#PROLOG

112 11 20
                                    

Słoneczne popołudnie dobiegało końca, kiedy stałam przed areną w rodzinnym San Diego. Było ciepło, a ja marzyłam jedynie o powrocie do domu i wygodnym łóżku.

Z wnętrza areny dochodziły krzyki i ostatnie akordy piosenki zespołu, który od przeszło półtorej godziny, grał w ramach jakiejś tam trasy koncertowej. Jeszcze nigdy nie zirytowałam się tak bardzo, jak będąc tam i robiąc za niańkę dla trzynastoletniej kuzynki i jej dwóch koleżanek z klasy. Ja w ich wieku sama gotowałam sobie obiady. A one potrzebują nadzoru, jak trzylatki.

Przechadzałam się w tę i z powrotem, licząc w głowie kroki. Czas mijał zbyt wolno, a przede mną jeszcze był powrót do domu w towarzystwie rozemocjonowanych trzynastek. Zna ktoś dobry zakład pogrzebowy?

Przykucnęłam na bocznej części chodnika, aby na chwilę się wyciszyć. Zaraz zlecą się tłumy, a wśród nich te trzy demony, którym nigdy nie zamykają się otwory gębowe.

Ostatnie promienie słońca zafalowały. Na milisekundę oślepił mnie blask. Wyciągnęłam przed siebie rękę i natrafiłam na mały, okrągły przedmiot. Na mojej dłoni spoczywał srebrny pierścionek w połowie wykonany z geometrycznego wzoru kolczatki. Nic specjalnego.

- True! - Spojrzałam na kuzynkę, która czerwona jak burak biegła w moją stronę. - Żałuj, że wyszłaś! Calum zaśpiewał ślicznie solówkę w If wass could talk.

- Fajnie - Wstałam i szybko popatrzyłam na jej dwie koleżanki, które przybiegły równie zafascynowane co ona. - No cóż, było miło. Ale czas wrócić do rzeczywistości, jutro szkoła.

***

Leżałam na łóżku, opatulona w ciepły koc. Obracałam w palcach pierścionek, który znalazłam pod areną. Zastanawiało mnie, jaką miał historię? Każdy ma historię. Każdy przedmiot ma historię.

Po pokoju rozeszło się pukanie. Nie odezwałam się słowem, ponieważ...

- I jak było na koncercie? - zapytała moja mama. W naszym domu nikt nie zwraca uwagi na prywatność. Szybko odłożyłam pierścionek na szafkę, aby się nie zgubił. Pod jej ramieniem przebiegła Destiny i położyła się obok mnie, spychając koc na ziemię. - To może obie opowiecie? - Kobieta usiadła na krześle przy biurku.

- Des, ty mów. Przynajmniej widziałaś, co się tam działo.

- A ty nie widziałaś? - Mama uniósła brwi. - Przecież jesteś wysoka!

- Weszłam na dziesięć minut i potem wyszłam przed arenę. Ale znalazłam ładny pierścionek!

- Bilety tyle kosztowały! Po co my ci je właściwie kupiliśmy?! Przecież nawet ich w pełni nie wykorzystałaś.

- Też się zastanawiam - Przewróciłam oczami. Ja nawet nie pamiętałam imion tych chłopaków z zespołu. I znałam chyba tylko jedną piosenkę.

Destiny potrząsnęła lekko moim ramieniem. Spojrzałam na nią i, gdyby nie moja mama, która uważnie na nas patrzyła, ta poczwara już dawno leżałaby na ziemi.

- Pokaż pierścionek - Przewróciłam się na drugi bok i chwyciłam pierścionek z półki. Podałam go Destiny, która pisnęła na jego widok jak szczur, kiedy stanie mu się na ogon. - Wiesz czyj to jest pierścionek?! Wiesz?! Jasne, że nie wiesz, przecież jesteś sobą. To pierścionek Luke'a Idealnego w Każdym Calu Roberta Hemmingsa! Jak to zrobiłaś?! Znalazłaś go. Nie ukradłaś? - Spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Po pierwsze, młoda, nie jestem złodziejką. Jak kraść to miliony, a nie zbędne pierścionki. Po drugie: zaświecił się, to go podniosłam. A po trzecie: po raz ostatni poszłam na koncert, jako wasza niańka!

Destiny spuściła głowę między ramiona.

- Przepraszam. Nie jesteś złodziejką, wiem. Zamierzasz go zwrócić?

- Jeżeli znasz jego adres, to mogę go odesłać w tym momencie.

- Nie znam. Ale...

Mama wstała z fotela i podeszła do łóżka, rzucając się na poduszki po drugiej stronie trzynastolatki. Popatrzyła na nas z wielkim uśmiechem.

- Ale ja chyba wpadłam na pomysł. Napisz do niego w sprawie pierścionka. Jeśli dopiszę, spotkajcie się na kawę i weź ze sobą Destiny.

- A ta larwa mi tam po co? I tak musiałabym męczyć się z nim.

- To byłoby w ramach prezentu urodzinowego.

- Pisz, no, pisz! - poganiała mnie kuzynka. - Nie będę nic chciała na urodziny, przysięgam!

Odblokowałam telefon i weszłam na Twittera. Tylko tam obserwowałam zespół. Sukces był, przynajmniej zapamiętałam ich nazwę. Bo ostatnie wakacje minęły mi w pięć sekund.

@JustHoldMe: Znalazłam twój pierścionek

@Luke5SOS: LOL, ile chcesz za oddanie go?

@JustHoldMe: Nie chcę twoich pieniędzy

@JustHoldMe: Rozmowa przy kawie, w zamian odzyskasz pierścionek

Za jakie grzechy, pomyślałam, czym zawiniłam, że muszę się na to godzić?!

***

STARTUJEMY!

Coś nowego i całkiem nie w moim stylu. Ale jak to mówią, trzeba poszerzać horyzonty.

To opowiadanie inspirowane jest prawdziwymi zdarzeniami. Ale nie mam pojęcia, jak nazywa się ta szczęściara.

Rozdziały średnio raz na tydzień!

Wbijajcie na Twittera @JuliaLidiaBlack
tam informacje co i jak 

Julie 😙

Here by choice | L.HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz