Nie jestem zły

399 15 1
                                        

-więc ma małe szanse na to, że w najbliższym czasie wyjdzie. Na ma się co martwić na zapas w sumie to sprawę mamy już wygrana - pan Hale ukazał nam swój bardzo szczery uśmiech ale Justin jakoś nie był zadowolony...

- dowidzenia! - pożegnaliśmy go i usiedliśmy się na kanapie opadając na nią w tym samym czasie

- i jak on to widzi? - zaczęła wypytywać moja lekko ciekawska babcia

-emm są bardzo duże nawet ogromne szanse, że posiedzi i to długo - Justin powiedział to nieco bez uczuć

- ale to dobrze prawda? - zapytałem z lekkim niepokojem

-niby tak ale wiesz... co by nie było to mój ojciec

-tak który cię ciągle traktował jak jakaś szmatę

- dzięki, ale to w sumie nie jego wina

- a czyja?

- w grubszej części alkoholu

-tez fakt

-to ja może zrobię herbatę? - zapytała babcia

- chętnie

Potem poszliśmy na 4 ostatnie lekcje i jak zwykle nie mogło być spokojnie...

Siedzimy na matematyce i nagle dyrko przez radiowęzeł wygłaszał jakieś bzdury typu za niedługo wakacje, bądźcie ostrożni bla bla. Ciekawe czy ktoś to wgl słucha... Potem wyszliśmy z klasy skierowaliśmy się pod sale chemiczna oczywiście siedział tam O'brien...

- hej, em chciałem was przeprosić

- ooo a to coś nowego! Słuchamy!- powiedział Justin za nas obu

-bo mieliście racje... powinienem dać wam spokój bo jesteście jacy jesteście i nie zmienię tego biciem was albo coś haha - na słowa bicie nas spojrzałem na niego bardzo dziwnie i chyba to zauważył ale nie zrobił nic

- zgaduje iż za te akcje z pedałami i wgl każdy się od cb odwrócił i chcesz nas przeprosić żeby nie być wyrzutkiem?

-no coś w tym stylu

-a ok, niech ci będzie

-co?! - krzyknąłem ze zdziwienia

- był moim kumplem, za tydzień wakacje, zdajemy i on nad przeprasza więc czemu nie - wzruszył ramionami a Dylan był bardzo zaciekawiony co powiem

- pod jednym warunkiem

-jakim?! - powiedzieli na raz tylko Justin bez ekscytacji 

-nie idziemy na chemię i idziemy coś zjeść bo umierammm

-boze hahahah

- dobra! Ja stawiam - powiedział Dylan i złapał za torbę

Taaak zjem coś w końcu

Poszliśmy na miasto i obgadywaliśmy dzieciaków z naszej szkoły w sumie to znałem tylko mała cześć więc swoją uwagę skupiałem na tym żeby zjeść zapiekankę i nie ubrudzić się jak dziecko ale nie wyszło mi bo Justin co chwile albo mi pokazywał ze jestem brudny albo wycierał mnie palcem jak mamuśka hah kochany debil. Dylan nie czepiał się już nas tylko mam nadzieje ze w żartach mówił pedałki ale pewnie tak. Byliśmy na placu zabaw na huśtawkach gdy nagle zadzwonił telefon...

-Tyler wracajcie szybko do domu - usłyszałem moja babcie... mówiła jakby przez płacz? Nie odpowiedziałem nic bo wiedziałem o co może chodzić

- idziemy

- gdzie?!

-do szpitala - nie powiedział nic tylko wstał pożegnał się z Dylanem i poszliśmy na autobus

Jakieś 15 min później byliśmy już w szpitalu. Zobaczyłem moja ciotkę (siostrę mamy) i babcie

-co się stało? Mamie się pogorszyło? -zapytałem całe zgromadzenie. Nie powiedzieli nic tylko babcia i ciocia wybuchły płaczem.

JUSTIN

Nie trzeba było dużo mówić albo myśleć... Melissa nie żyje. Zobaczyłem tylko jak Tyler pada na ziemie i zaczyna płakać usiadłem na ziemie razem z nim i wtuliłem się do niego

- to nie może być prawda!!!  Pan kłamie! Co się stało?

- niestety jej stan był krytyczny. Nie mogliśmy nic więcej zrobić. Przykro mi

Mu przykro?! Co ma powiedzieć Tyler!!! Jego matka była jedyna osoba na świecie która się cieszyła z tego jaki jest... a teraz siedzi na ziemi i płacze bo ta osoba go zostawiła... smierć matki to jak wyrwać połowę serca i wyrzucić...

-Cz...cz...czy ja mogę zobaczyć ją? Pożegnać się? - tak, oczywiście

TYLER

Weszliśmy do sali gdzie są chowane ciała zmarłych. Cały się trzęsę i gdyby nie Justin nie wytrzymał bym tego. Nie mogę sobie poradzić z emocjami no zaraz mnie coś rozniesie. Lekarz otworzył taka jakby lodówkę na ciała i wyciągną taka jakby szufladę na której była moja mama... momentalnie zacząłem płakać jeszcze bardziej. Podeszłem do niej. Jest taka zimna

- hej mamo. Wiec już raczej się nie zobaczymy... nie jestem zły ze mnie zostawiłaś po prostu idź do nieba bo tam powinnaś być, tam jest twoje miejsce

Pogrzeb był 2 dni później. Było wspaniale. Świeciło słońce i bardzo uroczyście pożegnaliśmy moja mamę. A szkole razem z Justinem sobie odpuściliśmy. Poszliśmy tylko po dyplomy. Może to dobry moment żeby wyjechać na wakacje? Bo mam w prezencie urodzinowym spóźnionym dla Justina wyjazd w góry. To byłby idealny czas żeby odpocząć bo czuje ze to nas zaczyna przytłaczać. Jesteśmy w sumie tylko dzieciakami a musimy żyć jak dorośli. Teraz jeszcze mama...  Korzystając z okazji ze Justin jest około mnie zapytałem

- wiesz co? Miałeś urodziny a ja mam spóźniony prezent

- uuu jaki?

- jedziemy na wakacje w góry!!!

- boze takkkk! Kocham cię - dał mi buziaka w policzek - odpoczniemy i damy w końcu na luz i uczcimy ze mamy dobre oceny

- taak same 3 to dobre oceny

- dla mnie 2 było najwyższa ocena

- tępaku hahah

MINDFUCK Where stories live. Discover now