1. O problemach syna dyrektora

1.8K 101 341
                                    

~ Perspektywa Lloyd'a ~

Wysiadłem z autobusu jako jeden z pierwszych uczniów i od razu wszedłem po schodach do środka budynku. Chciałem jak najszybciej znaleźć się pod klasą, nie musząc napotykać po drodze moich rodziców, przysparzając sobie tym różne spojrzenia od niepotrzebnie ciekawskich uczniów i na dodatek jakby jeszcze tego było mało, to miałem – delikatnie rzecz mówiąc – nieprzyjemną rozmowę wczoraj z ojcem i nie uśmiechało mi się go teraz spotykać.

Od rana go unikałem i o dziwo dobrze mi to szło.

Wstałem wcześniej, szybko ogarnąłem się i zjadłem, po czym poszedłem wcześniej na przystanek poczekać na autobus, co było w tym wszystkim najbardziej pozbawione sensu, bo jeździł tylko jeden i musiałem czekać na niego pół godziny.

Już od dawna, bo praktycznie od początku pierwszej klasy nie jeżdżę z moimi rodzicami i wujkiem do szkoły, mimo że wybieramy się do tego samego budynku na tę samą godzinę codziennie. Preferuje jeździć jak inni autobusem i zmagać się z niemiłym kierowcą, któremu wiecznie coś nie pasuje, bo zapomniałem legitymacji albo miałem ubrudzone od błota buty, bo lało od samego ranka. Dzięki temu nie zwracam na siebie za bardzo niepotrzebnej uwagi.

Raz, ten jeden jedyny raz, który był moim pierwszym i ostatnim zdecydowałem się jechać z mamą, tatą i wujkiem Wu do szkoły w jednym samochodzie. To było jeszcze w pierwszej klasie i nikt mnie nie znał, a tym bardziej kojarzył. A przynajmniej tak było, dopóki nie wysiadłem z jednego samochodu z samym dyrektorem i zarazem najsurowszym z najsurowszych nauczycieli, czyli moim tatą, nauczycielką historii i wicedyrektorem.

Jakie szczęście, że ciocia nie jeździ z nimi rano.

— Hej, stary — poczułem, jak ktoś dosyć mocno klepie mnie w plecy na przywitanie, śmiejąc się przy tym. Odwróciłem się i spojrzałem na nią gniewnie.

— Mówiłem ci już, żebyś tak nie robiła.

— Ej no, żadne "Cześć, Cora! Miło cię widzieć. Przepraszam, że nie odzywałem się do ciebie całe wakacje"? — powiedziała z wyrzutem blondynka, zakładając ręce na krągłe biodra.

— Na swoją obronę mam pewne powody — powiedziałem, zamykając niebieską szafkę i kierując się pod salę, w której miałem mieć matematykę. Jaki to był sens unikania ojca skoro i tak dwie pierwsze lekcje miałem mieć akurat z nim?

— Aha? Dajesz, ciekawe jakie... — mogłem przysiąc, że dziewczyna właśnie wywróciła oczami, mimo że szła za mną. Przez ten ostatni rok, w którym się zaprzyjaźniliśmy, udało mi się bliżej ją poznać i teraz jestem w stanie bez niczego odgadnąć, co robi albo o czym myśli.

Niestety to działało w obydwie strony.

— Pamiętasz, że na drugim końcu Ninjago w tym zadupiu, w którym byłaś u swojego ojca, jest beznadziejny zasięg? — zapytałem, śmiejąc się, bo tam złapać przynajmniej jedną kreskę zasięgu graniczyło z cudem.

— Tu masz racje, Lloydie — zauważyła, delikatnie dźgając mnie palcem w policzek, na co tylko westchnąłem. Tyle razy prosiłem ją, żeby tak nie robiła, ale jej nie przemówisz do rozsądku.

Cora, widząc moją reakcję, tylko zaśmiała się. Wiedziała, że mnie to drażniło i przez to sprawiało jej to dodatkową satysfakcję i zabawę.

Przez chwilę między nami panowała cisza, którą poświęciliśmy na wpatrywaniu się sobie w oczy.

— Wiem, że coś się stało, Lloyd. Nie umiesz ukrywać takich rzeczy — powiedziała, siadając na ławce i gestem ręki każąc mi zrobić to samo.

Ninjago High School Tales~ // Zawieszone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz