4. "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień"

420 80 17
                                    

22 października, poniedziałek; 19:37

„Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień"



Cytat ten, pochodzący z Ewangelii wg Św. Jana jest niezwykle adekwatny nie tylko do istoty cudzołożenia, ale i do każdego przypadku, w którym osądzamy innych: czy to o homoseksualizm, czy o seksualne fetysze, czy też pasje, które dla innych wydają się być odrażające i haniebne.

Czy jednak ktokolwiek z was nie jest grzesznikiem? Czy uważacie się za istoty idealne, perfekcyjne, które nie parają się złem? Czy nigdy nikogo nie skrzywdziliście, choćby nieumyślnie? O niektórych przypadkach nie możecie nawet wiedzieć – wasze decyzje, choćby błahe, mogą w skutkach przynieść innym nieszczęście. Zwykłe wyjście dwóch alkoholików i decyzja, by napić się kieliszek więcej, może doprowadzić do śmierci jednego z nich. Porzucenie w trawie niedopałka papierosa może wywołać pożar, który pochłonie w swoich trzewiach niewinnych, pogrążając ich bliskich w żałobie. Nie zabezpieczanie się podczas stosunku może doprowadzić do niechcianej ciąży, a potem do oddania dziecka do adopcji – te z kolei może trafić niewłaściwie, albo pozostać tam do samego końca, przepełnionego żalem i goryczą.

Wszyscy myślicie tylko o sobie.

W dzisiejszym poście chciałbym wam przedstawić życiorys pewnej kobiety, której imię i nazwisko obiecałem zachować w tajemnicy. Na rzecz mojego bloga będę ją nazywał Zbawioną, gdyż to właśnie spotkało ją jakiś czas temu – zbawienie. Zanim jednak do tego doszło, zmuszana była do prowadzenia niegodziwego życia w domu publicznym.

Pomyśleć by można, że przysłowiowe burdele już dawno wyszły z „mody" i teraz kobiety dobrowolnie postanawiają sprzedawać własne ciało dla zysków finansowych. Rzeczywistość, w której żyjemy, jest jednak zgoła inna – wciąż funkcjonują domy uciech godne miana tych z epoki Edo, gdzie kobiety są sprzedawane przez rodziny, porywane przez alfonsów lub po prostu szantażowane. Żadna nie ma wyboru, jeśli chce przeżyć – musi pójść na układ i pracować, dopóki „nie wykupi" swojej wolności, co oczywiście nie następuje nigdy. Jedynym wyjściem jest uwieść bogacza do tego stopnia, by zapłacił za nią setki milionów i kupił jej wolność, lub dożycie starczego wieku, choć to nie zawsze jest wyjście – ludzie mają różne fantazje, niektórzy mężczyźni lubują się w starszych kobietach...

Ta, z którą miałem niezwykłą przyjemność rozmawiać, należała do grupy uprowadzonych. Bolesne dzieciństwo – ćpający rodzice alkoholicy, którzy już i tak sprzedawali ją znajomym za używki – doprowadziła do tego, że dziewczyna uciekła z domu. Miała dwanaście lat i była rozkosznie uroczą dziewczynką, właśnie zaczęła dojrzewać. Została znaleziona przez pracownika jednego z tokijskich burdeli. Tak się składało, że jego szef poszukiwał ładnej niepełnoletniej dla wybrednych klientów. Została zabrana z ulicy i „przygarnięta".

W domu uciech spędziła ponad dwadzieścia lat, zaspokajając potrzeby klientów, swojego alfonsa a także pracowników, w tym barmanów i portiera. Uwielbiali ją wszyscy, bo była piękna i bogato obdarzona przez naturę, nawet jeśli nigdy się nie uśmiechała i nikomu nigdy nie patrzyła w oczy.

Jej życie odmieniło się w wieku trzydziestu ośmiu lat, kiedy na swojej drodze napotkała księdza Kuroko Tetsuyę.

Zbawioną było mi wyjątkowo ciężko odnaleźć – zmieniła nazwisko i wyprowadziła się z miasta. Była jednak na tyle cenna dla moich materiałów, że postanowiłem ją za wszelką cenę odszukać. Oczywiście, nie zdradzę, w jaki sposób to zrobiłem, zresztą nie o tym jest ten blog – odnalazłem Zbawioną i, aby jej nie zdenerwować na wstępie, pozostawiłem w jej skrzynce pocztowej list, w którym zanotowałem swój numer telefonu, gdyby zgodziła się na wywiad ze mną.

Na wieki wiekówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz