Witajcie nazywam się Nathalie Kyle, a właściwie to Nathalie Herondale. Wciąż jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłam. Pewnie zastanawiacie się o co chodzi? To moja historia. Historia osoby, która zmieni świat Nocnych Łowców z nowojorskiego Instytutu...
Siedziałam właśnie w swoim pokoju przeglądając kolejny raz kopię szarej księgi z nudów malując runy.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
W pewnym momencie usłyszałam trzaskanie drzwiami. To była Morgan, moja ciotka, opiekunka, czarownica i przyjaciółka. To ona pomogła mi odkrywać moje moce. Z pośpiechem i przerażeniem wparowała do mojego pokoju.
- Nat, musisz uciekać. Ludzie Valentine'a są blisko. Będą chcieli posłużyć się Tobą by odnaleźć Kielich Anioła.
- Dobrze, ale przecież nie zostawię Cię samej przeciwko nim.
- Spokojnie, o mnie się nie martw. Zatrzymam się u mojej znajomej Dorothy. Błagam uważaj na siebie, jesteś dla mnie jak córka. Kocham Cię i pamiętaj, że zawsze tak będzie.
- Też Cię kocham ciociu.
Czarownicy spłynęły łzy po policzkach. Przytuliłam ją po czym zaczęłam pakować to co najpotrzebniejsze. Wiedziałam, że muszę się zabezpieczyć. Wzięłam swoje serafickie ostrze, które zalśniło pod moim dotykiem, stellę, kilka mniejszych noży do rzucania oraz łuk i strzały, na które nałożyłam run maskujący. Były to nie tylko narzędzia walki, ale i pamiątki pozostawione przez moich rodziców.
Byłam gotowa, stworzyłam portal, który miał przenieść mnie do Instytutu nowojorskiego. Miałam już przez niego przechodzić, ale musiałam ostatni raz pożegnać się z Morgan. Wychowywała mnie odkąd moi rodzice zginęli, a mój brat zaginął. Była jedyną osobą, której naprawdę mogłam się zwierzyć. Oczywiście była jeszcze moja przyjaciółka Clary Fray, ale jej nie mogłam powiedzieć wszystkiego. O tym kim ona jest naprawdę i kim jestem ja.
A jestem niepełnym aniołem.
Ostatni raz posłałam uśmiech do ciotki i przeszłam przez portal. Oczywiście tylko ja muszę mieć takiego pecha. Przed Instytutem czekała na mnie garstka demonów. No cóż chyba jednak dzisiaj jeszcze powalczę. Wyciągnęłam serafickie ostrze. W drugiej dłoni stworzyłam kule energii, która powędrowała wprost na pierwszego demona.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.