Rozdział Szósty

510 21 3
                                    

*Tydzień później*

Chociaż teoretycznie miało już być lepiej, praktycznie ja się czułam coraz gorzej. Lekarze podawali mi bardzo silne leki, lecz to i tak nie pomagało. Boję się tego najgorszego... Że umrę...

Przez ten tydzień, który spędziłam w szpitalu uświadomiłam sobie jak szybko zmieniają się poglądy człowieka na świat. Na początku mojego życia byłam pełna energii. Chciałam się bawić, krzyczeć, biegać... Kochałam to co jest, to co mam i kim jestem oraz jak wyglądam. Później pojawiły się problemy, a ja traciłam chęci i siły do życia. Znienawidziłam wszystkich. W tym siebie. Chciałam się zabić. Czułam się jakbym to ja robiła wszystkie problemy, a beze mnie byłoby o dużo, dużo lepiej... Teraz? Teraz czuję się okropnie, że pozwoliłam sobie, by coś takiego wlazło do mojego życia. Chcę nadrobić wszystkie te chwile, które straciłam. Chociaż wiem, że czasami to nie możliwe. Znowu mam chęci do życia.

Rozmawiałam bardzo dużo z przyjaciółmi i z bratem. Specjalnie dla mnie wynajeli mieszkanie w Krakowie, bo przecież wszyscy nie zmieścimy się u babci, a oni nie będą przecież codziennie przejeżdżać kilka godzin, by mnie odwiedzić. Zbliżyliśmy się jeszcze bardziej do siebie.

Moja babcia za to codziennie była przy mnie. Rozmawiałam z nią również bardzo dużo, przez co pomogła mi w kilku rzeczach, a ja jej. Opowiedziała mi również na temat naszej rodziny. Było naprawdę fajnie.

Ostatnimi siłami wstałam z łóżka. Wczoraj było że mną na tyle dobrze, że powyjmowali ze mnie te wszystkie rurki. Wzięłam kule, by wyjść z sali i pójść do toalety. Dojście do drzwi zajęło mi około 10 minut. Otworzyłam je i starałam się dojść sama do toalety.

- Gdzie idziesz? - spytała pielęgniarka.

- Chciałam pójść do toalety. - odparłam.

- To poczekaj, pójdę po wózek.

- Poradzę sobie.

Po 25 minutach dotarłam do łazienki, zrobiłam to co miałam i wróciłam do sali. Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam osobę, której niechciałam widzieć. Moją matkę.

- Sara... - wstała z krzesła, chcąc mnie przytulić. Ja za to uderzyłam ją kulą, przez co straciła równowagę i wpadła na ścianę.

- Nie dotykaj mnie. Teraz będziesz udawać kochaną mamę, a później wszystko wróci do tego, co było parę tygodni temu. - zakręciło mi się w głowie. Doczłapałam się do łóżka i się położyłam.

- Sara, wiem. Zrobiłam ci krzywdę. Żałuję tego. Przepraszam. Postaram się być lepszą mamą.

- Ty nie powinnaś się starać. Powinnaś być najlepszą mamą. Teraz wyjdź, albo zacznę krzyczeć.

- Porozmawiajmy jeszcze chwilę...

- Pomocy! - zaczęłam się drzeć, po czym kobieta szybko wybiegła z sali. Po chwili do pomieszczenia wszedł lekarz z wynikami badań.

- Saro, mam twoje wyniki.

- Słucham.

- Niestety są bardzo złe. Będziemy się starać, żebyś z tego wyszła, lecz prawdopodobnie nie damy rady. Przykro mi.

- Ale jak to?!

- Przez wygłodzenie twoje organy przestały pracować. Nadal walczymy, żebyś przeżyła.

Ana Is My Best Friend Forever  | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz