- Jestem Sara Mitta. - uśmiechnęłam się.
- Sara! Dziecko ty moje! Jaka ty jesteś chuda... Wchodź. Co się stało? - zaczęła wypytywać babcia.
- Spokojnie. Pokłóciłam się z mamą i tak trochę wyrzuciła mnie z domu. Nie chce się też narzucać, ale... Mogę z Tobą zamieszkać, babciu? Mogę sprzątać, gotować, będę pomagała jak tylko będę mogła. Znajdę pracę, później pójdę na studia i kiedyś znajdę mieszkanie i się wyprowadzę, ale teraz nie mam się gdzie podziać oraz chce zamieszkać z tobą. Proszę, babciu - do moich oczu napłynęły łzy.
- No pewnie, że możesz tutaj zamieszkać. - objęła mnie ramieniem - Ale... Dlaczego ty jesteś chuda?
- Wydaję ci się. Wszyscy mi mówią, że mam cholerną anoreksję, a jej nie mam.
- Kłóciłabym się z tą anoreksją. Kiedy ostatnio jadłaś, kochanie? - spytała babcia.
- Eh... Przed maturami... - zaczęłam płakać.
- Spokojnie... To nie rozmowa na teraz.
*Oczami Łukasz*
- Cholera! Łukasz, gdzie ona jest?! - wykrzyczał chłopak mojej młodszej siostry.
- Rozumiesz, że nie wiem!? Wieczorem wczoraj była, a dzisiaj rano... Nie było jej... Nie ma też jej rzeczy! - powiedziałem dosyć głośno.
- Ale jak to nie ma jej rzeczy!? Powinieneś ją pilnować.
- Nie rozumiesz, że poszedłem spać i myślałem, że ona żartuje! Nigdy bym się po niej tego nie spodziewał.
- Zadzwonię do niej...
- Nie dzwoń - złapałem telefon Artura i rzuciłem nim o łóżko. - Nie odbiera.
- To może... Już sam niewiem co mamy zrobić... - Artur usiadł na kanapie, ręce oparł o kolana, a w dłonie włożył twarz.
Siedzieliśmy w ciszy przez dłuższy czas. Niewiedzieliśmy co mamy robić. Po chwili Artur napisał do przyjaciół, że jedna osoba z ich grupy zaginęła. Nie minęło pół godziny, a w mieszkaniu pojawili się wszyscy najlepsi przyjaciele mojej małej siostrzyczki. Tak jak wcześniej ja z Arturem, niewiedzieli jak mają zareagować. Na początku myśleli, że żartuję. Jednak przekonali się kiedy nie mogli dodzwonić się do Sary oraz kiedy weszli do jej pokoju i zobaczyli, że tam nic nie ma. Stało puste łóżko z pościelą, bez poszewek, pusta szafa, pusta komoda i pusty regał... Na środku pokoju stały trzy dosyć duże pudełka z kartonu z napisem '' Te rzeczy do piwnicy''. Rozglądaliśmy się po pomieszczeniu, przez dłuższy okres. Wreście doszliśmy do wniosku, że zadzwonimy na policję i zgłosimy zaginięcie. Powinniśmy to zgłosić wcześniej, lecz pod wpływem chwil, nie myśleliśmy.
Chociaż było już dosyć późno pojechaliśmy na komendę policji. Opowiedzieliśmy wszystko, a mili panowie zapisywali zeznania. Gdy popatrzyłem na przyjaciół Sary... Tak bardzo mi ich szkoda - z żyli się z nią. Była ich siostrą... Biedną, małą siostrzyczka.
Żałuję tak bardzo, że tyle czasu spędzałem poza domem, pijąc, paląc narkotyki i inne takie rzeczy, przez, które mi bardzo, bardzo wstyd. Sarę widziałem parę minut dziennie, a teraz mi jej naprawdę brak. Nie ręczę za siebie, kiedy coś jej się stanie.
*Oczami Sary*
Było już bardzo późno, a ja nie mogłam zasnąć. Leżałam na kanapie w salonie mojej babci, setki kilometrów od domu, w którym żyłam przez większość czasu. Wzięło mnie na wspomnienia. Kolejny raz tego dnia zaczęłam płakać.
*Rano*
Obudziłam się, poprzez upadek na ziemie. Z niechęcią wstałam z podłogi, rozciągające kręgosłup. Usiadłam na kanapie i przez dłuższą chwilę wgapiłam się w stolik.
- Ooo, wstałas! - oznajmiła uradowana babcia.
- Wstałam, wstałam. - uśmiechnęłam się.
- Jak się spało?
- Jakbym tylko nie spadła, to by było dobrze. - zaczęłyśmy się śmiać. Szybko poskładałam pościel, chowając ją do pufy, przy okazji robiąc miejsce na kanapie.
- Powiedz mi Sarcia - babcia położyła na stole talerze z naleśnikami, które przygotowała na śniadanie. - Ty masz przyjaciół, chłopaka?
- Mam i przyjaciół, jak i chłopaka. - odpowiedziałam, patrząc jak moja babcia bierzę gryz naleśnika.
- Mogę Ci coś powiedzieć? Tak bardzo, bardzo szczerze? - Ja tylko pomachałam, twierdząco głową. - Cieszę się bardzo, że mnie odwiedziłaś. Tak bardzo mi brakowało ciebie i Łukaszka. Myślałam, że już mnie nie odwiedzicie, a tutaj taka wspaniała niespodzianka. Chociaż się cieszę, to też się dziwię i smucę. Dlaczego? Bo widzę, że z tobą jest coś nie tak. Jesteś masakrycznie chuda, jak szkielet. To nie jest zdrowe. Przemyśl sobie kilka spraw i jak będziesz gotowa to mi powiedz. Tylko, żeby działo się to szybko, bo pamiętaj - czas się liczy.
- Wszystko jest w porządku. Nie musisz się martwić. Bardzo tobie dziękuję, że jesteś. Przepraszam cię, że nie miałam z tobą kontaktu. Kocham cię! - przytuliłam babcię.
Stwierdziłam, że się przełamię. Dla babci. Wzięłam talerz z jedzeniem na kolanach, po czym włożyłam sobie naleśnika do buzi i z trudem zaczęłam go gryźć. Minęło dobre około 20 minut, kiedy w końcu zjadłam śniadanie. Można powiedzieć, że coś osiągnęłam. Powinnam dostać nagrodę Nobla po prostu.
Poszłam do kuchni pozmywać naczynia. Oczywiście nie byłabym sobą kiedy bym nie zalała kuchni. Kiedy wszystko powycierałam, wyszłam do sklepu zrobić zakupy. Chociaż babcia powiedziała mi gdzie dokładnie mam iść, gdzie skręcić, ja się zgubiłam. Kiedyś bywałam tutaj codziennie w wakacje i znałam każdy kąt krakowskiego osiedla, a teraz? Potrafię się zgubić idąc do sklepu, który jest z dwie ulicę dalej. No cóż, tak też bywa. Idąc tak poprzypominały mi się parę historii z tego miejsca. Poznałam tutaj swojego pierwszego chłopaka, z którym byłam tydzień - Gabrysiem. Poznałam tutaj Jowitę - jedną z wielu fałszywych osób, które poznałam w swoim 19 letnim życiu. Też tutaj poznałam Huberta, Karola i Zośkę, z którymi straciłam kontakt. Byli moimi przyjaciółmi. Wyprowadzili się 10 lat temu do Gdańska. Od tamtego momentu nigdy się nie spotkaliśmy. Bardzo, bardzo mnie to bolało...
Znalazłam wreście sklep, zrobiłam naprawdę szybkie zakupy, dzięki temu nie myślałam przez chwilę, o wszystkich wspomnieniach. Wracałam do domu, kiedy uświadomiłam sobie, co zrobiłam... Zostawiłam swoich przyjaciół, swojego chłopaka oraz brata w Częstochowie. Wiele kilometrów od Krakowa. Zrobiłam to co Hubi, Karol i Zośka parenaście lat temu... Bez żadnej informacji, bez niczego... Pewnie są na mnie okropnie źli... Nie wybaczą mi tego... Zrobiło mi się bardzo okropnie z tym jak ich potraktowałam... Jestem okropna...
Wróciłam do domu i rozpakowałam zakupy. Mam ochotę zniknąć za to co zrobiłam, bardzo mi wstyd. Wzięłam telefon i podłączyłam go do ładowania. Od wczorajszego poranka nie używałam go. Kiedy się trochę podładował, szybko go odłączyłam i poleciałam do kanapy, na którą się rzuciłam, gnieciąc przy okazji kartkę od babciu z informacją, że jest u pani Jagody w bloku obok i wróci około 20. Odblokowałam telefon. Miliard nieodebranych połączeń i wiadomości od moich bliskich. Tak żałuję, że nic im nie powiedziałam. Włączyłam naszą wspólną grupę na Messengerze, dodałam mojego brata i napisałam długą wiadomość:
Hejka...
Bardzo Was przepraszam, że nie odzywałam się przez ostatnie dni, nie dałam znaku życia. Bardzo mi wstyd i tego żałuję. Wszystko jest dobrze, nie martwcie się. Mam gdzie mieszkać. Jestem bezpieczna. Nie szukajcie mnie, musicie pogodzić się, że mnie nie ma. Jestem beznadziejna. Jakby mnie nie było, nie mielibyście teraz tych problemów. Tęsknie za Wami, kocham Was 💞Zrobiło mi się słabo. Kliknęłam 'wyślij'. Ciężko mi się oddycha, w głowie mi się kręci i wszystko mi się rozmazuje. A później? A później... Zrobiło ciemno, czułam, że upadam, a dalej nic nie pamiętam...
CZYTASZ
Ana Is My Best Friend Forever | ZAKOŃCZONE |
De Todo- Mam nadzieję, że wiecie co to anoreksja. - powiedziała pan lecząca w psychiatryku, która odwiedziła nas dzisiaj w szkole. Automatycznie się cofnęłam, chowając ręce pod ławką, a klasa odwróciła się i patrzyła się na mnie. Czułam się jak moje poliki...