Histeria

3 0 0
                                    

Najgorszy wróg to ten, którego nie widać.

Pamiętam jak dziś słowa naszego dowódcy. Jedne z niewielu, które miały jakikolwiek sens, żeby być szczerym... I w zasadzie chyba jedyne, jakie zapadły mi w pamięć do tej pory. Przez pewien czas pozwoliłem im zakopać się w odmętach mojej podświadomości, jednak ostatnio znów wyszły na powierzchnię... A być może to ja sam odnalazłem je na powrót? Tak czy inaczej, własnie w tym przeklętym miejscu pojąłem w pełni ich znaczenie.

Zona.

Miejsce znane z wielu legend, opowieści i historii opowiadanych nocami przy ogniskach na Wielkiej Ziemi. Ucieleśnienie chaosu i zmienności... O ile można określić terminem "ucieleśnienie" skażony obszar wokoło Czarnobyla. Jednak to nie ona jest tym niewidocznym wrogiem. Może często atakuje z zaskoczenia kiedy najmniej się jej spodziewamy - jednak mimo to jest na swój sposób uporządkowana. Nic nie dzieje się tu bez przyczyny. Większość z tych wydarzeń można przewidzieć przy odrobinie oleju w głowie.

Nie, co innego jest przeciwnikiem czającym się w cieniu, nigdy nie wychodzącym na światło dzienne. Zrozumiałem to dopiero jakiś czas temu, siedząc w barze "100 Radów". Jedno z niewielu miejsc, gdzie stalker może poczuć się względnie bezpiecznie. Przynajmniej dopóki płaci haracz Powinności. To właśnie tutaj najczęściej czai się jeden z groźniejszych przeciwników każdego z nas. Jednak pomimo tylu par oczu zgromadzonych w jednym miejscu, nikt nie jest w stanie go zobaczyć. Ba, nawet najbardziej zaprawionym w bojach weteranom rzadko kiedy udaje się go wyczuć. Jest bezgłośny, bezwonny i bezlitosny. Zakrada się do każdego, bez wyjątków. Niewielu udaje się przed nim obronić, jeśli w ogóle komukolwiek.

Histeria.

Owszem, istnieją różne jej odmiany - od czasu do czasu można natrafić na stalkera, w którym pękło to "coś" i którego niewidzialny przeciwnik chwycił swymi szponami za kotwy umysłu. Tacy zazwyczaj krzyczą, zasłaniają rękami uszy czy próbują uciekać na ślepo przed wyimaginowanym niebezpieczeństwem. Najczęśniej kończą marnie, zderzając się z brutalną i namacalną rzeczywistością w postaci wygłodniałych mutantów czy aktywnych anomalii.

Częściej jednak spotyka się ofiary łagodniejszych i bardziej subtelnych ataków. Wystarczy zająć miejsce we wspomnianym już barze "100 Radów" czy przy ognisku w dowolnej forpoczcie na oddaleniu. Pod cieniutkim płaszczem skocznej muzyki puszczanej ze starych odtwarzaczy kaset, sprośnych dowcipów czy głośnych śmiechów przerywających rozmowy kryje się drugie dno.

Histeria.

Każdy śmiech jest wymuszony. Nerwowy. Niemalże w każdej zgłosce, każdym wypowiedzianym zdaniu, ba, w każdym wypuszczonym oddechu czuć namacalny strach i panikę wkradającą się do serc oraz umysłów nawet tych najtwardszych. Każda przechwałka jest tylko próbą oszukania samego siebie i innych. Nie boję się niczego, niebezpieczeństwu śmieję się w twarz! Owszem, jest to śmiech. Jednak jest to śmiech szaleńca. Nie ma w nim nic z radości. Przypomina raczej opętańczy rechot ostatniego pozostałego przy życiu żołnierza z wymordowanego batalionu. Jest reakcją obronną mózgu na fakt, że właśnie wkrada się do niego panika. Jest pusty. Pusty jak zapewnienia stalkerów o powrocie na Wielką Ziemię. Jak obietnice wysyłane do rodzin o rychłym powrocie do domu. Jak klepanie się po plecach i dodawanie sobie otuchy. Puste, jak nasze serca po pierwszych tygodniach pobytu tutaj.

Histeria.

Wróg, jakiego nie widać. Wróg, który atakuje bez litości. Wróg, który dopada każdego...

Pęknięte ZwierciadłoWhere stories live. Discover now