Prologue

2.1K 134 28
                                    

Kiedy Sherlock Holmes rzucił się z dachu szpitala, pewien akt uległ zakończeniu. Cząstka duszy doktora Watsona gdzieś obumarła; jak bowiem żołnierz mógł sobie pozwolić na śmierć najbliższego przyjaciela? Na jego oczach, tuż przed nim — wydał mu na to zezwolenie. Ciało detektywa przemknęło przed nim tak szybko i tuż po chwili, opadło nieżywe na bruk. A doktor stał jak kołek. 

Sherlock potrzebował pomocy. Możliwe, że od dłuższego już czasu zmagał się z myślami samobójczymi; pól do interpretacji było wiele. Ale doktor nie stanął na wysokości zadania i jedyne co mu zdołał przekazać, to to, iż był maszyną. Nie przyjacielem, lecz bezlitosnym i kalkulacyjnym robotem, którego nie obchodziło nic poza rozwiązywaniem spraw kryminalnych.

Możliwe, że tym czynem jedynie przybliżył mężczyznę do samobójstwa. Możliwe. Po wszystkim, rozmyślań było — jak zwykle — istna nieskończoność.

Nie mógł sobie tego wybaczyć. Nie takim człowiekiem przecież był. Krążyło po nim przekonanie, że ta rysa już na zawsze pozostanie na jego psychice. Mógł co prawda ułożyć sobie życie na nowo, pokonać poprzednie scenariusze i wyjść z jakąś inicjatywą; jednak czy chociaż raz na chwilę zapomniał o swym przyjacielu? Nie. Z każdym krokiem spod skórzanych trzewików, oddech stawał się nad wyraz ciężki do zaczerpnięcia. Rozpacz przemieniała się w morderczą kakofonię, uniemożliwiającą w rzeczy samej normalne funkcjonowanie, a John doprawdy nie mógł poradzić temu, że dostrzegał wspomnienie swego przyjaciela w prawie, że każdej czynności jaką usiłował wykonać. Życie takie, było w rzeczy samej więzieniem. Przeszłość stawała się kratami, zaś jego cierpienie, zimną i klaustrofobiczną celą, w której nabierał jedynie bezustannych ataków paniki.

Do czasu.

             Światłem w tunelu, które po raz pierwszy oświetliło mu drogę, była istota kobiety. Poznał ją całkiem przypadkowo rok po dramatycznej sytuacji na dachu szpitala. Trzydziestolatka bowiem była jego psychoterapeutką.

Kiedy Watson ją poznał, z początku był pod wrażeniem jej specyficznej urody. Długie i lekko falowane, rude włosy okalały jej bladą twarz, zaś wielkie usta dodawały jej jedynie uroku. Brązowe tęczówki wyrażały pewną pustkę i zazwyczaj nie prezentowały się radośnie, lecz idealnie współgrały z całokształtem.

Lucy Butler wyróżniała także dosyć szczupła sylwetka i niezawodna kondycja. Jako trzydziestolatka, w pełni zachowywała perfekcyjne ciało, zaś na twarzy nie miała ani jednej zmarszczki. Swoją osobą przypominała światło; słońce, które w jednej chwili podchwyciło Johna ku górze i wyrwało z marazmu, w jaki popadł za swoim przyjacielem.

Wiedział, że ją kochał. Po roku, nie owijając dłużej w bawełnę poddali się swoim namiętnościom. Oboje najwidoczniej zmęczeni i znużeni rutyną, popadli w nieetyczny związek, jakim było połączenie psycholożki ze swoim pacjentem. I tak naprawdę jedyne co mogli zrobić, to zakończyć terapię.

Stali się tak parą. John nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Lucy była najwspanialszą osobą, jaką spotkał po śmierci swojego przyjaciela.

Do czasu.

Sherlock Holmes wrócił. A wówczas wszystko się zmieniło. Włącznie z tym, kogo kochała Lucy.

***

💋 playlist: https://open.spotify.com/user/buqb557217gpesiaov77wxxqi/playlist/4jYyUXLaRYxwzoChU2yanD?si=EnGSxCLzQ1qfYCL6zww1kA

ECHOES. sherlock bbcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz