc? Ona mi nie ufa - uniosłam brew.

-A dziwi cię to? - przecząco pokręcił głową.

-Pokaż jej jaki na prawdę jesteś i skończy z bycia dupkiem. Wiem, że gdzieś w środku, głęboko jest mój dawny brat - zostawiłam go samego z myślami.

James

Na prawdę to ja mam jej pomóc?

Uratuj mnie...

Nie wiem czy dam radę, w końcu to ja ją tak niszczyłem w szkole.

Do piłem sok i wyszedłem z domu.

Muszę się od teraz starać ją do siebie przekonywać.

Sprawie że mi zaufa... UDA MI SIĘ.

Albo nie nazywam się James syn Lucyfera.

Lili

Założyłam pieskowi obroże i smycz.

Spakowałam parę najważniejszych rzeczy do plecaka, po czym wyrzuciłam go za okno.

Jeśli mam zniknąć to teraz. Zanim On posunie się dalej.

Zeszłam z pieskiem na dół i ubierając cicho buty wymknęłam się.

Zabrałam z trawnika plecak, a pieska wsadziłam na motocykl zaraz za mną.

Czas ruszać...


Odmieniłeś MnieWhere stories live. Discover now