dwunasty

286 40 7
                                    

- Julie, jak dobrze cię widzieć! 

Uśmiech, którym na powitanie obdarzyła mnie Charlotte na progu drzwi, zdmuchnął w pył moje obawy dotyczące spotkania ze staruszką. Przywitała mnie tak serdecznie, jakby zupełnie nie czuła się przeze mnie zaniedbana. Miałam wyrzuty sumienia. Przy okazji tych odwiedzin musiałam zrobić dwie rzeczy. Mianowicie powiadomić Geralda o szukającej go policji i delikatnie przekazać Charlotte, że chyba nie jestem w stanie sprostać zadaniu, które przede mną postawiła. Nie mogłam zaopiekować się jej wnukiem, który nie darzył mnie ani szacunkiem, ani zaufaniem. Zbyt dużo zdrowia mnie to kosztowało.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i ruszyłyśmy do saloniku - ona wsparta na drewnianej lasce, a ja krok w krok za nią, w razie potrzebnej i nagłej asekuracji.

- Myślałam, że po ostatniej wizycie już nas nie odwiedzisz - zagadnęła, spoglądając na mnie przez ramię.

Zastanawiałam się, czy mówiła o naszej rozmowie przy herbacie, kiedy poprosiła mnie o przysługę związaną z Geraldem. Czy może miała na myśli tamtą noc, podczas której odprowadzałam jej skatowanego wnuka do łóżka.

- Przepraszam.  - Wyjąkałam tylko, nie bardzo wiedząc co więcej mogłam powiedzieć. - Miałam trochę problemów w domu.

Jak na przykład wizyta policjantów za sprawą pańskiego wnuka, dodałam w myślach. I kolejne zagwozdki zostaną dodane do listy, jeśli nie zdążę wrócić do domu przed mamą i Tonym, którzy pojechali na trening piłki nożnej.

- Ale już wszystko dobrze? - Patrzyła na mnie czujnym spojrzeniem poczciwej staruszki. - Jak twoje zdrowie? 

Charlotte usiadła w fotelu z pewną trudnością. Zasapana, oparła laskę o drewniany stolik i wspierała się na oparciu fotela. Pokiwałam głową po chwili, zbyt zaabsorbowana obserwacją kobiety, by cokolwiek móc odpowiedzieć. Kiedy w końcu usiadła, zabrałam głos.

- Czuję się w porządku, a ty? 

Zaśmiała się, zakładając okulary na nos.

- Cukiereczku, moje zdrowie jest podłe już od kilku lat. - Powiedziała, uśmiechając się smutno. - Mogłabym cię prosić, abyś zaparzyła nam herbaty? Nie wiem gdzie podziewa się mój wnuk. Od paru dni rzadko pokazuje mi się na oczy. Nie mogę się z nim porozumieć...  Gerald! Mamy gościa! 

To oczywiste, że nie mogła się z nim dogadać - musiał ukrywać przed nią tak wiele. Nadal zastanawiałam się, jak wytłumaczył jej wszystkie rany na swoim ciele, które zdobył jednego wieczoru.

W kuchni, zanim wstawiłam wodę na herbatę, wyjrzałam przez okno, upewniając się, czy aby mama nie wróciła do domu. Nie chciałam uciekać i nie chciałam też okłamywać rodziców, ale musiałam porozmawiać z Geraldem. Miałam cichą nadzieję, że gdyby rodzice poznali całą sytuację uznaliby, że postępowałam słusznie. Odrobinkę sobie to wmawiałam i obiecałam, że w ostateczności wyjawię im całą prawdę. Chciałam pomóc Geraldowi z całego serca. Pragnęłam też powiedzieć o wszystkim rodzicom od początku mojej znajomości z chłopakiem, ale oni tak bardzo go nie akceptowali, że nie mogłam ich ranić - nigdy nie chcieli, żebym miała brutalnych, wulgarnych znajomych. Nasza relacja bardzo cierpiała przez moje sekrety.

- Przyszłaś - usłyszałam cichy, ponury głos, który wyrwał mnie z zamyślenia.

Odwróciłam głowę, żeby napotkać wzrok chłopaka. Gerald niepostrzeżenie pojawił się w kuchni, więc nie wiedziałam, jak długo mnie obserwował. Dziarsko opierał się o framugę drzwi, a po ustach błądził mu cwaniaczki uśmieszek.

- Przestraszyłeś mnie. - Starałam się uspokoić oddech. - Nie rób tego więcej.

Nie wiedziałam czemu byłam taka strachliwa, ale moje nerwy były tak zszargane, że najmniejszy szelest, dźwięk lub cień potrafiły przestraszyć mnie na śmierć. Przypuszczałam, że to wszystko przez tamto wydarzenie spod klubu - bałam się, że oprawcy mogą napaść mnie w każdej chwili.

dotyk || g-eazyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz