2; widzisz? stabilnie

1.1K 65 19
                                    

- Cześć, jak się bawisz? - Usłyszałam głos chłopaka nad sobą, na co odwróciłam się, udając, że wcześniej go nie widziałam, teatralnie wskazałam na siebie ręką czy mówi do mnie, na co przytaknął uśmiechając się delikatnie.

- Średnio, myślałam, że będzie lepiej. - Westchnęłam łapiąc kieliszek w dłoń, delikatnie nim bujając, obserwując jak czerwona ciecz obija się o brzegi szklanki zostawiając na niej malutkie, jasno czerwone kropelki. - A Ty? - Spytałem z grzeczności właściwie. Nie za bardzo mnie to obchodziło. Choć w sumie. Przystojny był ten chłopak, nie mówię, że nie. Dobrze zbudowany, piękny uśmiech, idealnie ułożene włosy.
Nie mam zbyt dużego powodzenia u chłopców, ale nie mam w zasadzie po co. Mam przyjaciela, który jest dla mnie jak chłopak.

- Ja też. - Odparł rozglądając się po gościach jakby kogoś szukał, natomiast ja wpatrywałam się w jego idealną szczękę oraz kości policzkowe. - Zrywamy się? - Spytał intensywnie patrząc w moje oczy zbliżając twarz do tej mojej, na co zrobiłam delikatny krok w tym, na moje nieszczęście musiał stać tam stół, w który uderzałam plecami. Dzięki Bogu, że nie był tam jakiś pącz. Znając życie, to wylał by się na mnie, a matka by mnie zabiła, że zepsułabym jej taką ważną imprezę.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu mojej mamy. Kiedy w końcu ją zauważyłam, zobaczyłam, że rozmawia z jakimś facetem, który był łudząco podobny do tego taksówkarza, który nas tutaj przywiózł oraz ją podrywał przez całą drogę, albo już mam jakieś omamy. W każdym razie, była zajęta i pewnie nie zauważy jak zniknę sobie z przystojnym brunetem na kilka godzin gdzieś. Przyszłam tu się bawić, a jak na razie stałam tylko przy napojach, patrząc na innych ludzi, którzy delikatnie kołysali się w rytm muzyki.

- W sumie czemu nie. - Wzruszyłam ramionami, na co chłopak dał mi znać dłonią, bym ruszyła za nim, co zrobiłam do razu, zauważając jak po drodze dyskretnie zgarnia jedną z butelek wina, które stały na jednym ze stołów. Zaśmiałam się cicho. Wyglądał jak małe dziecko, które próbuje ukraść mamie ciasteczka ze słoika na ostatniej szafce. Co było nawet urocze swoją drogą.

Nie wiedząc nawet gdzie idę, zagłębiałam się bardziej w dom Pani Mendes, który nawet tutaj wyglądał na cholernie bogaty. Korytarz był jasny, ściany pomalowane na biało, na których wisiało kilka obrazów w śnieżnych ramkach, a niżej była komoda tego samego koloru z drobnymi szarymi dodatkami. Czuję się tutaj taka biedna.

- Gdzie my w ogóle idziemy? - Spytałam po jakimś czasie, kiedy zauważyłam jak mijamy któryś już z kolei pokój. Myślałam, że zabiera mnie do swojego pokoju, by rozłożyć się na łóżku i popijać drogie wino. Wreszcie móc ściągnąć te cholernie obcasy, które swoją stroną zdarzyły mnie już obedrzec.

- Zobaczysz. - Mruknął. Jaki tajemniczy. Nie mam pojęcia jak mam go ocenić i co o nim myśleć. Jest dosłownie jak pizza cioci Wandy. Wygląda jak pizza. Pachnie jak pizza. Ale nie jest pizzą. Zawsze każdy z mojej rodziny zastanawia się, co ona tam daje do środka, by było tym czym jest. Czyli jedną wielką niespodzianką kulinarną. A w przypadku tego chłopaka. Mam mieszane uczucia tak jak do tej pizzy.

Prychnęłam cicho woląc nie odpowiadać nic na jego słowa. Szłam krok w krok, a droga dłużyła się i dłużyła. W pewnym momencie napotkaliśmy schody, pod które weszliśmy, od razu otworzył drzwi wciąż idąc przed siebie. W końcu chłopak zatrzymał się, a ja zderzyłam się z nim, przez jego nie kontrowane zatrzymanie się.

- To tutaj? - Zmarszczyłam brwi, a on z uśmiechem na ustach przytaknął.

Zmierzyłam wzrokiem drewnianą drabinę, następnie podobnym wzrokiem mierząc bruneta. On nie mówił poważnie, prawda?

- No chyba sobie jaja robisz. - Prychnęłam, krzyżując ręce przy piersi, na co chłopak zaśmiał się cicho opierając dłoń o jedną z desek, uderzając kilka razy w brudne drewno.

- Widzisz? Stabilnie. - Wpatrywałam się w deski, kątem oka zauważając uśmieszek, którym wyraźnie ze mnie drwił.

- Nie możemy iść do Twojego pokoju, usiąść, pogadać i w ogóle jak normalne nastolatki? - Przewróciłam oczami. Nie miałam ochoty na wchodzenie na jakieś strychy czy coś podobnego. Za pewne było tam tak brudno jak tutaj. Myślałam, że w takim drogim apartamencie nie ma takiego miejsca, gdzie jest syf, stare drewno i masa pajęczyn. Nie zdziwiłabym się gdyby jego mama w ogóle nie wiedziała o tym miejscu.

- Nie mów mi, że boisz się wejść na drabinę. - Zaśmiał się, na co wziąłam głęboki oddech ściągając obcasy, podtrzymując się jednej z desek. - Co Ty robisz? - Ponownie usłyszałam śmiech z jego strony, na co odrzuciłam włosy na bok, patrząc na niego zimnym wzrokiem. Już mnie irytuje. I nawet jego wygląd mi nie pomaga.

- Jakoś muszę tam wejść, nie? W tych szpilach na pewno bym tego nie zrobiła. - Odłożyłam granatowe buty na bok, po chwili kładąc dłonie na poziomej, drewnianej desce z drabiny, zastawiając się czy już nie lepiej było by mi na tym przyjęciu na dole. Muzyka była nawet fajna i mogłabym zaakceptować już tych starszych ludzi i pokołysać się z nimi. Ostatecznie zaryzykałam stawiając noge na pierwszy szczebel. A później na kolejny i kolejny. W pewnym momencie czułam na sobie jego wzrok.

- Gapisz się. - Fuknęłam zerknąć na chłopaka przez szczeble. Zobaczyłam jak uśmiecha się od ucha do ucha trzymając pionową część drabiny.

- Ja? Oczywiście, że nie. - Zaśmiał się krótko.

- W dodatku się śmiejesz. - Prychnelam przyspieszając kroki po drabinie, zaraz po tym będąc na górze, a Shawn zaraz za mną. - I gdzie Ty mnie zaprowadziłeś, co? - Westchnelam opierając dłonie o biora, rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu.

- Może najpierw zapale światło, a później befziesz oceniać, co? - Zaśmiał się naśladując mój ton głosu. podchodząc do nawet nie wiem czego, było tak ciemno, że nic poza czarnym kolorem nie widziałam. Po chwili usłyszałam głos pstryczka, prawdopodobieństwo od światła, które po chwili rozpłysło na cały pokój.

Pomieszczenie było przytulne, czego się kompletnie nie spodziewałam. Ściany były szare, a na nich rozwieszine były malutkie lapki z ciepłym światłem, co nie gdzie były zdjęcia z białą obramówką. Na środku był materac masą poduszek i szarym kocykiem, który kusił mnie bym go pomiziała. Wyglądał na milutkiego.

- Woah. - Rozejrzałam się po pokoju, który był dość skromnych rozmiarów w porównaniu do tamtych, które już widziałam. Shawn usiadł na materacu klepiąc dłonią obok siebie był usiadła tam, co zrobiłam od razu.

- Pijesz? - Pomachał butelką w prawej dłoni na co uśmiechnęłam się delikatnie.

°°°

heeeeeeej!

miałam dzisiaj trochę czasu i wene więc udało mi się napisać rozdział drogi

co sądzicie? 💋

miłego dnia xx

next to you; shawn mendes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz