#5

66 10 11
                                    

Wychowałam się w tej gorszej stronie San Diego. Lekkie obrzeża metropolii, niedaleko parku, daleko od dobrej opinii. Za wszelką cenę, chciałam się stamtąd wynieść. Po skończeniu liceum miałam oszczędności, które zbierałam odkąd skończyłam czternaście lat, a więc wynajęłam małą kawalerkę w średniej dzielnicy. I nieważne, że codziennie musiałam dojeżdżać godzinę do biura detektywistycznego rodziców, wszędzie miałam daleko i nie znosiłam mojej sąsiadki zza ściany, udawałam, że jestem idealną dziewczyną, która siedzi dniami i nocami z biblią, a w wolnych chwilach pomaga na pasach biednym staruszkom. Ja grałam. I wychodziło mi to świetnie.

Znacie ten typ nemezis głównej bohaterki każdej książki lub filmu? Ta zołza, która wszystkimi pomiata i zawsze kończy, jako ta nieszczęśliwa? Cóż, nie każda zołza jest rzeczywiście zła. A ja wiedziałam o tym najlepiej. Byłam, jak te wszystkie złe charaktery: bezczelna, wpatrzona w siebie, samolubna i zepsuta.

Byłam tym typem dziewczyny, która leci na złych chłopaków, ucieka z lekcji, pali za rogiem szkoły i podrywa każdego, bo wie, że jest aż za bardzo atrakcyjna. I z tamtej dziewczyny, ze zbuntowanej nastolatki, została wulgarność w ubiorze, wysokie do nieba szpilki i wieczne uwodzenie mężczyzn. To było prawdziwe. Ale ja wciąż udawałam kogoś innego. Okłamywałam innych. Okłamywałam samą siebie. Byłam kłamczuchą. Udowadniałam ludziom zdrady i wyciągałam ich brudy. A sama nie chciałam, aby ktoś interesował się mną. Byłam hipokrytką.

Luke chciał mnie chronić, sam tak powiedział. Ale nie byłam nietykalna. I zawsze znajdzie się ktoś, kto podłoży nam świnie.

***

Założyłam nogę na nogę, jeszcze bardziej eksponując długie nogi i nagie uda. Widziałam pożądliwy wzrok mężczyzn i zazdrosne spojrzenia innych kobiet. Uwielbiałam to! Uwielbiałam zwracać na siebie uwagę innych. Być tą lepszą. Ale to dalej było tylko złudzenie idealnie wykreowane przez ostatnie lata.

Miałam na sobie małą czarną i wysokie, czerwone szpilki na dużej platformie. Kilka bransoletek do ozdoby i naszyjnik. A to co najbardziej rzuciło się Luke'owi w oczy, poza moim dużym dekoltem, były wyprostowane włosy. I to na prawdę mogłam nazwać anomalią, bo ubóstwiałam moje piękne loki.

- Podoba Ci się? - zapytał wprost do mojego ucha. Jego ciepły oddech owiał mi skórę, lekko ruszając włosami. Przeszedł mnie lekki dreszcz.

Hemmings na miejsce naszego spotkania wybrał prestiżowy klub dla samych Vipów. On był Vipem. Ja byłam dziewczyną, która z takimi Vipami, co najwyżej, mogła wylądować w pokoju hotelowym.

- Ładne. Ale nie jest dla mnie zaskoczeniem - Przerzuciłam włosy na lewe ramię, bardziej eksponując szyję.

- Byłaś tu wcześniej? Ale jak? - Był autentycznie zdumiony, gdy przytaknęłam.

- To zostanie moim sekretem, Blondasku.

Przywołałam kelnera, który szybko przyjął moje zamówienie i odszedł w stronę baru. Podobnie, jak reszta bawiących się na parkiecie osób, mieliśmy dla siebie całą lożę. Do czasu, bo, jak zapewnił mnie wcześniej Luke, mieli dołączyć do nas jego przyjaciele. Zastanawiałam się, czy miał na myśli tych trzech pajaców, z którymi skakał po scenie, czy większą ilość osób. A może nawet pojawi się jego dziewczyna.

- To, co powiedziałem dzisiaj w radiu, było ze szczerych intencji - zapewnił.

- Chcesz chronić moją prywatność, a zabierasz mnie do lokalu dla gwiazd, gdzie ludzie z ulicy nigdy nie wejdą? Bardzo przemyślane - prychnęłam. W odpowiedzi dostałam jego zmieszane spojrzenie. - Może jeszcze założę odblaski, aby lepiej wyglądać na zdjęciach u fotoreporterów, którzy stoją przed wejściem.

Here by choice | L.HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz